wstążka świętokrzyska

Powstanie Warszawskie… Powstanie Sierpniowe… czyli rozważania historyczno – krajoznawcze – oparte mocno o Góry Świętokrzyskie – w 75. Rocznicę Akcji „Burza”, 80. Rocznicę Wybuchu II Wojny Światowej i SETNĄ ROCZNICĘ ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI…

Po szaleńczym wirze kolejnego sezonu wycieczkowego… złapawszy nieco oddechu w Lasach Czartoszowskich… nacieszywszy się szaleństwem z piłą spalinową i siekierą;)… uświadomiłem sobie, że w 80. Rocznicę Wybuchu II Wojny Światowej i w trakcie obchodów Stulecia Odzyskania Niepodległości powinienem jeszcze raz przypomnieć o rocznicy Akcji „Burza”, która rozpoczęła się na terenach wschodnich II Rzeczypospolitej już zimą roku 1944… Czyli 31 lat po wyruszeniu z Krakowa Pierwszej Kompanii Kadrowej i 27 lat po Odzyskaniu Niepodległości przez Polskę… To bardzo znamienne daty – bardzo ze sobą powiązane – ciernistą wiązką Krwi i Chwały…

Las Czartoszowski - Góry Świętokrzyskie

A oto i Las Czartoszowski... Polski las krzyżami znaczony... Tędy też przetoczyła się wojenna nawałnica... Nie raz... To dobrze, że zaczynamy od Lasu, bo na nim skończymy tę opowieść... Tam uświadomiłem sobie wiele rzeczy ścinając drzewa na opał, ale wcześniej je za to przepraszając... Ten krzyż był kiedyś brzozowy... Krzyż typowy - leśny - żołnierski - partyzancki... Przejdziemy przez las... Wejdziemy do dużego miasta... i do lasu wrócimy - tak często było w naszej pokrętnej historii - zatem naprzód...

Polskie Państwo Podziemne – fenomenalny, konspiracyjny organizm państwowy – nie miało sobie równych w ogarniętej wojną Europie. Działały sądy podziemne, policja oraz partie polityczne, które podporządkowane były Delegaturze Rządu (na emigracji) na Kraj.

„Państwo podziemne działało bardzo sprawnie. Od sołtysa wsi, po delegata rządu. Każda instytucja miała starannie wyznaczony cel. Gdyby nie to – zniszczyłby nas głód i terror” – wspominał Henryk Pawelec ps. „Andrzej”żołnierz Oddziału AK „Wybranieccy” z Gór Świętokrzyskich.

Działała także podziemna armia. Już 27 IX 1939 r. w oblężonej przez Niemców Warszawie powstaje Służba Zwycięstwu Polski, na której czele staje gen. Michał Karaszewicz – Tokarzewski ps. „Torwid”, podporządkowana w 1940 r., utworzonemu na polecenie gen. Władysława Sikorskiego, Związkowi Walki Zbrojnej. ZWZ prowadziło działalność konspiracyjną zarówno pod okupacją niemiecką jak i sowiecką. Komendantem Głównym ZWZ (z siedzibą w Paryżu) został gen. Kazimierz Sosnkowski ps. „Godziemba”, a następnie, awansowany do stopnia gen. bryg., jego dotychczasowy zastępca – Stefan Rowecki ps. „Grot” (od 1938 r. do czerwca 1939 r. zastępca dowódcy 2. DP Leg. – z siedzibą w Kielcach – w stopniu płk. dypl.), który został także Komendantem Głównym Armii Krajowej, przemianowanej w 1942 r. z ZWZ.

Na czele struktury organizacyjnej ZWZ – AK stała Komenda Główna, której podlegały Okręgi – odpowiadające mniej więcej przedwojennym województwom. Okręgi dzieliły się na Obwody, pokrywające się najczęściej z granicami powiatu. Obwody w liczbie 2 – 5 tworzyły Inspektorat. Częścią składową Obwodów były Podobwody (najczęściej 4 – 6), zwane także Rejonami, obejmujące 1 – 3 gmin. Podobwody dzieliły się na Placówki – czyli wsie z najbliższą okolicą. Istniały także Obszary, obejmujące parę Okręgów, np. Obszar Lwów.

Dowódca Armii Krajowej - Michał Kaeaszewicz - Tokarzewski

Pierwszy Dowódca Polskiej Armii Podziemnej - gen. Michał Karaszewicz - Tokarzewski - Legionista Piłsudskiego, wielce uzdolniony oficer WP... (fot. - Lesław Bartelski, Armia Krajowa, Warszawa 1990). We wrześniu 1939 r. z pewnością nie zdawał sobie sprawy, że ostatni żołnierz, stworzonej przez niego Siły Zbrojnej w Kraju, polegnie z bronią w ręku w roku 1963... Sierżant Józef Franczak ps. "Lalek", zastrzelony w obławie SB pod wsią Majdan Kozic Górnych na Lubelszczyźnie 21. X 1963 r., był absolwentem Szkoły Podoficerskiej w Centrum Wyszkolenia Żandarmerii w Grudziądzu... Wojnę rozpoczął 1. IX 1939 roku...

„W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam cokolwiek by mnie spotkać miało” – tak brzmią słowa przysięgi składanej przez żołnierzy AK, natomiast przyjmujący przysięgę mówił: „Przyjmuje cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej, walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twym obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią”.

Właśnie te nazwy: Armia Polska, Armia Krajowa, miały pomóc w wewnętrznym scaleniu innych organizacji zbrojnych, a także miały wykazać, iż AK jest częścią sił zbrojnych na Zachodzie, działającą w okupowanym kraju, co, jak sądzono, miało spowodować traktowanie AK przez Sowietów, jako część sił alianckich.

Stefan Rowecki - Komendant Główny ZWZ -AK

Stefan Rowecki ps. „Grot” - Komendant Główny ZWZ - AK (fot. - Tomasz Szarota (1985) Stefan Rowecki "Grot", Warszawa, PWN) - Legionista, jeden z najbardziej utalentowanych - zwłaszcza w kwestii rozwoju i zastosowania techniki bojowej - dowódców Wojska Polskiego... Pewnie, będąc zastępcą dowódcy kieleckiej 2. DP Leg., nie zdawał sobie sprawy, że wojenny los postawi go na posterunku Dowódcy Sił Zbrojnych w Kraju w najtrudniejszym momencie ich rozwoju... Aresztowany przez Niemców - w wyniku piętrowej zdrady w ścisłym kręgu wywiadu AK - 30. czerwca 1943 r. - ustawicznie namawiany na różne sposoby do stworzenia kolaboracyjnego, antybolszewickiego "rządu polskiego" - zaraz po wybuchu Powstania w Warszawie został - prawdopodobnie na osobisty rozkaz Adolfa Hitlera - zamordowany w kazamatach KL Sachsenhausen... Ale Powstańcy Warszawscy już wtedy potrafili doskonale walczyć w mieście - głównie dzięki znakomitemu i ponadczasowemu opracowaniu Roweckiego - "Walki uliczne" z 1928 roku...

„… Byłaś dla nas radością i dumą,

jak stal prężna, jak żywioł surowa,

ustom – pieśnią, sercu – krwawą łuną,

Armio Krajowa …” – pisał w swym wierszu żołnierz AK – Zbigniew Kabata ps. „Bobo”

W okupowanym kraju działały trzy ośrodki podziemnej władzy. Władzę najwyższą w Polskim Państwie Podziemnym sprawował Delegat Rządu RP na Kraj – pełnomocnik rządu – w randze wicepremiera. Delegatami kolejno byli: Cyryl Ratajski (zm. 19 X 1942 r.), Jan Piekałkiewicz (zamordowany na Pawiaku 19 IV 1943 r.), Jan Stanisław Jankowski (aresztowany przez NKWD i zm. 13 III 1953 r. w sowieckim więzieniu) i Stefan Korboński (zm. na emigracji 23 IV 1989 r.).

Delegatura Rządu składała się z 18 departamentów, odpowiadającym ministerstwom. Krajową Reprezentację Polityczną – Podziemny Parlament – Radę Jedności Narodowej – tworzyły stronnictwa zwane „grubą czwórką”: Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Ludowe, Stronnictwo Narodowe i Stronnictwo Pracy. Komenda Główna AK kierowała sprawami wojskowymi. Taka struktura władz Polskiego Państwa Podziemnego z nieznacznymi zmianami przetrwała do końca okupacji niemieckiej i pocz. sowieckiej, by później przybrać inną formę.

tygodnik informacyjny AK

"Tygodnik Informacyjny" - jeden z organów prasowych ZWZ - AK - wydanie z 13. marca 1941 r. (Polona)... Ten numer Tygodnika - jak widzimy - zawiera tekst słynnej po dziś dzień - niezwykle poruszającej, powstałej w obozie internowania żołnierzy polskich w Bals w Rumunii, rozpowszechnionej później we Francji, a następnie w Wielkiej Brytanii, zaś potem w okupowanej Polsce - "Pieśni Żołnierzy Polskich", znanej dziś powszechnie jako "Modlitwa obozowa" (autor słów i muzyki: Adam Kowalski): "O Boże, skrusz ten miecz, co siekł nasz kraj...".

KG AK duży akcent kładła na tzw. „akcję scaleniową”, bo, choć podziemne partie polityczne podporządkowały się Delegaturze Rządu, to utworzone przez nie organizacje zbrojne oddawały się pod dowództwo AK z niemałymi oporami. Największymi z tych organizacji były: Bataliony Chłopskie – organ zbrojny SL oraz Narodowa Organizacja Wojskowa – powołana przez SN. Mimo zakrojonej na szeroką skalę akcji scaleniowej, część oddziałów BCh zachowała pełną lub częściową niezależność, a NOW weszła w 1942 r. w skład AK tylko częściowo, ponieważ doszło do rozłamu, w wyniku którego część żołnierzy NOW odmówiła fuzji i, wraz z organizacją Związek Jaszczurczy (wywodzącą się z Obozu Narodowo – Radykalnego), stworzyła – niezawisłe od AK – Narodowe Siły Zbrojne.

Deklaracja NSZ z 1943 r.

Deklaracja ideowo - polityczna Narodowych Sił Zbrojnych z 1943 r. (Polona)... Już wtedy dowództwo NSZ - w przeciwieństwie do dużej części dowództwa AK - zdawało sobie sprawę z nadchodzącej katastrofy... Dowództwo NSZ próbowało - zachowując niezależność organizacyjną i zwalczając na równi Niemców jak i Sowietów - opóźniać ogólnonarodowe wystąpienie zbrojne i oczekiwać w konspiracji na rozwój wypadków - wypadków korzystnych dla Polski... Niestety, takie wypadki nie nastąpiły... W konsekwencji również NSZ - pod własnym szyldem - zmuszone zostały już rok później do powstańczego wystąpienia zbrojnego przeciw obu okupantom - bez pardonu... Ale o tym niebawem szerzej...

Akcja scaleniowa, zakończona w lipcu 1944 r., doprowadziła do włączenia w skład AK zdecydowanej większości (z nielicznymi wyjątkami oddziałów BCh, NSZ – OP i pomniejszych) formacji zbrojnych, poza powołaną przez Sowietów – Armią Ludową. Zbrojne "podziemie komunistyczne" stawiało sobie za cel podstawowy budowę w Polsce ustroju sowieckiego, a cel ten mógł być osiągnięty jedynie poprzez utratę suwerenności państwowej i ścisłe podporządkowanie ZSRR. Nie można więc uznawać go za ruch niepodległościowy, a jedynie antyniemiecki. Początki tegoż podziemia sięgają 1940 roku. W roku 1942 jego nieliczne grupki połączyli emisariusze Komunistycznej Międzynarodówki – wysłani z Moskwy i zrzuceni ze spadochronami z sowieckich samolotów. Niektóre źródła podają, że, wylatując do Polski, śpiewali oni pieśń „szeroka strana nasza radnaja” i żywo rozprawiali o planach zbudowania „Polskiej Republiki Rad”

W tym celu powołano w 1941 r. tzw. Grupę Inicjatywną Komunistów Polskich. W styczniu 1942 r. w Warszawie, podczas konspiracyjnego zebrania „aktywu”, na którym postulowano walkę o „Polskę sowiecką”, powołano tzw. Polską Partię Robotniczą (ponoć nazwę tę wymyślił osobiście Stalin), a I sekretarzem jej Komitetu Centralnego został, przysłany przez władze ZSRR, Marceli Nowotko ps. „Stary”, „Marian”, który zginął w tymże roku w niejasnych okolicznościach (najprawdopodobniej w wyniku walki wewnątrzpartyjnej – czystki – podobnej do tych przeprowadzanych w ZSRR; ale także podobnej do wojny mafijnej). Wiosną 1942 r. PPR przystąpiła do tworzenia własnych oddziałów zbrojnych – Gwardii Ludowej (wobec której Polskie Państwo Podziemne zajęło negatywne stanowisko), przemianowanej 1 I 1944 r. na Armię Ludową

Marceli Nowotko

Marceli Nowotko - ps. "Marian", "Stary" - pierwszy Pierwszy PPR - przysłany do okupowanej przez Niemców Polski przez nowego okupanta - na rozkaz Stalina... (Helena Michnik, Ludwika Mosler "Historia Polski od 1795", Warszawa 1961, wyd. PZWS)... Źle zaczął i źle skończył...

Armia Ludowa była kontrolowana przez NKWD i pod jego czujnym okiem szkoliła własne struktury tzw. Bezpieczeństwa, a jej działania wojskowe były ściśle skoordynowane z działaniami Armii Czerwonej. Ta działalność bojowa AL skupiała się głównie na wysadzaniu pociągów, wiozących zaopatrzenie dla niemieckich jednostek frontowych, likwidacji pomniejszych oddziałów Wehrmachtu i policji, ale były takie rejony, gdzie aktywność AL przejawiała się w oczyszczaniu terenu w większym stopniu z tzw. „reakcji”, czyli niepodległościowego podziemia (tam gdzie było ono słabsze), niż z Niemców – co wspominał m.in. Mieczysław Moczar ps. „Mietek” – w latach 1942 – 1945 dowodzący obwodami: łódzkim, lubelskim i kieleckim GL – AL, a od 1945 r. członek KC PPR, zasiadający także później – od lat 80. XX w. – we władzach PZPR. Nic więc dziwnego, że większość żołnierzy podziemia niepodległościowego uważało AL za „V kolumnę Stalina” (wg wielu historyków, także wcześniej, bo już od 1942 r. członkowie PPR i GL wydawali Niemcom konspiratorów podziemia niepodległościowego; agentem Gestapo był m.in. Bolesław Bierut – późniejszy prezydent tzw. Polski Ludowej)

Organ prasowy Armii Ludowej

"Armia Ludowa" - organ prasowy sowieckiej V Kolumny w Polsce... (Polona)... Numer tego "sowieckiego szmatławca" ukazał się w przeddzień Akcji "Burza" i nawiązuje do dwóch lat "walki" GL - AL... Ta walka skierowana była na tzw. "szerokie tory" - tory łączące z ZSRR... Krew bratnia znaczyła tę "walkę" obficie, bardziej niż krew niemiecka w wielu przypadkach... W 1944 r. dowództwo AL było już pewne siebie i zwycięstwa, a właściwie pewni byli ich moskiewscy mocodawcy - pewni byli kolejnego podboju i rozbioru Polski... Ich celem była "Polska Republika Rad"...

Naczelnym celem Armii Krajowej natomiast, było przygotowanie kadr do ogólnonarodowego powstania przeciwko niemieckiemu okupantowi i uniemożliwienie okupacji sowieckiej kraju.

Już w początkowej fazie Akcji „Burza”, prowadzonej przez AK od początku 1944 r., Sowieci – po początkowym współdziałaniu bojowym z oddziałami AK – rozbrajali, aresztowali lub siłą wcielali do Armii Berlinga żołnierzy AK, zsyłając ich też masowo na Sybir (tak działo się zarówno na wschodnich, jak i na zachodnich ziemiach II RP)…

W sumie, wg różnych szacunków, w latach 1944 – 1945 wywieziono na Wschód od 30 do 50 tys. żołnierzy AK. Ich los podzieliły tysiące członków innych organizacji niepodległościowych. Jak podają niektóre źródła, szacuje się, że w listopadzie 1947 r. przebywało tam ok. 50 tys. Polaków, wywiezionych przez NKWD po 1944 r., a deportacje trwały nadal w latach 1949 – 1954. Wielu nigdy stamtąd nie powróciło …

„… Nie rabaty, nie barwy mundurów,

nie orderu wstęga purpurowa,

ale skowyt i krew pazurów,

Armio Krajowa …”         

Sybir - plakat z 1944 r.

Plakat z 1944 r. nieznanego autorstwa - najprawdopodobniej niemiecki - propagandowy... (Polona)... Niemcy oczywiście starali się wykorzystać - szczególnie pod koniec II wojny światowej - antysowieckie nastroje wśród Polaków, a zwłaszcza te, oparte o Zbrodnię Katyńską... Nic z tego nie wyszło... Polacy na równi nienawidzili obu okupantów - za ich wspólne początkowo, a potem oddzielne zbrodnie ludobójstwa... Niemcom nigdy nie udało się sformować z Polaków - w przeciwieństwie do wszystkich praktycznie ludów Europy pod jarzmem niemieckim - wojskowej siły współdziałającej z nimi, nie udało się im także sformować kolaboracyjnego "rządu polskiego" - w przeciwieństwie do wszystkich praktycznie ludów Europy pod jarzmem niemieckim... Sowietom niestety się to udało...                          

Po rozbrajaniu AKowców, wywózkach na Sybir i pierwszych walkach z NKWD na Wschodzie, stało się jasne, że nadchodzi nowa okupacja

Dnia 22 VII 1944 r., w chwili zajęcia Chełma, leżącego po zachodniej stronie Bugu, moskiewskie radio podało komunikat o powołaniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, „jako tymczasowej władzy wykonawczej”. Organ ten został zaprojektowany przez Stalina, podlegał ścisłej jego kontroli i był jedyną uznawaną przez niego „polską” władzą, mogącą sprawować rządy w kraju i reprezentować go na forum międzynarodowym. PKWN nie powstał jednak w rzeczywistości 22. lipca w Chełmie, lecz 21. lipca w Moskwie, a jego członkowie przybyli do Chełma 27. lipca...

Rząd RP w Londynie określił PKWN, zgodnie z prawdą, jako „marionetki i uzurpatorów całkowicie zależnych od Moskwy”. Natomiast PKWN uważał „emigracyjny »rząd« w Londynie i jego delegaturę w Kraju” za „władzę samozwańczą, władzę nielegalną”. Józef Stalin, depeszując 23 VII 1944 r. do Winstona Churchilla, pisał: „Nie znaleźliśmy w Polsce żadnych innych sił [oprócz PKWN], które mogłyby stworzyć polską administrację. Tak zwane organizacje podziemne, kierowane przez Rząd Polski w Londynie, okazały się efemerydami pozbawionymi wpływu”

Manifest PKWN

A oto i plejada zdrajców - najgorszych z możliwych... Zdrajców na usługach Moskwy - skład PKWN - plakat wydrukowany w Moskwie, choć jako "adres wydawniczy" podano Lublin... (Polona)... Warto zapoznać się z życiorysami tych sowieckich kreatur - osobiście zaakceptowanych przez Stalina - jako jego przedstawicielstwo "rządowe" - na okrojonych przez Wielką Trójkę ziemiach polskich... To wiele wyjaśnia...

„…Choć nagrodą było Ci wygnanie

kula w plecy, cela betonowa.

Co się stało – nigdy nie odstanie,

ARMIO KRAJOWA …”.

„Każda tyrania ma tylko jeden cel: utrwalanie własnej władzy” – stwierdził Michał Bakunin. Nie mniej bolesnym ciosem była zdrada zachodnich sojuszników…

 

 

Na terenie całej Kielecczyzny już we wrześniu 1939 r. powstają spontanicznie pierwsze organizacje niepodległościowe, m.in. Organizacja Orła Białego, Kadry Polski Niepodległej czy wreszcie Służba Zwycięstwu Polski, późniejszy Związek Walki Zbrojnej – Armia Krajowa. Okręg Radomsko – Kielecki AK „Rolnik” – później „Jodła”, podlegał bezpośrednio Komendzie Głównej AK w Warszawie i dzielił się na Inspektoraty. Siedzibą Inspektoratu i Obwodu były Kielce. Siły Okręgu w 1944 r., po scaleniu z BCh i NSZ, ocenia się na ok. 42 tys. ludzi. Oprócz Armii Krajowej, do najliczniejszych ugrupowań na tym terenie, należały: Bataliony Chłopskie, Narodowe Siły Zbrojne oraz w mniejszym stopniu Gwardia – Armia Ludowa.

Zgrupwanie AK "Ponury - Nurt" - Wykus - Góry Świętokrzyskie - 1943 r.

Wykus 1943... Góry Świętokrzyskie... Partyzanckie obozowisko Zgrupowań AK "Ponury - Nurt" - największego partyzanckiego związku taktycznego w tym czasie na zachód od Wisły w Europie... Komendant "Ponury"  - por. Jan Piwnik - dogląda prac obozowych... (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)

Już w styczniu 1944 r. Armia Czerwona przekroczyła granice II RP na Wołyniu. Od tego momentu datować trzeba powstańczy zryw Armii Krajowej w roku 1944 – Akcję „Burza”... W lutym tego roku z tamtejszych oddziałów AK – które do tego momentu zajmowały się głównie obroną ludności polskiej przed bestialskim ludobójstwem ze strony Ukraińskiej Powstańczej Armii – utworzono 27. Dywizję Piechoty Armii Krajowej. Dywizja, walcząc zaciekle z Niemcami, w kwietniu 1944 r. przez pewien czas współdziała z Armia Czerwoną, jako „sojusznikami naszych sojuszników”…  Jednak po odepchnięciu Sowietów na wschód przez Niemców, odcięta Dywizja przeszła w rejon Lubelszczyzny, a kilka pododdziałów przebiło się przez front i zostało wcielonych do Armii gen. Zygmunta Berlinga (od III 1937 r. do III 1939 r. – ppłk., dowódca kieleckiego 4. p.p. Leg.) , czyli „polskiej armii” u boku Stalina

27. Dywizja AK - Wołyńska

Przysięga żołnierzy 27. Dywizji Piechoty AK - Wołyń... zima 1943/44 r. (IPN) Tak rozpoczynało się Powstanie Roku 1944... Akcja "Burza" - Powstanie Sierpniowe... Ci żołnierze na zdjęciu jeszcze nie zdają sobie sprawy, co ich czeka... Nie zdają sobie sprawy, że wojenna zawierucha i nowy okupant, nadciągający ze Wschodu, rzucą ich na zawsze z dala od rodzinnej ziemi... że Polska nigdy już tam nie powróci...

W ramach Akcji „Burza” oddziały Armii Krajowej podejmują próby wyzwolenia dwóch najważniejszych polskich miast na Wschodzie Kraju – Wilna i Lwowa – współdziałając z oddziałami sowieckimi w walce z Niemcami…

Już na Wołyniu mieliśmy do czynienia z rozbrajaniem przez Sowietów żołnierzy Armii Krajowej. Zjawisko to na dużą skalę miało miejsce podczas walk o Lwów w dniach 23 – 26 VII 1944 r. i w wielu innych miejscowościach Polski południowo – wschodniej. Po początkowym współdziałaniu z Armią Czerwoną w walkach z Niemcami, AKowcy są otaczani przez NKWD i – w przypadku odmowy wcielenia do Armii Berlinga, deklaracji wierności Rządowi RP w Londynie oraz nie uznania tzw. Linii Curzona – rozbrajani, a następnie zamykani w więzieniach… czeka ich śmierć lub Sybir…

Walki o Lwów w 1944 r.

Walki uliczne we Lwowie - czerwonoarmiści w natarciu (fot. wikimedia commons)... Nadchodzi z całą mocą nowy okupant, który - mimo tzw. Powstania Lwowskiego AK w ramach Akcji "Burza" i wspólnej walki z Niemcami - brutalnie rozprawia się z tysiącami żołnierzy Obszaru Lwowskiego AK... Na Wschód jadą transporty i... transporty...

Natomiast na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie doszło do zaciętych walk pomiędzy AKowcami a Sowietami… Już wiosną 1943 r. dochodzi do mordów, pacyfikacji wsi i krwawych zmagań żołnierzy AK z partyzantką sowiecką. I właściwie od tego momentu powinniśmy datować czas Kolejnej Walki z Bolszewikami – tzn. 1943 – 1963… Dla przykładu – 8 V 1943 r. sowiecka Brygada im. Stalina pacyfikuje miasteczko Naliboki, mordując 129 Polaków… 26 VIII 1943 r. nad jeziorem Narocz oddziały sowieckie likwidują – współpracujący z nimi w walce z Niemcami – trzystuosobowy oddział AK pod dow. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”… dowódca – wraz z 80 ludźmi – żołnierzami oddziału oraz członkami siatki terenowej – został zamordowany… Historia tych walk i zbrodni sowieckich jest bardzo długa i zajmująca, ale to temat na odrębną opowieść… W każdym razie…

Sowiecka partyzantka - 1944 r.

Sowiecka partyzantka na Wileńszczyźnie - 1944 r. (fot. wikimedia commons)... Nadciąga "Czerwona zaraza"...

Próba opanowania przez pułki AK Wilna, przeprowadzona pod kryptonimem „Ostra Brama” – szeroko zakrojona operacja wojskowa realizowana w dniach 7 – 13 VII 1944 r. – skazana koniec końców na współdziałanie z Armią Czerwoną – jak się domyślamy… zakończyła się rozbrajaniem AKowców, głównie w Puszczy Rudnickiej, przymusowym wcielaniem do Armii Berlinga albo uwięzieniem… czyli jak wyżej – Sybirem lub śmiercią… Dobitnym przykładem sposobu postępowania NKWD wobec legalnego Wojska Polskiego w Kraju, niech będzie los Komendantów tamtejszych Okręgów AK

Walki o Wilno - 1944 r.

Walki o Wilno w 1944 r.- operacja "Ostra Brama" - żołnierze AK i czerwonoarmiści na ul. Wielkiej... w tle Cerkiew Piatnicka (fot. NAC)... Wkrótce to "braterstwo broni" przerodzi się w zdradę, śmierć i Sybir...

Dwa obrazy…

Pułkownik Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk” – Komendant Okręgu Wileńskiego AK – zostaje podstępnie aresztowany 17. lipca w czasie rozmów z Sowietami i uwięziony w Wilnie, następnie w Moskwie i w obozach NKWD w Diagilewie, zaś potem w Griazowcu, skąd ucieka i przedostaje się do Wilna. Tam znów zostaje aresztowany i odesłany pod nadzór sowieckich władz w okrojonej ojczyźnie.

W 1948 r. zostaje ponownie aresztowany przez UB i osadzony w więzieniu mokotowskim w Warszawie, gdzie – ciężko chory na gruźlicę – umiera 29 IX 1951 r. w więziennym szpitalu… Być może przed śmiercią ma przed oczyma sceny z Wilna ogarniętego przez Sowietów… Być może widzi i słyszy swoich żołnierzy – tysiące siedzących na ziemi w ze skrępowanymi rękami, pod bolszewickimi bagnetami – krzyczących: „My chcemy Wilka!”

Aleksander Krzyżanowski "Wilk"

Aleksander Krzyżanowski ps. "Wilk" (fot. z okresu międzywojennego - Centralne Archiwum Wojskowe)... "My chcemy Wilka!"...

Podpułkownik Maciej Kalenkiewicz ps. „Kotwicz”żołnierz Oddziału Wydzielonego WP pod dow. majora H. Dobrzańskiego „Hubala”, Cichociemny, jeden z najzdolniejszych dowódców WP w historii – Komendant Okręgu Nowogródzkiego AK – dobitny przykład świadomego – do głębi – wyboru walki o Niepodległą na Wschodnich Rubieżach RP aż do śmierci… W końcu czerwca 1944 r. – idąc z Puszczy Nalibockiej na czele wiernych podkomendnych, zaprawionych w bojach z Niemcami i Sowietami, aby wziąć udział w Operacji „Ostra Brama” (której koncepcji był twórcą) – zostaje w czasie walk z Niemcami pod Dyndyliszkami i Kwiatkowcami poważnie ranny w prawą rękę (miał pecha do postrzałów w ręce – obie…). Konieczna jest amputacja… Wyłącza to „Kotwicza” z czynnego udziału w walkach o Wilno nocą 6/7 VII 1944 roku.

Maciej kalenkiewicz - "Kotwicz"

Maciej Kalenkiewicz ps. "Kotwicz" - fot. z 1940/1941 r. - w mundurze WP na Zachodzie (NAC)... Miał "Kotwicz" pecha, czy też miał szczęście zaświadczyć - swoim życiem, szlakiem bojowym, ranami i śmiercią - o Niepodległej na Wschodzie...

Po rozbrojeniu oddziałów AK przez Sowietów i uwięzieniu ich pod Wilnem, „Kotwicz”, na czele pozostałych mu do dyspozycji żołnierzy, wycofuje się do Puszczy Rudnickiej, gdzie już 20 VII 1944 r. zwycięsko wychodzi z obławy NKWD nad Jeziorem Kiernowo…  

„Zza drzew zbliżają się gęstą tyralierą spłowiałe drelichy Krasnej Armii. Idą. Cisza jest przerażająca, nawet ptaków nie słychać. Nie pada ani jeden przedwczesny strzał. Ale nie ma dwuznaczności: życie za życie. I wtedy, gdy są już tak blisko i tak dobrze widoczni, wtedy ze środka oddziałów, z traw leśnych, paproci, podnosi się bezręka postać w polówce, jakby w zwolnionym tempie, i bez pospiechu pada spokojnie komenda: ognia – skokami naprzód. Zrywa się jeden przeciągły grzmot i poświst, urywa się jakby na wyliczonej ilości naboi i już bez komendy, w rytmie, jak najwspanialsze wojsko, skok i salwa, skok i seria […] Znikają spłowiałe widma, nie ma żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna puszcza. Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie” – wspominał Mieczysław Nawrocki („Szlakiem Narbutta”, Biuletyn Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej nr 7/1993)...

"Kotwicz" w walce z NKWD nad Jeziorem Kiernowo

"Ognia – skokami naprzód! (...) Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”... Tak "Kotwicz" wyprowadza swoje wojsko z obławy NKWD...

„Kotwicz” – wierząc w trwanie z bronią w ręku na tamtych terenach RP i dawanie tym samym świadectwa polskości tych ziem do czasu konferencji pokojowej – mozolnie odbudowywał po sowieckich aresztowaniach struktury konspiracyjne w piekielnie trudnych warunkach… Nie wiedział niestety, że los całego kraju został już przesądzony przez „sojuszników” i „sojuszników naszych sojuszników”

Ustawicznie i zajadle ścigany przez wojska NKWD, dnia 21 VIII 1944 r. – gdy w Warszawie trwa już zaciekła walka powstańcza z Niemcami, płoną gruzy Starówki, trwa zagłada Stolicy i Jej Bohaterów przy cichym przyzwoleniu Stalina – we wsi Surkonty „Kotwicz”, otoczony przez „Krasnych”, staje do swojej ostatniej walki… Wieś szczelnym kordonem otacza sowiecka grupa operacyjna III batalionu 32. Zmotoryzowanego Pułku NKWD oraz Rejonowego Oddziału NKWD z Radunia. Walka – niezwykle zacięta, bez pardonu – jest jak leśne piekło błyskawic i gromów… Oddział ppłk. „Kotwicza” zostaje niemal doszczętnie rozbity – walczy do końca… Są to kolejne „Polskie Termopile”… Według różnych źródeł ginie pod Surkontami 32 – 36 żołnierzy AK, w tym 3 – 6 oficerów z „Kotwiczem” na czele; straty sowieckie szacuje się na 130 – 132 zabitych… Bolszewicy dobijają rannych w okrutny sposób… Tylko kilku ludziom udaje się wyrwać z tego szatańskiego kotła…

"Szlakiem Narbutta" - organ prasowy AK Ziemi Lidzkiej

„Szlakiem Narbutta”, Biuletyn Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej (Polona)... Numer z maja 1944 roku... Niedługo tymi polskimi powstańczymi szlakami Ziemi Lidzkiej przejdą z łoskotem i dymem pożarów sowieckie zagony... Warto też zwrócić uwagę na prawy górny róg powyżej ukazanej okładki pisma - Biblioteka przy KC PZPR... Tam można było w czasie sowieckiej okupacji oficjalnie czytać prawdę o "czarnej Reakcji polskiej - Armii Krajowej"...

„Powód tragedii – niekonspiracyjny, brawurowy opór jako protest za hańbę rozbrojenia w Puszczy Rudnickiej. Kotwicz miał w czasie walki 2 godziny przerwy. Zrezygnował z wycofania się, choć nie miał prawie strat” – czytamy w depeszy p.o. Komendanta Okręgu Nowogródzkiego AK do Naczelnego Wodza z 27 VIII 1944 roku…

 

A przecież niecałe dwa miesiące temu żegnał – poległego śmiercią bohatera w walce z Niemcami o sztützpunkt Jewłaszedowódcę VII Batalionu 77. Pułku Piechoty AKporucznika Jana Piwnika ps. „Ponury”, „Donat” – swoją „Prawą Rękę” (jakkolwiek to – patrząc na powyższe – nie zabrzmi…), żegnał Bohatera – legendarnego dowódcę Partyzanckich Zgrupowań AK z Gór Świętokrzyskich, który swoją partyzancką legendą dorównał już wtedy „Hubalowi”… Żegnał przyjaciela… Przyjaciela, który pewnie bardzo przydałby się „Kotwiczowi” pod Surkontami…

Tak się jakoś złożyło – pewnie nie przypadkiem – że obaj w lutym 1944 r. przybyli na Nowogródczyznę z Warszawy, jako specjalna grupa Kedywu„Ponury” wziął ze sobą czterech zaprawionych w bojach żołnierzy z Gór Świętokrzyskich… Obaj cieszyli się, że będą wreszcie razem współpracować – wreszcie – dwaj legendarni dowódcy…  Idealni razem na trudne czasy… Są z nimi i inni Cichociemni… Obaj też mają wyraźnie złe przeczucia… „Ponurego” dręczyła zdrada „Motora” i odsunięcie go z dowództwa nad świętokrzyskimi Zgrupowaniami Partyzanckimi AK

„»Kotwicz« także był markotny. Wejście na teren Nowogródczyzny stawiało także jego przed ciężkimi zadaniami. A może obaj przeczuwali, że stamtąd już nie wrócą” – pisał Cezary Chlebowski w swojej książce „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”

Porucznik Jan Piwnik "Ponury" - dowódca Zgrupwań Partyzanckich AK w Górach Świetokrzyskich

Por. Jan Piwnik „Ponury” na Szczytniaku – Góry Świętokrzyskie - grudzień 1943 r. (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)... Być może już wówczas "Ponury" miał złe przeczucia na przyszłość... A przecież był dopiero co po ślubie...

I wypełniło się… Jewłasze…  Wilno… Puszcza Rudnicka… Surkonty…

Panie Pułkowniku… Major Henryk Dobrzański – „Hubal”„Szalony Major” – Twój dowódca ze 110. Pułku Ułanów i Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego – byłby z Ciebie dumny… „Ponury” byłby z Ciebie dumny… Cześć i Chwała Bohaterom!...

Tylko czy ten brawurowy i krwawy protest choćby w małym ułamku dostrzeżono na Zachodzie?... Czy poruszył on choćby odrobinę tamte syte sumienia?... Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie…

Idźmy dalej…

Do walk z Niemcami na bardzo dużą skalę doszło w Okręgu Lubelskim AK, gdzie już przed Akcją „Burza” natężone walki przypominały zbrojne powstanie – zwłaszcza na Zamojszczyźnie. Warto przypomnieć bitwę w Lasach Janowskich i Puszczy Solskiej w czerwcu 1944 roku. Na tamtym terenie oddziały AK samodzielnie, lub współdziałając z Sowietami, wyzwoliły z rąk niemieckich wiele miejscowości. Następnie… został powtórzony znany nam już – powyżej opisany – scenariusz – rozbrajanie AKowców, przymusowe wcielanie do Armii Berlinga lub uwięzienie i… śmierć lub Sybir… Wobec takiej właśnie sytuacji politycznej, tamtejsze oddziały AK rozformowały się albo przeszły do głębokiej konspiracji.

Trzeba tu dodać, że w dniach sierpniowego natężenia walk z Niemcami – od 6 do 31 VIII 1944 r. – wojska sowieckie otaczają i rozbrajają – idące z na odsiecz Powstańczej Warszawie – Dywizje Piechoty AK – m.in. Okręgu Lubelskiego i Polesie – w tym 3., 9., 20. i 30. Scenariusz jest znany – żołnierze są więzieni, mordowani i wywożeni na Sybir. Uwięzieni zostają przejściowo w… dopiero co wyzwolonym… niemieckim obozie zagłady na Majdanku

Akcja "Burza" w Lublinie - 1944 r.

Akcja "Burza" - Powstanie Sierpniowe - w Lublinie (Centralne Archiwum Wojskowe)... Ci dwaj młodzi chłopcy - żołnierze Armii Krajowej - zapewne pełni nadziei na Zwycięstwo i Wolną Polskę - byli świadkami i współautorami porażki Niemców i świadkami oraz ofiarami zdradzieckiego ciosu ze strony Sowietów... Nadeszła tzw. "Polska Lubelska"...

Latem 1944 r. Niemcy ponoszą duże straty i cofają się gwałtownie na wszystkich frontach… Na froncie wschodnim Armia Czerwona w dniach 25 – 30 VII dociera do Wisły…

Dnia 26. czerwca 1944 r. Komenda Okręgu AK „Jodła” wydała wytyczne do Akcji „Burza” na Kielecczyźnie, określając jej trzy fazy: „Czujność”, „Deszcz” i ewentualne powstanie. Dawne oddziały partyzanckie AK – m.in. „Ponurego – Nurta” oraz „Barabasza” – i częściowo BCh weszły w skład batalionów, pułków i dywizji Kieleckiego Korpusu AK oraz jego jednostek osłonowych. Zmobilizowano także znaczną część członków terenowych siatek konspiracyjnych. Z oddziałami, które dołączyły z obszaru innych Okręgów AK, Korpus liczył ok. 10 tys. żołnierzy (z jednostkami okołokorpuśnymi). Zorganizowane w ten sposób jednostki po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej miały stać się natychmiast – wobec Sowietów – związkami taktycznymi regularnej Armii Polskiej. Nadano im numerację i nazwy jednostek WP, stacjonujących na tym terenie do 1939 r. – taki system wprowadzono w czasie „Burzy” na terenie całego kraju.

W czasie sprawnie przygotowanej i przeprowadzonej mobilizacji, powstały:

2. Dywizja Piechoty Legionów AK pod dow. pułkownika Antoniego Żółkiewskiego ps. „Lin”Komendanta Inspektoratu Sandomierz, w skład której weszły:

2. pułk piechoty Leg. AK – utworzony siłami Inspektoratu Sandomierz, w skład którego weszły oddziały: Zgrupowania Oddziałów „Ponury – Nurt” pod dow. por. cc. Eugeniusza Gedymina Kaszyńskiego ps. „Nurt” – jako I Batalion; oddziały AK„Jędrusiów”, „Orlicza”, „Barwy Białe”, oddziały BCh„Nawrota” i „Orkana” oraz pomniejsze oddziały; dowódcą 2. p.p. Leg. AK zostaje mjr. A. Wiktorowski ps. „Kruk”; liczebność pułku – ok. 1 300 żołnierzy,

Zgrupowania Oddziałów "Ponury - Nurt" - Wykus 1943 r. - Góry Świętokrzyskie

Żołnierze Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury - Nurt" - Wykus - Góry Świętokrzyskie - lato 1943 r. (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)

3. pułk piechoty Leg. AK – zorganizowany w Lasach Koneckich z sił Inspektoratu Końskie (Starachowice), w skład którego weszły oddziały: por. Antoniego Hedy ps. „Szary” – jako II Batalion oraz mniejsze oddziały AK; w czasie walk pułku wcielony w jego skład został – jako III Batalion – batalion partyzancki z Puszczy Kozienickiej, w skład którego wchodziły m.in. oddziały „Huragana”, „Maruśki” oraz oddział BCh „Tomasza”; liczebność pułku wzrosła wówczas do ok. 1 900 żołnierzy; dowódcą pułku mianowano kapitana Stanisława Poredę ps. „Świątek”,

Oddział AK por. Antoniego Hedy "Szarego" - Góry Świętokrzyskie

Żołnierze "Szarego" - trzeci od lewej por. Antoni Heda ps. "Szary" (fot. ze zbiorów Teresy Hedy - Snopkiewicz)

4. pułk piechoty Leg. AK – utworzony siłami Inspektoratu Kielcekontynuator tradycji najsłynniejszej jednostki bojowej w dziejach Wojska Polskiego – „Czwartaków”, w którego skład weszły oddziały: por. Mariana Sołtysiaka ps. „Barabasz” - "Wybranieccy" – jako I Batalion (sformowany w Lasach Cisowskich), „Wilka”, „Kajtka” oraz pomniejsze – jako II Batalion (powstały w lesie Gruchawka k. Kielc); liczebność pułku w czasie walk wzrosła do ok. 1 200 żołnierzy; dowódcą pułku zostaje mjr. Józef Włodarczyk ps. „Wyrwa”,

Oddział AK "Wybranieccy" - Góry Świętokrzyskie

Oddział AK "Wybranieccy" - 1943 r. (fot. ze zbiorów H. Pawelca ps. "Andrzej" - SRH "JODŁA")

7. Dywizja AK pod dow. pułkownika dypl. Gwidona Karola Kawińskiego ps.: „Czesław”, „Rudolf”, „Wujek”, w której skład weszły:

27. pułk piechoty AK i 74. pułk piechoty AK – powstałe z sił Inspektoratu Częstochowa. W skład Dywizji wszedł m.in. słynny oddział AK z Lasów Włoszczowskich – dowodzony przez legendarnego „Marcina” – por. Mieczysława Tarchalskiego (74 p.p. AK). Dowódcą 27. p.p. AK był mjr. F. Polkowski ps. „Kornak”, zaś 74. p.p. AK – kolejno – mjr. Hipolit Świderski ps. „Jur”, „Szary”Komendant Obwodu Włoszczowa, a następnie mjr. Adam Szajna ps. „Roztoka”, „Kruk”Szef Oddziału I Komendy Okręgu, Komendant Obwodu Włoszczowa. Dywizja liczyła ok. 1 400 żołnierzy,

por. Mieczysław Tarchalski "Marcin"

Porucznik Mieczysław Tarchalski ps. "Marcin" - fotografia z ok. 1920 r. (www.tarchalski.friko.pl - autor: Julian Tarchalski)... Ten wyjątkowy dowódca partyzancki - ranny w wojnie 1920 roku i odznaczony Krzyżem Walecznych, wybitny leśnik, którego wybuch II wojny światowej zastał na posterunku - w lesie właśnie, a z którego to lasu nie prędko miał wyjść - już jesienią 1939 r. rozpoczął działalność konspiracyjną z dużym rozmachem (sobie właściwym)... Od czerwca 1943 r. w Lasach Włoszczowskich na czele oddziału dyspozycyjnego Obwodu Włoszczowskiego AK... W Akcji "Burza" dowódca wybitny - obdarzony wręcz nieludzkim instynktem wyczucia pola walki - zadał Niemcom potężne straty w ludziach i sprzęcie... Aresztowany w styczniu 1945 r. przez NKWD, przeżył druzgocące trzy lata w łagrze sowieckim w Kandałakszy w obwodzie murmańskim, powracając do kraju jako wrak człowieka w 1947 roku... W 1950 r. aresztowany przez UB, katowany fizycznie i psychicznie, wyszedł na wolność w 1956 roku... Potem znów był las... Inaczej - może pierwotnie mu przypisany... Pracował w Okręgowym Zarządzie Lasów Państwowych w Szczecinie, był głównym inicjatorem powstania w 1960 r. Wolińskiego Parku Narodowego... Las... Inny las... W lesie ukojenie zawsze znajdował... do śmierci...

72. Pułk Piechoty AK - powstały z sił Inspektoratu Radomskiego w Lasach Przysuskich - liczył ok. 500 żołnierzy, a dowodził nim mjr. W. Wysiński ps. "Stefan".

Wyżej wymienione jednostki stworzyły właśnie Kielecki Korpus AK, którym dowodził pułkownik Jan Zientarski – „Mieczysław”, „Ein”.

Przejdźmy teraz do jednostek okołokorpuśnych i jednostek współdziałających z Korpusem:

25. Pułk Piechoty AK – organizacyjnie podległy Okręgowi Łódzkiemu AK – utworzony siłami Inspektoratu Piotrkowskiego AK – formowany w lasach nad Pilicą k. Zarzęcina, a następnie w Lasach Przysuskichliczył ok. 1 200 żołnierzy, a dowodził nim mjr. Rudolf Majewski ps. „Roman”, „Leśniak”; w jego skład weszły m.in. legendarne oddziały partyzanckie: „Wichra” – por. Witolda Kucharskiego i „Bończy” – por. Kazimierza Załęskiego.

Kazimierz Załęski ps. "Bończa"

Generał Kazimierz Załęski ps. "Bończa" - fot. z 2008 r. (ze zbiorów Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Kielcach)... Kolejny mistrz wojny partyzanckiej... Żołnierz kampanii 1939 roku... Jeden z pierwszych konspiratorów i partyzantów II wojny światowej... Niemcy bali się go jak ognia... Mieli powody - setki zabitych frontowców, żandarmów, gestapowców, szpicli itp. Odznaczony m.in. Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych... W "Burzy" - dowódca batalionu - jeden z ostatnich, który przeszedł do konspiracji, niemal natychmiast obejmując stanowisko Komendanta NIE w Kielcach - konspiracji antysowieckiej... Jako jeden z pierwszych powojennych studentów geologii na Uniwersytecie Wrocławskim, zostaje aresztowany przez UB i poddany okrutnemu śledztwu w Łodzi... Potem odsiadka we Wronkach i niewolnicza praca w kopalni "Jawiszowice"... Na "wolność" wychodzi w 1956 roku... Pracuje jako geolog w Kielcach... Bada tajemnice Ziemi... Ziemi, która o mały włos nie skryła go na zawsze... Bada do śmierci... Do chwili, kiedy w końcu ziemia skryje jego doczesne szczątki w roku 2009... Spoczął - na własne wyraźne życzenie na cmentarzu w Żarnowie - wśród swoich towarzyszy broni z 25. pułku piechoty AK.

Niezależnie od wyżej wymienionych jednostek powstało szereg oddziałów , których zadaniem było pozostanie w macierzystym rejonie i osłanianie działań Korpusu oraz chronienie ludności cywilnej, a oto największe z nich:

Iłżecki Pułk Piechoty – sformowany w lasach Iłżeckich i tam stale działający – liczący w końcu września 1944 r. ok. 700 żołnierzy, a dowodzony przez por. Wincentego Tomasika ps. „Potok”,

Jędrzejowski Pułk Piechoty, dowodzony przez kpt. Kacpra Niemirskiego „Mira” – przebywający w Obwodzie Jędrzejówliczył ok. 300 żołnierzy i – łącznie z tzw. Kieleckim – Świętokrzyskim – Pułkiem Piechoty pod. dow. mjr. Romana Piechowskiego ps. „Robert” (ok. 250 ludzi) – tworzył zalążek Kieleckiej Brygady Piechoty, dowodzonej przez ppłk. Józefa Mularczyka „Żora”.

Oddział partyzancki "Żbika" AK - Góry Świętokrzyskie

Odział partyzancki AK pod dow. Jana Sieradzana ps. "Żbik" (stoi - czwarty z prawej) w okolicy Chęcin - fot. z 1943 r. (ze zbiorów ŚZŻAK w Kielcach)... W "Burzy" oddział ten stanie się podwaliną 2. kompanii Świętokrzyskiego Pułku Piechoty AK... Jeszcze przed walką powstańczą w ramach "Burzy" oddział "Żbika" podejmuje wiele udanych i brawurowych akcji... Ma w swych szeregach kilku wybitnych żołnierzy, m.in. Henryka Ziółkowskiego ps. "Lech" (stoi - pierwszy od prawej)... "Lech" otrzymał przypadkowo postrzał w brzuch... Paskudna rana... jedna z najgorszych... Przeżył dzięki własnej determinacji, cierpliwości i niezwykłej sile organizmu... Przez miesiąc przyjmował - i to stopniowo - jedynie płyny... Ale to historia na zupełnie odrębną opowieść... 

Wraz z pomniejszymi jednostkami okołokorpuśnymi i współdziałającymi z Kieleckim Korpusem AK dawało to wszystko liczbę ok. 10 000 żołnierzy – żołnierzy dobrze uzbrojonych i wyszkolonych.

Ponadto po rozbiciu 29 IX 1944 r. pod Jaktorowem (Budy Zosine) Grupy AK „Kampinos”  (ok. 1 200 żołnierzy) – idącej pod naporem Niemców w kierunku Gór Świętokrzyskich pod dow. mjr. Alfonsa Kotowskiego „Okonia” – przyłączają się do jednostek AK na Kielecczyźnie żołnierze, którym udało się wyjść cało z tego śmiertelnego niemieckiego kotła, na czele z grupą ok. 100 ludzi pod. dow. por. Adolfa Pilcha ps. „Góra”, „Dolina”, którzy dołączają do 25. p.p. AK.

Porucznik Adolf Pilch – „Góra”, „Dolina” – Cichociemny (zrzucony do Polski w 1943 r.) – partyzant trzech puszczy: Nalibockiej, Kampinoskiej i Świętokrzyskiej – to postać niezwykle barwna i ciekawa, zasługująca na odrębną opowieść… Dodajmy tylko, że był on w wyżej opisanej specjalnej grupie Kedywu, która w lutym 1944 r. przybyła z Warszawy na Nowogródczyznęw tej samej grupie, co „Kotwicz” i „Ponury”… Jemu się udało… przeżył wojnę… zmarł w 2000 r. w Wielkiej Brytanii, gdzie przedostał się już w 1945 r., uchodząc przed Sowietami przez Czechosłowację…

Adolf Pilch ps. "Dolina"

Następna partyzancka legenda - por. Adolf Pilch ps. "Góra", "Dolina" - fot. z 1944 r. (NAC)... Jak wyżej zapisano - pistolet jakich mało... Oj ciężko Szkopy i Ruscy z nim mieli... Bardzo ciężko... Partyzant Trzech Puszczy... A jego ludzie, którzy przyszli ze swym Komendantem w Góry Świętokrzyskie, przebywając tak ciężki szlak bojowy, byli prawdziwą partyzancką elitą... Adolf... podobno trochę wstydził się tego popularnego wówczas imienia... Może też dodawało mu siły... Był potomkiem szkockich emigrantów, jego rodzinne strony, to Beskidy, nauki pobierał w Cieszynie, potem w Warszawie... W 1939 r. niezmobilizowany - przez Węgry, Rumunię przedostał się do Jugosławii... Niczym Franek Dolas;) Ale nie ma prawie nic śmiesznego w tej opowieści... Potem walki we Francji, Anglia i skok do Polski... Hen na Wschodzie w Puszczy Nalibockiej - w obliczu zdrady i osamotnienia, braku amunicji i głodu - przeciwko wielkim siłom partyzantki sowieckiej bezwzględnie niszczącej oddziały AK - zawiera pakt z diabłem - z Niemcami - nie ma wyjścia, chcąc przeżyć... Z 40 ocalałych tworzy szybko zgrupowanie oddziałów w sile ok. 800 żołnierzy - toczy ok. 200 walk z Sowietami, m.in. z osławionymi rzeźnikami - Braćmi Bielskimi... Jest napominany ostro przez KG AK, aby przerwać pakt o nieagresji z Wehrmachtem... W obliczu zbliżającego się frontu sowieckiego, przeprowadza swoje wojsko wraz z taborami (ponad 100 furmanek) przez 400 km piekła, przeprawiając się przez most na Wiśle pod Nowym Dworem Mazowieckim - zupełnie jawnie - pośród przegrupowujących się oddziałów niemieckich... Pakt z Niemcami widać obowiązuje... Z tego powodu ma już za chwilę sporo kłopotów, ale koniec końców KG AK rozumie, dlaczego - w obliczu sowieckiej rzeźni na Wschodzie - tak musiało się stać... "Góra" zmienia pseudonim na "Dolina", zostaje zrehabilitowany (z zastrzeżeniem - "w walce") i wraz ze swymi podkomendnymi włączony w skład Grupy AK Kampinos... Dalej już mniej więcej wiemy...

Jego udziałem była zatem niezwykle trudna walka na Wschodnich Rubieżach RP zarówno z Sowietami, jak i z Niemcami oraz policją białoruską… Z dalekiej Puszczy Nalibockiej, bijąc się aż pod Mińskiem – na czele Zgrupowania Stołpeckiego AK, w lipcu 1944 r. przechodzi w rejon Puszczy Kampinoskiej… Dalej już wiemy… Dalej są przed nim świętokrzyskie knieje i walka tutaj aż do stycznia 1945 roku… Na pewno do Tej postaci i niesamowitych meandrów Jej burzliwego żywota jeszcze kiedyś wrócę… Ale idźmy dalej…

Po upadku Powstania Warszawskiego – na początku października 1944 r. – docierają w Góry Świętokrzyskie także ci żołnierze AK, którzy uniknęli niewoli niemieckiej i również walczą tutaj praktycznie do końca 1944 roku.

Ale to nie wszystko… Obraz sytuacji ówczesnej na Kielecczyźnie, nakreślony tylko w oparciu o struktury bojowe Armii Krajowej, byłby mocno niepełny

Bowiem, w okresie Akcji „Burza”, na omawianym terenie działały też silne zgrupowania innych struktur podziemnych

Przypomnijmy, że na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. duży obszar o pow. ok. 1 000 km², sąsiadujący bezpośrednio od południa z Okręgiem AK "Jodła", został na parę tygodni (24. VII – 12. VIII) opanowany przez oddziały partyzanckie AK, BCh i AL, które wykorzystały chaos wśród cofających się – pod naporem Sowietów – wojsk niemieckich w czasie walk o przyczółki na Wiśle. Obszar ten – leżący głównie na Ponidziu i Miechowszczyźnie – nazwano „Republiką Pińczowską”, nawiązując do pierwszej Republiki Pińczowskiej, powstałej w 1918 roku. Przez ten krótki czas działa tam także polska administracja cywilna.

Pińczów - Ponidzie

Pińczów - fot. z 2006 r. - widok ze Wzgórza Świętej Anny na kościół i klasztor Reformatów na Mirowie...Dziś senne miasteczko malowniczo "opasane wstęgą Nidy" - niegdyś sławny gród Małopolski z historią tak bogatą, że niejedno miasto w Polsce pobladłoby z zazdrości... Tenże Pińczów - pamiętający m.in. Oleśnickich, Jana Długosza, Piotra Statoriusa - Stojeńskiego, Jana Łaskiego, Santi Gucciego, ordynatów Myszkowskich, Annę Mohylankę, ojca Augustyna Kordeckiego, Jana Chryzostoma Paska, Eliasza z Pińczowa, Hugona Kołłątaja, generała Henryka Dembińskiego, Aleksandra Wielopolskiego, Adolfa Dygasińskiego, bł ks. Józefa Pawłowskiego... - i można by tak długo wyliczać - na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. znów stał się centrum istotnych dla historii Polski zdarzeń - tzw. "Powstania Pińczowskiego"... Stał się stolicą tzw. "Drugiej Republiki Pińczowskiej" - skrawka Wolnej Polski - opanowanego przez oddziały partyzanckie różnych barw... Tu znów zawitała - jak kilkadziesiąt lat wstecz - Niepodległa... Zawitała wcześniej niż do Warszawy - po wybuchu w stolicy Powstania...

Na początku sierpnia 1944 r. – z powodów oczywistych i wyżej opisanych – bardzo mocno aktywizuje się i rośnie w siłę Armia Ludowa (do tej pory nieliczna, bez poparcia społecznego i słabo uzbrojona) – zasilana już bezpośrednio – na niewielkie odległości w broń, amunicję i ludzi przez Armię Czerwoną. Powstają wtedy dwie duże jednostki AL, nazwane „Brygadami”, liczące do 700 ludzi, a we wrześniu tego roku – dwie kolejne brygady – złożone już praktycznie z samych krasnoarmiejców, zbiegłych jeńców sowieckich i dezerterów z formacji rosyjskich, walczących u boku Niemców (gen. Własowa i gen. Kamińskiego; te dwie ostatnie kategorie wcielonych później czekała śmierć lub Sybir). Armia Ludowa była ściśle kontrolowana przez NKWD, a jej działania były dokładnie skoordynowane z działaniami Armii Czerwonej i polegały głównie na atakach na linie kolejowe w celu odcinania wojsk niemieckich od zaopatrzenia, ale także – o czym była już mowa wyżej – na likwidacji (w miarę możliwości i powstałych okoliczności) niepodległościowego podziemia polskiego… Niezależnie od ww. brygad AL, na terenie Lasów Cisowskich – przez kilka tygodni (od VI do pocz. VIII 1944 r.) – operowała tzw. Brygada „Grunwald”oddział rozpoznawczo – dywersyjny Armii Berlinga – stworzony w głównej mierze i dowodzony przez spadochroniarzy tejże armii.

Oficerowie AL - lato 1944 r.

Lato 1944 r. - oficerowie 1. Brygady AL Ziemi Krakowskiej - sowiecka awangarda na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką (Wieki mówią,nr 5/1965 r.)... Pierwszy z prawej por. Jan Trzaska ps."Gutek" (dowódca 5. kompanii) - żołnierz wojny obronnej 1939 r., uciekinier z niemieckiej niewoli, początkowo w szeregach ZWZ, potem wstępuje do "V Kolumny Stalina" - GL, niosąc Ojczyźnie śmierć i zniewolenie ze Wschodu... Na zdjęciu ukazany jest czas walk w okresie "Republiki Pińczowskiej"... Po walkach na przyczółku baranowsko - sandomierskim, "Gutek" pozostaje na terenie "Republiki"... Tak rodzi się czerwony terror i czerwony resort - czyli usystematyzowany sowiecki terror - nad Wisłą...

Natomiast Narodowe Siły Zbrojne zorganizowałyz jednostek niescalonych z AK – 11 VIII 1944 r. w okolicach Zagnańska duży związek taktyczny, nazwany Brygadą Świętokrzyską, liczący ok. 1 500 żołnierzy, a dowodzony przez mjr. Antoniego Szackiego ps. „Bohun”. Brygada składała się z Kwatery Głównej, Sztabu, 202. p.p. Ziemi Sandomierskiej, 204. p.p. Ziemi Kieleckiej i oddziałów pomocniczych. Ta wyjątkowa jednostka wojskowa oraz jej dowódca również zasługują na osobne omówienie, i na pewno do tego tematu jeszcze powrócę…

Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ

Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ - 1944 r. ("Męczeństwo, walka, zagłada Żydów w Polsce 1939 - 1945, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1960")... Właśnie - "zagłada Żydów w Polsce"... Nie brzmi znajomo? Czy to przypadek, że ostatnio zaczęto sięgać po sowieckie wzorce propagandy, wskazując żołnierzy niepodległościowego podziemia jako odpowiedzialnych za holocaust Żydów Polskich? Czy to nie przypadkiem zupełnym tej straszliwej zbrodni dokonali Niemcy - Hitler i III Rzesza? Należy tu przypomnieć, że żołnierze i konspiratorzy NSZ uratowali wiele istnień żydowskich od niemieckiej zagłady, a po przejściu za kordon sowiecki, na mocy paktu o nieagresji z Niemcami, żołnierze Brygady Świętokrzyskiej wyzwalali na terenie Czechosłowacji niemiecki obóz zagłady, uwalniając również Żydów, natomiast amerykański wywiad wojskowy (chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie stwierdzi, że to słaby wywiad był), w którym pracowało wielu Żydów, uznał Brygadę NSZ za część składową armii alianckich walczących z Niemcami... Ale o tym jeszcze niżej... Należy tu podkreślić jedynie jeszcze raz, że dowództwo NSZ - w przeciwieństwie do dowództwa AK - od początku 1944 r. nie miało złudzeń, co do nadciągającej sowieckiej okupacji, walcząc zarówno przeciwko Niemcom jak i Sowietom pod każdą postacią - zwalczając bezwzględnie sowiecką partyzantkę spod znaku AL... Czy ktoś dziś dowiedzie, że nie mieli racji?...

Jeśli chodzi o Bataliony Chłopskie (właśnie na Kielecczyźnie użyto po raz pierwszy nazwy BCh, zastępując nią dotychczasową nazwę formacji wojskowych ludowców – Chłopska Straż – tzw. „Chłostra”), to większość oddziałów weszła w skład pułków AK w czasie akcji scaleniowej, zaś niektóre przeszły do AL, jednak największy oddział BCh – pod dow. Jana Sońty ps. „Ośka”, liczący ok. 800 partyzantów – zachował samodzielność i obozował oraz operował w Lasach Iłżeckich.

 

Oddział BCh "Ośki" w Górach Świętokrzyskich

Jan Sońta ps. "Ośka" (pośrodku - z popularnym wówczas wąsikiem ala Adolf...) ze swoimi żołnierzami - fot. z 1944 r. (NAC)... "Ośka" zachował niezależność w czasie Akcji "Burza", jednak jego żołnierze bili się z Niemcami w czasie tego zrywu powstańczego na terenie Gór Świętokrzyskich z wielką odwagą... Niezależność ta nie była jednak pełna - "Ośka" wyraźnie już w tamtym czasie stawiał na bezpośrednie współdziałanie z Sowietami - konkretnie AL... Część jego ludzi 28 X 1944 r. pod Chotczą przeprawiła się na prawy - sowiecki - brzeg Wisły... Sam "Ośka" z pozostałymi żołnierzami wycofuje się na "meliny" w oczekiwaniu na przejście frontu... Po wkroczeniu Sowietów Sońta podejmuje pracę w sowieckim MO, tworząc z własnych podkomendnych kompanię ochrony Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Lublinie... W marcu 1945 r. "Ośka" zostaje przeniesiony do "Sztabu Naczelnego Wodza Ludowego Wojska Polskiego" - jako oficer do zadań specjalnych... A od maja tego roku przydzielony zostaje do 28. p.p. 9. DP w Łańcucie - jako doradca "do spraw partyzanckich w zwalczaniu UPA"... Jednak utrzymuje kontakty z Mikołajczykowskim PSL, a nawet - w obliczu otwartego zwalczania tego Ruchu przez Stalinowskie SL i PPR - tworzy organizację konspiracyjną i - w celu zgromadzenia środków finansowych dla tejże Organizacji - dokonuje ze swoimi ludźmi z partyzantki - przebranymi w mundury UB - akcję na kasę Spółdzielczego Przedsiębiorstwa Budowlanego, rekwirując 2,5 miliona złotych... W końcu Sońta zostaje aresztowany 11 VIII. 1945 r., a 15 I 1946 r. odczytano mu wyrok śmierci. Jednak po dwóch miesiącach nieludzkiego oczekiwania w celi śmierci, kara zostaje zmieniona na 12 lat więzienia... Na wolność wychodzi 6 I 1955 r., a rok później powraca do działalności politycznej w tzw. "ruchu ludowym" pod sowieckim butem, którego obcas lekko uniósł się ku górze w wyniku tzw. "odwilży Gomułkowskiej"...

Wywód powyższy uwidocznia nam fakt, że na stosunkowo niewielkim terenie Kielecczyzny w czasie Akcji „Burza”, nasyconym frontowymi wojskami niemieckimi, a także przez jakiś czas sowieckimi, było możliwe zorganizowanie, zaopatrywanie i prowadzenie działań bojowych przez duże związki taktyczne, liczące wspólnie ok. 17 tysięcy żołnierzy, walczących z Niemcami. Jest to połowa liczby żołnierzy walczących w tym czasie z Niemcami w Warszawie

Po dojściu do Środkowej Wisły Armia Czerwona przeszła na lewy brzeg rzeki niedaleko Baranowa Sandomierskiego nocą 30/31 VII 1944 r. – przy pomocy partyzantów BCh. Dnia 1 VIII 1944 r. oddziały sowieckie sforsowały Wisłę opodal Magnuszewa – powyżej ujścia Pilicy, a 29. lipca – pod Janowcem. W taki oto sposób powstały trzy sowieckie przyczółki na zachodnim brzegu Wisły. Przyczółki te Sowieci utrzymali, mimo zaciekłych ataków niemieckich – przy wydatnym wsparciu polskich i sowieckich partyzantów.

Po początkowym okresie paniki wśród Niemców, ewakuacji wojsk, urzędów itp., i właściwie po utracie kontroli na omawianym terenie, od przełomu VIII/IX 1944 r. front stabilizuje się aż do stycznia 1945 roku… Sowieci stają na linii Wisły, siły polskie stopniowo wykrwawiają się w morderczej walce z NiemcamiKielecczyzna staje się bezpośrednim zapleczem frontu, nasycanym stopniowo coraz większą liczbą wojsk niemieckich… Walki na przyczółkach powodują wielkie straty wśród ludności cywilnej oraz potężne zniszczenia siedlisk ludzkich… Niemcy wysiedlają pas przyfrontowy i przystępują do największych w całym okresie okupacji łapanek na roboty do Rzeszy, a także do prac fortyfikacyjnych na linii frontu. Wywożone są w całości urządzenia fabryk, a w końcu 1944 r. Niemcy masowo rabują żywy inwentarz… Panuje zniszczenie, głód i strach

Niemcy na froncie wschodnim w 1944 r.

Niemieccy żołnierze na froncie wschodnim w 1944 r. - przy armacie p.panc. Pak 38 - kal. 50 mm (NAC)... Iwan tuż tuż... A w lasach świetnie wyszkoleni i uzbrojeni "bandyci"... Helga nie przysłała listu... Może kogoś ma... Czas zapalić Juno - sierżant pozwala...A Chemnitz tak daleko... 

Dnia 1 VIII 1944 r. w Warszawie – Stolicy Polski – wybucha Powstanie, które jest punktem kulminacyjnym Akcji „Burza”… Kulminacyjnym, ale Nie Jedynym punktem walki tego wiosenno – letniego Czasu Honoru roku 1944… Bezsprzecznie była to największa, najważniejsza i najbardziej krwawa bitwa w ramach Akcji „Burza”… W ramach szerszej – jak już wiemy - Walki Powstańczej

Po prostu należałoby wreszcie szerzej spojrzeć na ten Czas, a nie w taki sposób, który wyznaczył nam towarzysz Stalin… Otóż jeszcze w momencie tamtej walki, używano m.in. terminu: „Powstanie Sierpniowe” – będącego wyraźnym wskazaniem na kulminację walk powstańczych na terenie całego kraju właśnie w Warszawie i okolicy oraz będącego wyrazem hołdu dla niezwykle krwawej Ofiary StolicyTermin Powstanie Warszawskie powstał później… Czyżby chodziło o zamknięcie w tym wąskim terminie „masakry ludności cywilnej i zniszczenia zabudowy stolicy przez nieodpowiedzialne żywioły reakcji polskiej” – jak głosiła bolszewicka propaganda? Czyżby chodziło o zamknięcie w tym terminie „garstki szaleńców, co na gruzach kona”, obcięcie i rozmycie rzeczywistego zasięgu i nasilenia walk żołnierzy AK w czasie Akcji „Burza” – Powstania Ogólnopolskiego – na terenie całego kraju – w granicach II Rzeczypospolitej?... Być może należałoby traktować Zryw Warszawski jako Powstanie w Powstaniu… Może należałoby najpierw obchodzić rocznicę pierwszych walk na Wołyniu w styczniu, a następnie w sierpniu – jako punkt kulminacyjny i rozstrzygający… Przecież potem mieliśmy następne – najdłuższe w dziejach Polski Powstanie – Powstanie Antysowieckie Żołnierzy Wyklętych – 1943 – 1963… a może należałoby to traktować jako Jedno Powstanie – Ciągłość Walki o Niepodległą z lat 1939 - 1963… Niech każdy sam wyciągnie wnioski…

Dokument AK z 1 VIII 1945 r.

Apel Polskiego Państwa Podziemnego do ludności Warszawy z 1 VIII 1944 r. (Polona)... Apel ten uwidocznia, jak zorganizowaną strukturą wojskową i cywilną dysponowało to Państwo - unikalny w świecie organizm państwowy, który latem 1944 r. właśnie wychodził z podziemia... Ukazując Niemcom i Sowietom swoją siłę - głównie siłę ducha i organizacji właśnie... I trzeba przyznać, że obaj okupanci byli pod wrażeniem (Niemcy na wzór Armii Krajowej starali się tworzyć swój Werwolf - partyzantkę na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną, a Sowieci dokładnie - krok po kroku - studiowali skomplikowane zasady działania Polskiego Państwa Podziemnego...). Co wcale nie przeszkadzało, a wręcz pomagało, Niemcom w niszczeniu - w miarę swych możliwości - Polskiego Podziemia Niepodległościowego, a Sowietom pozwoliło dokonać zagłady tego fenomenu w dziejach świata... 

Walka powstańcza, czyli Akcja „Burza” – jak już wiemy – rozpoczęła się zimą 1944 r., w momencie wkraczania Sowietów na tereny II Rzeczypospolitej… Pamiętajmy o tym, że Bolszewicy – wkraczając do okupowanej przez Niemców Polski – nie tylko stworzyli na terenie Kraju – w obecnych zarysach granic – tzw. PRL – coś na kształt niemieckiego Generalnego Gubernatorstwa lub może coś na kształt XIX – wiecznego „Królestwa Polskiego” pod zwierzchnictwem Moskwy – bowiem znów znaleźli się zdrajcy do obsadzenia marionetkowego rządu – oraz system nieludzkiego terroru – często gorszego od niemieckiego, ale też wchłonęli bezpowrotnie połowę terytorium Rzeczypospolitej na wschód od Bugu… Pamiętajmy o Ofierze tzw. Kresów Wschodnich, o Ofiarach Rzezi na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, dokonanej przez sojuszników Hitlera – nacjonalistów ukraińskich z OUN – UPA… Pamiętajmy o Bohaterach Walk o Lwów i Wilno… Po prostu pamiętajmy… i umiejmy znaleźć środek ciężkości Tamtego Czasu Walki i Honoru oraz jego Skrzydła… Pamiętajmy o Bohaterach wszystkich Pułków Armii Krajowej na Wschodzie i na Zachodzie, walczących podczas Akcji „Burza”… Pamiętajmy o Bohaterach Kieleckiego Korpusu AK„Jodła” nie zawiodła…

 

ulotka niemiecka - 1944 r. - awersulotka niemiecka 1944 r

Awers i rewers niemieckiej ulotki z 1944 r., skierowanej do żołnierzy Polskiego Podziemia Niepodległościowego (Polona)... Jest to przykład niemieckiej propagandy, która ogólnie była kłamliwa... Jednak w tym tekście jest sporo prawdy... Jakże gorzkiej prawdy dla polskich żołnierzy walczących bez pardonu z Niemcami, a sprzedanych w Jałcie przez zachodnich "sojuszników" Stalinowi... Jakże ta prawda w piśmie skreślonym przez jednego wroga musiała boleć w obliczu już rozpoczętej walki z drugim wrogiem... Dla tych bardziej świadomych ówczesnej sytuacji politycznej lub ją trafnie przewidujących, były to słowa wręcz gorsze od sztyletów i ognia... Nadchodził czas najważniejszej próby...

Pamiętajmy, że w Akcji „Burza”, czyli w Ogólnonarodowym Powstaniu, wzięło udział 14 dywizji piechoty Armii Krajowej, 2 brygady kawalerii oraz inne jednostki o łącznej liczbie żołnierzy – 150 tysięcyOperacja na tak wielką skalę pozwoliła Armii Krajowejliczącej wówczas wg różnych źródeł: 280 – 350 tys. zaprzysiężonych żołnierzy – wystąpić, zarówno wobec Niemców jak i Sowietów, jako armia aliancka (wiemy, niestety, czym – mimo wszystko – się to zakończyło…).

W samym Powstaniu Warszawskim wzięło udział w walkach w mieście 33 tysiące żołnierzy, a w rejonie podmiejskim – ok. 4 tysiące… Liczby mówią same za siebie…

Powstanie Warszawskie było jednak bezsprzecznie największą i najważniejszą bitwą ogólnonarodowego – ogólnopolskiego wysiłku zbrojnego – Czynu Powstańczego Roku 1944… Nikt przy zdrowych zmysłach temu nie zaprzeczy… Dodatkowo niezwykle krwawa Ofiara ludności cywilnej nadaje temu zrywowi zbrojnemu wagę tak potężną, że aż czasem przygniatającą…

Powstanie Warszawskie – mimo, że zakończyło się militarna porażką – uważane jest też często przez badaczy problemu za kolejną bitwę, która zaważyła na losach Świata – porównywane do Bitwy na przedpolach Warszawy z roku 1920 – „Cudu nad Wisłą”… Badacze ci uważają, ze gdyby Powstanie w Stolicy nie wybuchło lub gdyby upadło po kilku dniach, przypuszczalnie Sowieci byliby w stanie zająć całe Niemcy. Te ponad dwa miesiące heroicznego wysiłku zbrojnego Powstańców Warszawskich prawdopodobnie ocaliło sporą część Europy Zachodniej przed długoletnią sowiecką okupacją

Powstanie Warszawskie - groby uliczne

Groby uliczne Warszawy - widoczna klęcząca dziewczynka... (NAC)... Zdjęcie symboliczne - typowe dla Stolicy w te dni sierpniowe roku 1944... Symbol zagłady Miasta... Symbol niewinnej ofiary... "A imię jego będzie czterdzieści i cztery"...

Wielu jeszcze dziś pyta: a co nam z tego przyszło? Czy tam na Zachodzie o tym pamiętają, czy czują wdzięczność? Otóż pewnie słabo pamiętają i z wdzięcznością też nie jest najlepiej – delikatnie mówiąc… Hmm… niektórzy nawet pewnie mają nam za złe, że bolszewicka wizja świata nie rozkwitła w Europie Zachodniej (są przecież tacy, którzy próbują ją na swój sposób naśladować)…

A co nam z tego przyszło? Wielu do dziś – i słusznie – odpowiada: krew dziesiątek tysięcy Warszawiaków, niezmierzone gruzy Stolicy, męki ocalonych – fizyczne i psychiczne udręczenie, nieraz aż do śmierci obecne… Wszystko się zgadza, ale dziś wydaje się, że nie tylko tak było trzeba, ale że w tamtych okolicznościach po prostu nie mogło stać się inaczej – Powstanie w Warszawie wybuchnąć musiało – o czym jeszcze za chwilę… Należy dobitnie podkreślić, że – mimo wojskowego i politycznego niepowodzenia Powstania w Stolicy – ostatniej nadziei powstańczego wysiłku zbrojnego w całej Polsce na zachowanie Niepodległej – Powstanie Warszawskie i Akcja „Burza” dały wyraz zdecydowanej i nieugiętej postawy wobec dwóch okupantów kraju i zapewne dały mocno do myślenia Stalinowi, chroniąc Polskę w przyszłości od znacznie gorszej formy sowieckiej okupacji, o co zresztą musieli walczyć jeszcze Powstańcy z lat 1945 – 1963 – Żołnierze Niezłomni… Ale o tym już wiemy…

Ponadto Powstanie Warszawskie – i Akcja „Burza” w ogóle, jak również Walka Niezłomnych – stworzyły kolejną legendę powstańczą, na której wychowały się przyszłe pokolenia, co najzwyczajniej pozwoliło przetrwać narodowi, polskiej mowie, wierze, tradycji – a to rzecz bezcenna… Inna sprawa, czy te przyszłe pokolenia należycie skorzystały w momencie próby z tych wzorców, mimo iż się do nich odnosiły… Ale na to pytanie każdy sam najlepiej sobie odpowie… To zresztą temat na odrębną dyskusję…

Podsumowując… Każde polskie powstanie, oprócz celu militarnego zwycięstwa, miało na celu uczynienie narodu niestrawnym dla zaborcy – miało najzwyczajniej na celu przetrwanie, nawet za cenę wielu ofiar – było swoistym „przejściem narodu przez Morze Czerwone”… w naszym przypadku morze czerwone od krwi… Każde kolejne pokolenie (a właściwie niewielka procentowo, świadoma rzeczy, jego część), wychowane na legendzie poprzedniego, taką ofiarę składało w imię przyszłego bytu narodu – przetrwania właśnie, licząc, że kiedyś Niepodległa musi znów powrócić, by dać możliwość zbudowania silnego Państwa Polskiego... Bo jak bez wzorców i legend bohaterów stworzyć ducha żołnierskiego przyszłej armii? (mamy przykłady sąsiedzkie, np. czeskiej armii - w 1939 r. nowocześnie wyposażonej, zaopatrzonej, z sudeckimi fortyfikacjami... a oddającej broń praktycznie bez jednego wystrzału - tu pozytywizm się nie sprawdził... Dziś hasłem patriotycznej polskiej młodzieży jest zawołanie: "Cześć i chwała Bohaterom!"... Czy bez powstań mieliby krzyczeć: "Cześć i chwała szewcom i kupcom!" - przy całym szacunku dla pracy szewców i kupców? Potrzebne jest raczej połączenie pracy u podstaw z bohaterstwem, nawet czasem beznadziejnym...). Inną sprawą jest to, że większość naszych powstań była w mniejszym lub większym stopniu wynikiem prowokacji obcych mocarstw i w konsekwencji i tak nasze ofiary służyły innym... Tak też było w przypadku Powstania Sierpniowego roku 1944... Ale widać tak musiało być... Młodym, gorącym sercom polskim przeważnie nie da się wydać rozkazu: siad!... To zwyczajnie bardzo trudne, wręcz niemożliwe... Nie można też ludziom wolnym - wychowanym na bohaterskim etosie przeszłych, kolejnych pokoleń - odmówić prawa do walki o godność, wolność, niepodległość i honor - bo to filar polskiego ducha - ducha niezłomnego patriotyzmu... zwyczajnie... Taki chyba nasz los, skoro zmarnotrawiliśmy sami potęgę I Rzeczypospolitej...

Symbol klęski powstań polskich

Symbol klęski Powstania Listopadowego, zwanego też - w dużej mierze słusznie - "prowokacją listopadową" - obcą prowokacją... Litografia z 1831 r. (Polona)... Powstania rozpoczętego przez młode, gorące głowy - podchorążych pod moskiewskim batem... Jednak w przypadku tego powstania szansa na realne zwycięstwo została zaprzepaszczona przez stare, zbyt chłodne głowy, ale to temat na odrębną opowieść...

Czy dało się inaczej? Może się dało, a może niekoniecznie… Każde z powstań ma swoje odrębną historię, odrębnie jest rozpatrywane na wszelkie sposoby… Jednak wydaje się, że ogólna zasada jest jedna – taka jak powyżej zapisano…

Przyjrzyjmy się teraz pokrótce Powstaniu w Warszawie z roku 1944… Pokrótce, bo jest to temat bardzo obszerny i można by długo o tym rozprawiać… jednak nie jest to moim zadaniem w tym konkretnym artykule, mającym ukazać Powstanie Warszawskie, jako główną bitwę Ogólnonarodowego Powstania

Opanowanie Warszawy w ramach Akcji „Burza” – wyzwolenie jej z rąk niemieckich – i wystąpienie na obszarze Stolicy przed wkraczającymi Sowietami jako gospodarz, miało decydujące znaczenie polityczne i było tak naprawdę ostatnią nadzieją na ocalenie suwerenności, gdy było już wiadomo, z jaką brutalnością Armia Czerwona rozprawia się na wschód od Wisły z jednostkami Armii Krajowej – legalnym Wojskiem Polskim w Kraju. Ale przedtem potrzebny był duży wysiłek militarny – walka o Warszawę z Niemcami… A głównym problemem w mieście był niedostateczny stan uzbrojenia – tylko jedna czwarta powstańców (z liczby 33 tys.) dysponowała bronią umożliwiającą natychmiastowe podjęcie walki, zapasy amunicji szacowano na tydzień działań bojowych. Warszawa nie mogła też liczyć na zrzucenie do kraju Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego (która później – we wrześniu 1944 r. – wykrwawiła się podczas alianckiej operacji „Market-Garden”), a zrzuty zaopatrzenia drogą powietrzną też stały pod dużym znakiem zapytania… Natomiast Niemcy nadal mogli liczyć na wsparcie artylerii, broni pancernej i lotnictwa… Praktycznie wszystko zależało od Stalina i postępów Armii Czerwonej…Jednak sztabowcy KG AK nie mogli przypuszczać, że Stalin nieracjonalnie nie skorzysta z powstania w Warszawie, że zatrzyma się na Wiśle, przecież były już doświadczenia we wspólnym zdobywaniu Wilna i Lwowa przez AK i Armię Czerwoną... A jednak tak miało się zdarzyć, ale tego nikt nie mógł przewidzieć... Raczej przygotowywano się do zamknięcia fortecznego i nie dopuszczenia do ponownego rozbrojenia oddziałów powstańczych... Po prostu w czasie II wojny światowej zostaliśmy zdradzeni z każdej możliwej strony i wtedy nikt tego przewidzieć nie mógł...

Józef Stalin

Józef Stalin na okładce żydowskiego czasopisma wydawanego w Warszawie - numer z 1930 r. (Polona)... Wtedy jeszcze towarzysz Stalin nie wskazywał na mapie tak często kierunków i nie przesuwał nań tylu chorągiewek... nie był jeszcze w sytuacji tego, który zadecydować może o losach świata... Jednak w roku 1944 sytuacja ta uległa drastycznej zmianie... To właśnie Stalin rządził mapą i decydował o losie świata... Rządził światem katyński morderca...

Początkowo sytuacja na froncie wschodnim zdawała się sprzyjać planom Komendy Głównej Armii Krajowej… Wojska 2. Frontu Białoruskiego 27. lipca zajmują Białystok, a oddziały 1. Frontu Białoruskiego 20. lipca przekraczają Bug i prą szybko ku Wiśle… Pod koniec lipca 1944 r. pancerne szpice 1. Frontu Białoruskiego – dowodzonego przez marszałka Konstantina K. Rokossowskiego (syna polskiego kolejarza w Rosji carskiej, którego mianowano w 1949 r. „polskim” ministrem obrony narodowej i „marszałkiem Polski”) – kierują się na Warszawę… W Warszawie panuje wyraźne rozprężenie, Niemcy ewakuują się z miasta, ludność grabi niemieckie sklepy i patrzy na wycofujące się przez stolicę pobite jednostki Wehrmachtu, idące ze zwieszonymi głowami, ledwo powłócząc nogami… To wszystko wlewa nadzieję w serca Warszawiaków na zwycięstwo nad znienawidzonym okupantem i niepohamowaną chęć zemsty za pięć lat okrutnego terroru… Miasto wrze

Zbrodnia niemiecka w Wawrze w 1939 r.

Zbrodnia niemiecka w Wawrze w 1939 r. - fotografia także niemiecka (Polona)... Jak zwykle chłodny dokument... zapis ludobójstwa na kliszy, ludobójstwa w większości nierozliczonego... Na zdjęciu widzimy - powieszonego przez niemieckich oprawców 27 XII 1939 r., przed wejściem do swojej restauracji w Wawrze - Antoniego Bartoszka... Był to odwet za śmierć dwóch niemieckich podoficerów, zamordowanych przez dwóch polskich kryminalistów... Niemiecka policja doskonale o tym wiedziała, jednak zastosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej... W ten czas świąteczny wymordowano 107 Polaków - ludność cywilną w wieku 15 -70 lat... Miasto latem 1944 r. właśnie dlatego wrze, że był Wawer, Palmiry, uliczne egzekucje, łapanki, kacet, upodlenie... Od odwetu nie ma odwrotu...

Dowódcom AK spędza sen z powiek także, a może zwłaszcza, powołanie 22 VII 1944 r. – przez Stalina w rzeczywistości – tzw. PKWN, czyli zalążka kolaboracyjnego – polskojęzycznego sowieckiego „rządu polskiego”… Jednocześnie Rząd Polski w Londynie prowadzi poprzez jawnych i tajnych wysłanników gorączkowe rozmowy z Amerykanami oraz Brytyjczykami, w sprawie pomocy militarnej i politycznej dla Powstania w Warszawie, a w Moskwie premier RP – Stanisław Mikołajczyk – rozmawia ze Stalinem i przedstawicielami PKWN na czele z Bierutem. Jednak żadne z tych rozmów nie rokują niczego dobrego… Nie dają gwarancji na przyszłość …

Dodatkowo w Warszawie 30. lipca melduje się specjalny emisariusz z Londynu – Zdzisław Jeziorański – „Jan Nowak”, informując przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego, że nie ma szans na porozumienie ze Stalinem, że Anglosasi nie wyślą do polski Brygady Spadochronowej Sosabowskiego, i że nie można liczyć na większe zrzuty broni, amunicji i zaopatrzenia… Z drugiej strony na mieście trwa euforia i kipi chęć odwetu… Jakby tego było mało moskiewska szczekaczka – tzw. „Radiostacja Kościuszko” – wzywa bezustannie ludność Warszawy do powstania przeciwko Niemcom… Dodatkowo 27 VIII gubernator Fischer wydaje rozporządzenie do stawienia się 100 tys. ludzi do budowy umocnień na froncie, które zostaje zbojkotowane… Sytuacja jest wyjątkowo ciężka, by nie rzec beznadziejna… Wszyscy w Komendzie Głównej to czują, wiedzą… Wiedzą też, że coś trzeba zrobić…

Sztabowcy Komendy Głównej i Delegatura Rządu na Kraj ma nie lada orzech do zgryzienia… Większość jednak zaczyna już rozumieć, że nie da się powstrzymać żywiołu kipiącego na ulicach, zaczyna rozumieć, że jeśli KG AK nie poderwie warszawiaków do walki, to zrobią to Bolszewicy… W takim stanie wrzenia było więcej niż pewne, że większość młodego wojska, tak czy siak, ruszy do walki… Stalin zatem – inaczej niż w roku 1920 – obserwował sytuację spokojnie… Wiedział, że wszystkie karty w ręku ma właśnie on… Że to on tym razem zadecyduje o losie Warszawy i Polski…

Jan Nowak - Jeziorański - Kurier z Warszawy

Specjalny emisariusz z Londynu – Zdzisław Antoni Jeziorański – „Jan Nowak” - legendarny Kurier z Warszawy (fot. - Jan Nowak - Jeziorański "Kurier z Warszawy", Warszawa - Kraków 1989)... Na zdjęciu z 1937 r. widzimy młodego, przystojnego podchorążego artylerii konnej - widzimy Zdzisława Jeziorańskiego... Jego przodek Józef Jeziorański pochodził z Buska i wraz z ze swoją żoną Ewą Orłowską był wyznawcą żydowskiej sekty Jakuba Franka; oboje zostali ochrzczeni (czyli "przechrzczeni") we Lwowie w roku 1759... To taka ciekawostka... Od tego momentu rozpoczyna się patriotyczna historia rodziny Jeziorańskich... Bombardier podchorąży Zdzisław Jeziorański dostaje się do niewoli niemieckiej na Wołyniu we wrześniu 1939 roku... Z niewoli ucieka w 1940 r. i wstępuje w szeregi konspiracji... Z polecenia ZWZ pracuje w administracji niemieckiej, a także udziela się jako publicysta podziemny... Już wkrótce jednak rozpoczyna się legenda Kuriera z Warszawy... Po sukcesie wyprawy z pocztą do Poselstwa Polskiego w Sztokholmie, KG AK przydziela mu misję o wiele trudniejszą... Jeziorański wyrusza w 1943 r. do Londynu... Tu właśnie rozpoczyna się historia "Jana Nowaka"... Na wyspach prowadzi rozmowy z Rządem RP oraz z Winstonem Churchillem... Droga powrotna jest jeszcze bardziej niebezpieczna... Jest w tej podróży romantyzm i brawura, ale i misja niezwykle odpowiedzialna... Z Anglii zostaje przerzucony do włoskiej bazy lotniczej w Brindisi, skąd na pokładzie brytyjskiego samolotu (przewożącego też szczątki rakiety niemieckiej V - 2 oraz kilku polityków polskich) przedostaje się do Kraju... Samolot ląduje w okolicy Tarnowa... Następnie Kurier z Londynu dociera - nie bez problemu - do Warszawy tuż przed wybuchem walk o Stolicę... Dalej już wiemy... Jeziorański przekonuje sztab KG AK o beznadziejności wystąpienia zbrojnego w Warszawie... Jednak miasto wrze... Ten żywioł jest nie do powstrzymania... jest za późno... Jeziorański w czasie Powstania w Warszawie bierze szybki ślub - pomiędzy pogrzebami - ślub z Jadwigą Wolską ps. "Greta", która zmarła w roku 1999 w USA... "Jan Nowak" - w przeddzień kapitulacji Powstania warszawskiego - na rozkaz Komendanta "Bora" - z setkami dokumentów i zdjęć - wyrusza do Londynu... Droga na Wyspy jest jeszcze bardziej niebezpieczna... Po zakończeniu II wojny światowej Jeziorański staje się legendarnym dziennikarzem Radia Wolna Europa... Potem udziela się m.in. w Kongresie Polonii Amerykańskiej... Umiera w Warszawie... Jednak dopiero w roku 2005... 

„My tu nie mamy wyboru. »Burza« nie jest w Warszawie czymś odosobnionym, to jest ogniwo łańcucha, który zaczął się we wrześniu 1939 r. Walki w mieście wybuchną, czy my tego chcemy, czy nie. Za dzień, dwa lub trzy Warszawa będzie na pierwszej linii frontu (...) Trudno sobie wyobrazić, że nasza (...) młodzież, którą myśmy szkolili od lat (...) daliśmy jej broń do ręki, będzie się biernie przyglądała albo da się Niemcom bez oporu wywieźć do Rzeszy? Jeżeli my nie damy sygnału do walki, ubiegną nas w tym komuniści. Ludzie wtedy oczywiście uwierzą, że chcieliśmy stać z bronią u nogi” – stwierdził Delegat Rządu – Jan Stanisław Jankowski – podczas rozmowy z „Janem Nowakiem” – Jeziorańskim na kilka dni przed wybuchem Powstania w Warszawie

 

Dziś wielu próbuje krytykować decyzję o wybuchu powstania z pozycji ciepłego fotela i kapci spartych na dywanie… Ale nawet, jeśli przyjąć, że ta decyzja nie była słuszna, to trzeba chociażby w małej części „wejść w skórę” gen. „Bora” i jego sztabu… Zrozumieć, w jak dramatycznie trudnej sytuacji się znaleźli… Właściwie każda decyzja była na swój sposób zła… Dobrej alternatywy nikt nie podesłał… Jej po prostu nie było… Każdej godziny informacja i dezinformacja mieszały się ze sobą w tyglu milionowego miasta, rozgrzanego emocjami do czerwoności… Trzeba by było – tak po ludzku – wyjść wyobraźnią na ówczesne ulice Warszawy, aby zrozumieć, że wybuchu wulkanu odwetu nie dało się zatrzymać… I tyle… Powstanie w Warszawie wybuchnąć musiało

I wybuchło… Dnia 31. VII 1944 r. na wieść, że sowieckie czołgi zajmują Radzymin, Radość, Miłosną i Wołomin, a nawet pojawiły się na Pradze, Komendant Główny AK – gen. Tadeusz Komorowski ps. „Bór” – wspólnie z Delegatem Rządu na Kraj – Janem Stanisławem Jankowskim ps. „Soból”, mając pełnomocnictwo Rządu RP do wszczęcia akcji zbrojnej w dogodnym terminie, zarządzają godzinę „W” na dzień 1. VIII 1944 roku na godz. 17.00

Generał Tadeusz Komorowski "Bór"

Komendant Główny Armii Krajowej - gen. Tadeusz Komorowski ps. "Bór"... (fot. - Tadeusz Bór - Komorowski, "Armia Podziemna", Warszawa 1989)... Bohater I wojny światowej i wojny polsko - bolszewickiej roku 1920... Kawalerzysta z krwi i kości... W czasie wojny obronnej 1939 r. płk. Komorowski - jako zastępca dowódcy Kombinowanej Brygady Kawalerii płk. Adama Zakrzewskiego, w składzie Armii "Lublin", walczy m.in. pod Górą Kalwarią i Zamościem... Komorowski uniknął niewoli w stylu wytrawnego kawalerzysty - przeskakuje konno nieprzyjacielski okop, szybując ponad głowami zaskoczonych Niemców... Przecież był wybitnym jeźdźcem - olimpijczykiem z 1924 r. z Paryża i kierownikiem ekipy jeździeckiej, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach w Berlinie w 1936 r., a także - od listopada 1938 r. - komendantem słynnego Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu... Ten brawurowy skok nad linią wroga - jak się okazało - był o wiele łatwiejszy niż pokierowanie podziemną armią w momencie jej wychodzenia z podziemia... W tym miejscu - na tym polu walki - nie było miejsca na ucieczkę, na skok ku wolności... Nazywanie "Bora" zdrajcą, agentem i prowokatorem - zarówno wtedy przez Sowietów i Niemców, jak i dziś przez stronę i prawą i znów lewą - wydaje się nieporozumieniem, niezrozumieniem ówczesnej beznadziejnej sytuacji - sytuacji, z którą musiał zmierzyć się generał... To raczej postać tragiczna, której los - zbieg fatalnych okoliczności - wyznaczył zadanie nie do wykonania, postawił w sytuacji bez dobrego wyjścia...

Do pierwszych walk dochodzi już ok. godz. 13.00 na Żoliborzu… Po początkowej euforii pierwszych godzin walki, już następnego dnia staje się jasne, że – mimo sporych zdobyczy terytorialnych – nie osiągnięto głównych celów: nie udało się opanować lotnisk, mostów i głównych arterii komunikacyjnych, a także umocnionych punktów niemieckiego oporu. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy był barak artylerii, czołgów i wsparcia lotniczego. To wszystko za to, zaczynają coraz bardziej konsekwentnie wykorzystywać Niemcy, otrząsając się powoli z zaskoczenia rozmiarami powstania…

Są też duże straty w ludziach, np. na Woli zajęcie tajnych magazynów broni przez Niemców sprawia, że w rejon koncentracji dociera tylko 200 uzbrojonych żołnierzy… Naprzeciw stoi 3 500 uzbrojonych po zęby Niemców i 20 czołgów… Godzina walki na Kole kosztuje 30 % zabitych… Nie udaje się zająć Fortu Wolskiego – brakuje wyraźnie współdziałania ze świetnie uzbrojonym – doborowym Zgrupowaniem AK „Radosław” – pod. dow. szefa Kedywu AK – ppłk. Jana Mazurkiewicza ps. „Radosław” – które obsadza na Woli rejon cmentarzy, szkołę na Okopowej, magazyny zaopatrzeniowe SS (stąd właśnie słynne kurtki – panterki żołnierzy „Radosława”) oraz Fabrykę Kamlera, gdzie stacjonuje KG AK. Na Ochocie duże straty w ludziach ponoszą oddziały ppłk. „Grzymały”, a po nieudanym ataku na lotnisko na Okęciu praktycznie nieuzbrojonego oddziału por. „Kuby” w sile 150 żołnierzy, którzy zostają wręcz rozstrzelani armatami i karabinami maszynowymi czołgów, a ranni są rozjeżdżani czołgowymi gąsienicami (ginie 120 – pułk AK „Garłuch” przestał istnieć…), lotnicy niemieccy mordują okoliczną ludność cywilną…. I można by tak dalej…

W każdym razie w rękach powstańców do 4. VIII znajduje się zdecydowana większość miasta: Śródmieście z Powiślem, Stare Miasto, Wola, Żoliborz, Mokotów, Czerniaków i Ochota – oprócz niemieckich umocnionych enklaw, kontrolowanych przez czołgi tras przelotowych oraz kilku sporych obszarów niektórych dzielnic. Walczącym Polakom otuchy dodaje biało czerwona flaga zatknięta już 1. VIII na dachu najwyższego budynku w Polsce – PrudentialuW czwartym dniu Powstania AL w Warszawie uznaje zwierzchnictwo KG AK

Prudential - Warszawa - 1935

Prudential - fot. z 1935 r. (Polona)... Na fotografii widzimy spokojne i ludne ulice Warszawy - "Paryża Północy"... Jednak króluje tu Prudential niebosiężny... Jest pięknie i jest sielsko - miejsko... W roku 1935 Polska jest już silna gospodarczo i militarnie - wbrew sowieckiej późniejszej propagandzie... Jesteśmy wówczas czwartą potęgą pancerną świata i mamy najnowocześniejsze lotnictwo na świecie... Ale już cztery lata później wszystko leży w gruzach i musi powstawać w podziemiu... W podziemiu powstaje nowe Państwo i Armia - ze wszelkimi ułomnościami powstawania i wyjścia z Podziemia... W sierpniu roku 1944 - znamionującego owo wyjście z Podziemia Polskości w każdym wymiarze - to właśnie polska flaga, zatknięta na dachu polskiego drapacza chmur, dodawał otuchy i nadziei Tym, którzy wreszcie wyszli z podziemi, zrzucili okowy terroru i stanęli do nierównej, z góry skazanej na niepowodzenie, heroicznej walki... Świt i sztandar był Ich, zmierzch i gruzy nadchodziły jednak zbyt szybko...

Jednak już 3. VIII ma miejsce zdarzenie znamienne w skutkach dla dalszych losów bitwy – pod Radzyminem, pozbawiona wsparcia, sowiecka 2. Armia Pancerna ponosi porażkę… Sowieckie natarcie na Warszawę zaczyna jakby wytracać pęd… Stalin rozdaje karty

Jeśli chodzi o Hitlera, to o wybuchu powstania informuje go z niemałym strachem Reichsführer SS – Heinrich Himmler… Hitler wpada we wściekłość i histerię… Wydaje wyrok śmierci na miasto i jego mieszkańców… Najpierw jednak wydaje wyrok śmierci na jedynego Komendanta Głównego Armii Krajowej, będącego w rękach niemieckich – na generała Stefana Roweckiego „Grota”… Himmler wydaje w tej sprawie natychmiastowy rozkaz komendantowi niemieckiego obozu zagłady KL Sachsenhausen… Jak ustalono, wyrok śmierci wykonano na terenie tegoż obozu pomiędzy 2. a 7. VIII 1944 roku…

Koordynatorem działań wojennych w Warszawie zostaje mianowany Obergruppenführer SS – Erich von dem Bach – Zelewski (mający mocne polskie korzenie rodzinne…) – uważany za specjalistę w walkach z partyzantami… Na osobisty rozkaz Himmlera z Poznania skierowano do Warszawy specjalną grupę szturmową SS i policji pod dow. SS – gruppenführera – Heinza Reinefartha (byłego adwokata…). W jej skład wchodziła brygada SS pod dow. SS – Oberführera – Oskara Dirlewangera (z wykształcenia weterynarza i wyjątkowego sadysty…), składająca się z kryminalistów, którym dano szansę na „zmazanie win wobec III Rzeszy”… Do tego dołączono grupę niemniejszych zwyrodnialców – 1. Rosyjską Dywizję Grenadierów SS – złożoną z ochotników różnych narodowości ZSRR – głównie Rosjan – nazywaną wcześniej Rosyjską Wyzwoleńczą Armią Ludową (RONA) – pod dow. SS – Oberführera – Bronisława Władysławowicza Kamińskiego – dawnego oficera Armii Czerwonej (ojciec Kamińskiego był Polakiem, ale on sam Polaków nienawidził szczególnie…). To właśnie żołdacy z tej specjalnej grupy SS są odpowiedzialni za większość mordów, dokonanych przez niemieckie formacje wojskowe na ludności cywilnej na terenie Warszawy w czasie Powstania. Mordy te, a szczególnie rzeź Woli, były przejawami niezwykle brutalnego ludobójstwa

Generał SS Heinz Reinefarth

SS – gruppenführer Heinz Reinefarth - "Kat Woli" - z lewej w czapce "kubance" - w otoczeniu m.in. żołnierzy z 3. pułku kozaków pod dow. płk. Jakuba Bondarenki (Bondarenko przed Powstaniem był dowódcą 5. pułku piechoty kozaków kubańskich, w skład którego wchodzili kozacy z różnych rejonów ZSRR) - okolice ul. Wolskiej - sierpień 1944 r. (fot. - Stanisław Kopf, "63 dni", Warszawa, 1994)... Widzimy na zdjęciu oprawców jakich mało, rzeźników najgorszych z możliwych... Widzimy też symbol kolejnego w dziejach porozumienia Niemców i Moskali przeciwko Polsce (czapka "kubanka" na głowie niemieckiego generała też wiele mówi - jest symbolem w symbolu)... Takiego małego porozumienia, skazanego na porażkę wobec nadciągającej "czerwonej zarazy", jednak skutecznego wobec Powstańczej Warszawy...

Nadchodzi nieuchronnie sądny dzień dla Warszawy – dzień 5 VIII 1944 r. – dzień, który przesądzi losy Powstania… Tego dnia Niemcy podejmują szeroko zakrojoną kontrofensywę, wspartą czołgami Dywizji Pancernej Hermann Göring, pociągiem pancernym, ciężką artylerią i Luftwaffe… Na Woli trwają ciężkie walki obronne, w których spore straty ponosi Zgrupowanie AK „Radosław”, ale odnosi też sukcesy – m.in. zdobywając dwa niemieckie czołgi – „Pantery” (Batalion „Zośka”) i przy ich pomocy wyzwalając obóz zagłady na Gęsiówce, uwalniając więźniów – w większości Żydów, z których większość wstąpiła w szeregi powstańcze… Jednocześnie trwa kaźń mieszkańców cywilnych Woli, mordowanych w okrutny sposób przez siepaczy Dirlewangera i Kamińskiego… Na wolskich ulicach i podwórkach piętrzą się całe stosy – góry trupów – dziesiątki tysięcy bestialsko pomordowanych… Płonie szpital… Ludobójstwo trwa też na OchocieNiemcy odzyskują kontrolę nad sporą częścią miasta… Od tej pory tok Powstaniu będą, niestety, nadawać wypadki zewnętrzne…

Dnia 6 VIII 1944 r., gdy premier Rządu RP przybywa do Moskwy, by… parę dni czekać na rozmowę ze Stalinem, a na Starówce odbywa się powstańcza defilada, niemieckie oddziały ze wsparciem czołgów nacierają na Wolę i zdobywają rejon cmentarzy, jednak kontratak „harcerskich” batalionów „Radosława”„Zośka” i „Parasol”, wspartych plutonem pancernym – doprowadza do odzyskania cmentarzy, jednakże za cenę dużych strat w ludziach… Komenda Główna jest zagrożona… „Bór” wydaje rozkaz przejścia na Starówkę przez pustynne gruzowisko dawnego getta

Pantera zdobyta przez Zgrupowanie "Radosław"

Niemiecki czołg "Pantera" - Panzerkampfwagen V Panther (Sd.Kfz.171), zdobyty przez żołnierzy Zgrupowania "Radosław" w okolicy ul. Okopowej na Woli (Polona)... Ileż radości i nadziei jest w tych młodych, bohaterskich ludziach od "Radosława"... Cieszą się ze zdobytej maszyny (nawiasem mówiąc czołgu znakomitego)... A przecież jeszcze dziesięć lat wstecz Polska była w czołówce potęg pancernych świata, polska armia posiadała najlepszy czołg na świecie w 1939 r. - 7 TP... To były jednak dla nich tylko mgliste wspomnienia dawnej siły... Im musiała wystarczyć pancerna - żelazna - wola walki - walki pośród morza gruzów i żelaznych raf...

Dalej w rękach Powstańców pozostają centralne dzielnice miasta, jednak Niemcy stosują konsekwentnie taktykę podziału Warszawy na sektory. W dniach 7 – 8 VIII 1944 r., poprzez uderzenie z Woli, Niemcy doprowadzają do połączenia z oddziałami broniącymi mostu Kierbedzia, co w praktyce oznaczało odcięcie Starego Miasta od Śródmieścia… W tym samym czasie oddziały niemieckiej 9. Armii izolują Warszawę od reszty kraju… A 11. sierpnia Niemcy zajmują Ochotę.

W praktyce walkami w mieście kieruje Komendant Okręgu Warszawskiego AK – płk. Antoni Chruściel ps. „Monter”, który jest bardzo popularny wśród żołnierzy, często bywa pośród nich na pierwszej linii – w przeciwieństwie do gen. „Bora”… Ale nawet „Monterowi” trudno jest opanować chaos organizacyjny, który zapanował na Starówce, ze względu na zgromadzenie oddziałów, uznających zwierzchnictwo KG AK, ale zachowujących własne barwy polityczne, m.in. AL, NSZ, Syndykaliści, PPS, Miecz i Pług… Jednak najgorsze dopiero nadchodzi…

Antoni Chruściel "Monter"

Płk. Antoni Chruściel "Monter" - w środku - pomiędzy oficerami Wydziału Propagandy KG AK - na dziedzińcu Poczty Głównej przy Placu Napoleona - 10 VIII 1944 r. (fot. - Stanisław Podlewski, "Przemarsz Przez Piekło", Warszawa 1971)... Jutro Niemcy zajmą Ochotę... Widoczni na zdjęciu jeszcze tego - rzecz jasna - nie wiedzą... Wiedzą już, że Starówka jest odcięta... Prawdopodobnie "Monter" zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji... Ale czy akurat tego dnia ma tego dogłębną świadomość?... Być może jeszcze nie... Przecież "Monter" podjął wiele błędnych i szkodliwych decyzji... Dziś to już wiemy... Wówczas wszystko było jednym wielkim tyglem chaosu wojennego Miasta, zdradzonego ze wszystkich stron...

Niemieckie uderzenia na starówkę z reguły poprzedzane są zmasowanym diabolicznym nalotem Sztukasów – bombowców nurkujących Junkers – Ju 87… Tak jest też 12. sierpnia… Z resztą na Starym Mieście Niemcy stosują i testują cały wachlarz środków bojowych, m.in. czołgi, miotacze ognia, pociski rakietowe i burzące z moździerzy salwowych (tzw. „krowy”, „szafy”), tzw. „goliaty” (kierowane przewodowo, bezzałogowe malutkie czołgi wypełnione potężnym ładunkiem wybuchowym), ciężką artylerię wielkokalibrową… Każdy dzień obrony wygląda jak piekło, a piękna warszawska Starówka w ciągu kilku dni zamienia się w płonące gruzowisko… Gruzy stają się redutami, zaczyna brakować żywności, za to wódki i wina z niemieckich magazynów jest pod dostatkiem… Powstańcy jednak nie mają czasu na bankiety – nie próżnują… Na Starówce powstają powstańcze fabryki broni, produkujące m.in. pistolety maszynowe – błyskawice, steny, miotacze ognia, butelki z benzyną, granaty – filipinki – perełki i sidolówki…

Bombowce nurkujące Junkers - "Sztukasy"

Niemieckie bombowce nurkujące Junkers - Ju 87 - tzw. "Sztukasy" - w szyku bojowym - nurkującym - w trakcie bombardowania - fot. z 1944 r. (NAC)... Piekielna i skuteczna broń wspomagająca walki na ziemi - jeden z fundamentów "Blitzkriegu" - "wojny błyskawicznej"... Niestety po raz kolejny sprawdziła się w bitwie o Warszawę w roku 1944... Obrońcy Starówki doskonale znali charakterystyczny - diaboliczny dźwięk silników tych śmiercionośnych maszyn...

Tymczasem Stalin hamuje postępy Armii Czerwonej, która – po uchwyceniu przyczółków na Wiśle w dogodnych miejscach – zatrzymuje się na linii rzeki… Stalin odwołuje też pomoc dla Powstania w Warszawie, obiecaną mgliście w Moskwie Mikołajczykowi, postanawiając „otwarcie odżegnać się od awantury warszawskiej, wszczętej przez garstkę przestępców”Wyraźnie stawia na PKWN… Nie tylko rozdaje karty, ale wyciąga też asy z rękawa…

„Czekamy ciebie, czerwona zarazo,

byś wybawiła nas od czarnej śmierci,

byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,

była zbawieniem witanym z odrazą…” – pisał, patrząc na płonącą podczas Powstania Stolicę i celową bezczynność Sowietów, żołnierz AK – Józef Szczepański ps. „Ziutek”  (autor słów słynnej piosenki „Pałacyk Michla”). Młody poeta zginął wkrótce po napisaniu tego wiersza, a „Czerwona Zaraza” nadciągnęła, przynosząc także śmierć, cierpienie i kłamstwo…

Stalin odmawia też zgody na międzylądowania po sowieckiej stronie frontu samolotów alianckich – dokonujących zrzutów dla Powstańców – startujących z baz we Włoszech, m.in. w Brindisi. W bardzo trudnych warunkach i z wielkim narażeniem życia – głównie nad terenami zajętymi przez Niemców – nad Warszawę latały załogi brytyjskie, amerykańskie, południowoafrykańskie i polskie

Pierwsze zrzuty mają miejsce na już w dniach 2 – 5 VIII, a największe w nocy 12/13 VIII. W sumie w trakcie Powstania 306 samolotów alianckich zrzuciło nad walczącym miastem 159 ton uzbrojenia, leków i prowiantu. Niestety większość zasobników dostała się w ręce niemieckie. Mimo to każda pomoc w takiej sytuacji była na wagę złota… W czasie lotów nad Warszawę siły sprzymierzone straciły 41 maszyn, a śmierć poniosło – wg różnych szacunków – 220 – 250 członków załóg bombowców. Wyjątkowo duże straty poniósł 301. Dywizjon Bombowy Ziemi Pomorskiej, nazywany „Obrońcami Warszawy”

bombowiec B-24 Liberator

Amerykański bombowiec Consolidated B-24 "Liberator" zmuszony do lądowania za linią wroga - widoczni niemieccy oficerowie oraz cywile (NAC)... Rekonstrukcję takiej właśnie maszyny możemy oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego... Właściwie chodzi o konkretną maszynę tego typu z 1586. Eskadry  do Zadań Specjalnych - pilotowaną przez kpt. Zbigniewa Szostaka - która w nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 r. dokonała zrzutu zaopatrzenia dla Powstańczej Warszawy. Podczas tej akcji cała polska siedmioosobowa załoga poległa w rejonie Bochni, wracając do Włoch... Samolot został zestrzelony przez niemiecki myśliwiec i eksplodował w powietrzu... Nie było żadnych szans na przeżycie... Takich heroicznych świadectw, złożonych przez załogi bombowców alianckich latających nad Warszawę w straceńczych misjach, było wiele w te sierpniowe dni chwały i zdrady... Niestety to nie mogło wystarczyć...

Na przełomie sierpnia i września 1944 r. Stalin, widząc, że los Powstania jest już przesądzony, łagodzi swoje stanowisko i nawet organizuje od 13. września sowieckie zrzuty na lekkich dwupłatowcach U-2 tzw. „Kukuruźnikach”. Pomoc zrzucano z nich najczęściej bez spadochronu, przez co broń i amunicja docierały do walczących uszkodzone… Ot i „bratnia pomoc”„Kukuruźniki” zrzucały też na pozycje niemieckie wiązki granatów ręcznych.

Jednak jeszcze wcześniej, bo w połowie sierpnia, pojawia się na skłębionym od dymu niebie Warszawy promyk nadziei… Dnia 14. sierpnia 1944 r. Komendant Główny AK – gen. Tadeusz Komorowski „Bór” wydał rozkaz Akcji „Zemsta”, czyli marszu na pomoc Powstańczej Warszawie. Jak już wiemy, Kampinos był odcięty od miasta i – mimo kilku prób przyjścia z odsieczą w konkretne dzielnice – nie udało się pomóc Stolicy z tej strony, natomiast dywizje AK, idące ze wschodu zostają otoczone i rozbrojone przez Sowietów… Pozostaje właściwie tylko „Jodła”… Czyli duży – kilkutysięczny (ok. 10 tys. żołnierzy) Korpus Kielecki AK – Okręgu Radomsko – Kieleckiego „Jodła” pod dow. płk. Jana Zientarskiego „Mieczysława”. Wiadomość o marszu na Stolicę wywołuje wśród żołnierzy korpusu wielki entuzjazm…  Dnia 16 VIII 1944 r. dywizje Korpusu i pułki dołączające z innych Okręgów wyruszają w nakazany rejon koncentracji w lasach koło Przysuchy i Szydłowca. Po pożegnaniu jednostek okołokorpuśnych – będących odwodem i zabezpieczeniem marsz Korpusu w swoich rejonach macierzystych – na Warszawę rusza z Gór Świętokrzyskich ok. 7 000 dobrze uzbrojonych, wyszkolonych i zaprawionych w bojach żołnierzy… Nie trzeba tutaj dodawać, że jest to znacząca siła – nieoceniona – dla walczącego i krwawiącego coraz bardziej miasta…

Barykada Powiśla 1944 r.

"Barykada Powiśla" - numer pisma powstańczego z 15 VIII 1944 r. (Polona)... Wtedy był wtorek... Cud nad Wisłą był tylko we wspomnieniach i legendzie żołnierskiej... Butelkami z benzyną, "bez broni", w okrążeniu i osamotnieniu nowego Cudu nad Wisłą być nie mogło... Była twarda walka o przetrwanie... Jednak była nadzieja... Od Gór Świętokrzyskich szła odsiecz...

Jednak dowództwo Korpusu – po dokładnym rozpoznaniu tras w kierunku Warszawy – doszło do, niestety, słusznego wniosku, że pułki partyzanckie nie będą miały najmniejszych szans dojścia w całości do Stolicy – zostaną starte w pył w walce z niemieckimi dywizjami pancernymi i Luftwaffe na terenie prawie bezleśnych równin mazowieckich… Przeto 23. VIII 1944 r. podjęto decyzję o zaprzestaniu marszu na Warszawę, a 27. VIII gen. „Bór” – ze zrozumieniem i pewnie z bólem – decyzję tę zatwierdził i koncentracja została rozwiązana… Rozkaz o zaprzestaniu marszu na Warszawę wzbudził wśród żołnierzy niezadowolenie, graniczące z buntem, na tyle, że niektórzy oficerowie musieli sięgać na postrach do kabury i przywoływać ostro do porządku swoich podkomendnych, potem potrzebne były dokładne tłumaczenie sytuacji oraz wyciszenie emocji… Poszczególne jednostki rozdzielonego Korpusu czekały ciężkie walki odwrotowe… Natomiast po zniszczonych ulicach Warszawy niosło się z wyrzutem pytanie: „Czy to Jodła zawiodła?”

Zdobycie Pasty - Powstanie Warszawskie 1944

Zdobycie gmachu Pasty 20 VIII 1944 r. - fot. - Biuletyn informacyjny - Biuro Informacji i Propagandy AK - VI Oddział Sztabu Głównego AK (Polona)... Zdobycie Pasty (przedwojenna Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna) - w pocz. XX w. najwyższego budynku w całym Imperium Rosyjskim - było niewątpliwie wielkim sukcesem bojowym, skutecznie wykorzystanym propagandowo... Ale już wtedy pytano: "Czy to Jodła zawiodła?"...

„Jodła” nie zawiodła… Dalszy marsz na Warszawę tak dużego Korpusu z taborami i sprzętem byłby samobójstwem… Za to tak potężna siła – walcząca dalej na swoim terenie, dodatkowo przy udziale kilku tysięcy partyzantów innych barw – była w stanie bardzo mocno odciążyć walczącą Stolicę, co też się stało, ale do tego jeszcze wrócimy…

Być może takie pytanie zadawał sobie Powstaniec Warszawski i Partyzant z Gór Świętokrzyskich – Bronisław Sianoszek ps. „Bronek”, „Imrun” (1921 – 1968) – żołnierz m. in. „Wachlarza”, osłony konspiracyjnej produkcji „Stenów” i drużyny ochronnej „Ponurego”, ranny w Powstaniu Warszawskim (który w lipcu 1945 r. zostaje skazany na karę śmierci, zamienioną na 10 lat więzienia, a następnie – w kwietniu 1946 r. – na 5 lat – wielokrotny, legendarny uciekinier z więzień w Warszawie, Wronkach, Komorowie i innych – zwolniony w 1953 roku).

"Burza" 1944 - Góry Świętokrzyskie

Marsz na Warszawę Korpusu Kieleckiego AK - na zdjęciu widzimy żołnierzy 2. p.p. Leg. AK (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)... Jakże wielka nadzieja i duma wypełniała serca tych młodych żołnierzy "od Gór Świętokrzyskich" w tych dniach sierpniowych... Przecież biją Niemców i idą na odciecz Stolicy... I jakże wielka była potem gorycz i wściekłość, bezsilność, gdy Ich zawrócono... Nie było szans na bezpośrednią pomoc dla walczącej Warszawy... Tym bardziej zawzięcie i bez pardonu bili się na terenie Gór Świętokrzyskich, aby odciążyć krwawiącą Warszawę... A po jej kapitulacji, to na Nich skupiła się wściekłość odwiecznego wroga...

Tymczasem w Warszawie obrońcy Starówki otrzymują 30. VIII 1944 r. rozkaz wycofania się do Śródmieścia. Walkę i odwrót utrudniają duże masy ludności cywilnej, chcące wydostać się z piekła na Starym Mieście, dzieją się sceny wręcz apokaliptyczne… Żandarmeria i oddziały zabezpieczające ewakuację ledwo panują nad sytuacją, dookoła panuje chaos… 4 500 żołnierzy przechodzi kanałami do Śródmieścia, a 800 na Żoliborz, grupy osłaniające odwrót opuściły ruiny Starówki 2. września. Ewakuacja nie objęła jednak ok. 7 000 rannych i 35 000 cywilów, którzy zostali częściowo wymordowani przez Niemców, a częściowo wypędzeni do obozu w Pruszkowie. W nocy 1/2 IX 1944 r. pośród gruzy Starego Miasta pada – trafiona pociskiem niemieckiej armaty czołgowej – Kolumna Zygmunta, której pierwszy, marmurowy trzon wykonano 300 lat wstecz w kamieniołomie „Zygmuntówka” pod Chęcinami koło Kielc… 

Kolumna Zygmunta

Kolumna Zygmunta III Wazy na Placu Zamkowym w Warszawie... Kiedy opadły dymy spowijające ruiny Starówki, ukazał się obraz przerażającego zniszczenia... Pośród gruzów - morza gruzów - szczególnie uderzała strzaskana Kolumna Zygmunta... "I leżał sławny pomnik Zygmuntowy,/ jak skrzydło - morskiej nie dosięgłe piany,/ jak chmura, którą z wierzchów gór zerwano,/ jak kłos, co z dala od swej wsi wyrasta,/ jak człowiek martwy z spalonego miasta" - jak pisał Aleksander Rymkiewicz...

Zza dymiących ruin najbliższej kamienicy „zbliżają się gęstą tyralierą spłowiałe drelichy” Wehrmachtu. „Idą. Cisza jest przerażająca”, ale chwilowa – dzwoniąca w uszach przeciągle… tak naprawdę jej nie ma... „Nie pada ani jeden przedwczesny strzał. Ale nie ma dwuznaczności: życie za życie. I wtedy, gdy są już tak blisko i tak dobrze widoczni, wtedy ze środka oddziałów”, z ruin miasta dymiących, podnosi się postać w panterce, „jakby w zwolnionym tempie, i bez pospiechu pada spokojnie komenda: ognia – skokami naprzód”. To młody bohater Powstania – ppor. Andrzej Romocki „Morro” – dowódca 2. kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka” – mimo ciężkiej rany w twarz, prowadzi kompanię „Rudy” ze Starówki do Śródmieścia przez zajęty przez Niemców Ogród Saski… Wyczyn jest brawurowy, wręcz niewiarygodny… „Zrywa się jeden przeciągły grzmot i poświst, urywa się jakby na wyliczonej ilości naboi i już bez komendy, w rytmie, jak najwspanialsze wojsko, skok i salwa, skok i seria […] Znikają spłowiałe widma, nie ma żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny”. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna barykada i kolejna brama. „Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”… Nie wie jeszcze tego „Morro”… Nie myśli o takich rzeczach – teraz trzeba przejść… naprzeciw polskie pozycje!

 – Nie strzelać! „Radosław”! „Zośka”! Nie strzelać!.....

 

Udało się… tym razem…

Powstanie 1944 - warszawska Starówka

"Ognia – skokami naprzód (...) Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”... Tak "Morro" wyprowadza swoich ludzi z płonącej Starówki do Śródmieścia...

Dnia 30. sierpnia starania Rządu RP doprowadziły do uznania przez USA i Wielką Brytanię Powstańców za integralną część Polskich Sił Zbrojnych, co wiązało się przyznaniem im praw wojennych obowiązujących Niemców. Decyzja ta – choć mocno spóźniona – ograniczyła masowe mordy dokonywane przez Niemców na jeńcach, ale niewiele wzruszyła Stalina… Dnia 8. września gen. von dem Bach – Zelewski zgodził się na wyjście z miasta części ludności cywilnej… Jednocześnie trwają ciężkie walki o utrzymanie Powiśla, a 14. września Niemcy uderzają dużymi siłami na Żoliborz i Czerniaków. Żoliborz utrzymuje się, zaś obrońcy Czerniakowa musieli wycofać się na Mokotów…

Właśnie na pocz. września 1944 r. znów na smaganym dymem pożarów niebie Warszawy zajaśniał promyk nadziei… 10. września Armia Czerwona rozpoczęła natarcie na Pragę, a Alianci zapowiedzieli większą pomoc w zaopatrzeniu Powstania, zaś Sowieci w nocy 13/14 IX zrzucają broń i żywność, co spowodowało wycofanie się KG AK z negocjacji z Niemcami odnośnie warunków kapitulacji

Zniszczona Starówka warszawska - sierpień 1944

Warszawa - Krakowskie Przedmieście podczas Powstania - widok od strony kościoła Świętego Krzyża w kierunku Placu Zamkowego - pośrodku zniszczony czołg - fot. z 26 VIII 1944 r. (Polona)... Te gruzy starówki warszawskiej są symbolem kolejnego w dziejach wykorzystania polskiej krwi w obcym interesie... Jednak to powstanie wybuchłoby i tak, jak i wcześniejsze polskie powstania... Tu decydował młody duch przesiąknięty bohaterskimi ideałami i niepohamowaną chęcią odwetu... Tej lawy zatrzymać się nie dało... Może to nie dobrze, ale czas pokazał też, że tak czy inaczej to młode pokolenie w końcu ruszyłoby do walki - jeśli nie przeciwko Niemcom, to przeciwko Sowietom (co z resztą i tak nastąpiło)... Te ofiary musiały się gdzieś skumulować... Inaczej się zwyczajnie nie dało... Są wszakże ruiny Starówki Warszawskiej również symbolem właśnie tego niezłomnego do końca Ducha Polskiego... A to też wartość nieocenioną stanowi...

Stalin, pragnąc dalszych walk wyniszczających elitę Armii Krajowej, którą postrzegał, jako przyszłego – bardzo groźnego – przeciwnika w podporządkowaniu Polski ZSRR, zgadza się nawet na międzylądowania alianckich samolotów na prawym brzegu Wisły po dokonaniu zrzutów… Zaś po zajęciu przez Sowietów Pragi, dowódca 1. Armii „Polskiej” – gen. Zygmunt Berling – podejmuje próbę sforsowania Wisły i uchwycenia przyczółków na lewym brzegu w dniach 15 – 23 IX 1944 roku

Akcja ta – najprawdopodobniej celowo – słabo przygotowana i pozbawiona wsparcia lotniczego oraz artyleryjskiego ze strony Sowietów – nie miała szansy powodzenia, a stała się krwawą łaźnią dla nieprzygotowanych zupełnie do walk w mieście Berlingowców, których poległo ponad 3 500. Reszta niedobitków zmuszona była z trudem powrócić na praski brzeg…

1. Armia LWP w styczniu 1945 r. w Warszawie

Żołnierze tzw. 1. Armii Wojska Polskiego - część składowa siły zbrojnej ZSRR - defilują na gruzach Marszałkowskiej 19 I 1945 r. (Zdjęcie ze zbiorów dr M. Tuszyńskiego - odbitka wydrukowana przez Wojskową Agencję Fotograficzną)... Sowieci wkraczają w lodowate ruiny Stolicy Polski, ruiny właściwie w styczniu 1945 r. już przez Niemców niebronione... Tak oto znów Niemcy i Moskale polską krwią przetarli ulice przed defiladą... "Berlingowcy", mimo mrozu, maszerują całkiem żwawo... Przecież "Towarzysze Radzieccy" patrzą... Na Czerniakowie szło im gorzej... To ich ludzie "Radosława" musieli ratować przed zagładą... Tak "czerwona zaraza" dociera do serca Polski... Ta defilada oznacza całkowite fiasko Akcji "Burza"... Bowiem właśnie żołnierze sowieckiej - tzw. "polskiej" - armii defilujący po ulicach Warszawy - są dobitnym dowodem zwycięstwa Stalina i ponownej zdrady Zachodnich "sojuszników"...

Żołnierze 1. Armii lądują wówczas na Czerniakowie i Żoliborzu. Na Czerniaków zostają skierowane niezastąpione, mocno już przetrzebione w walkach na Woli i Starówce, doborowe oddziały Zgrupowania AK „Radosław”, aby pomóc Berlingowcom w utrzymaniu przyczółku… Zadanie, mimo wysiłku kilku morderczych dni walk w trudnym terenie, okazało się niewykonalne… W nocy 19/20 IX większość żołnierzy „Radosława” wycofała się kanałami na Mokotów, a resztki Batalionu „Zośka” oraz Zgrupowania AK „Kryska” i Berlingowców utrzymywały jeszcze jakiś czas obronę ul. Wilanowskiej. Trwała też ewakuacja przez Wisłę. Ostatecznie 23. IX padł ostatni punkt oporu na Górnym Czerniakowie – Wilanowska 1

Dnia 15 IX 1944 r., podczas lądowania pierwszego zwiadu „Berlingowców” na Górnym Czerniakowie, ginie młody, ale niezwykle zdolny – już wspomniany wyżej – ppor. Andrzej Romocki ps. „Morro” – dowódca 2. kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka”… Biegnąc na powitanie żołnierzy 1. Armii, którzy przybili do brzegu, ubrany był w – charakterystyczną dla ludzi „Radosława” – niemiecką panterkę, co zmyliło Berlingowców, którzy uznali go najprawdopodobniej za Niemca i otworzyli ogień – jeden celny strzał prosto w serce… Tak zginął jeden z największych Bohaterów Powstania i świetnie zapowiadający się oficer… Głupio zginął… nie do końca pewne jest, czy miał na ramieniu biało czerwoną opaskę… Może była przybrudzona, może widoczność była słaba… Inna wersja mówi, że to kula niemieckiego snajpera – strzelającego z dużej odległości – zabiła Bohatera… Jak było, tak było, pozostał po nim wielki żal… Nie tylko wśród „Zośkowców”

Andrzej Romocki ps. "Morro"

Oto i Andrzej Romocki "Morro" (fot. Tomasz Strzembosz, "Akcje Zbrojne podziemnej Warszawy 1939 - 1944", Warszawa, 1978)... Urodzony 16 IV 1923 r. - typowy przykład przedstawiciela Pokolenia Kolumbów... Pochodził z rodziny ziemiańskiej o patriotycznych tradycjach... Dziadkowie walczyli w Powstaniu Styczniowym, ojciec - Paweł Romocki - żołnierz Korpusu gen. Dowbora - Muśnickiego, major, kawaler Orderu Virtuti Militari, poseł na Sejm RP, dyrektor naczelny Polskiego Przemysłu Górniczo-Hutniczego (bywał z ojcem z tej racji w Górach Świętokrzyskich), minister komunikacji w latach 1926 - 1928... Andrzej musiał podjąć pałeczkę sztafety... Nie powinno to nikogo dziwić, a dziwi... Po prostu patriotycznego wychowania nie da się schować do pudełka zapałek w godzinie próby... W naszej historii tak być musiało - zwyczajnie i niezwyczajnie... Warto to wreszcie zrozumieć... Inaczej się nie dało... Były zawsze miliony chętnych pozytywistów w naszym narodzie (są też bardzo potrzebni), niemało zawsze zdrajców, ale to mniejszość - ta lawa gorąca, nieujarzmiona - musiała brać na barki ocalenie ducha Narodu... "Morro" należał do tej mniejszości właśnie... W szeregi konspiracji wstąpił w 1940 r., był m.in. podkomendnym legendarnego "Rudego" - Jana Bytnara - podharcmistrza, dowódcy Hufca "Południe" Grup Szturmowych Szarych Szeregów - jednego z bohaterów słynnej książki Aleksandra Kamińskiego "Kamienie na szaniec"... "Morro" sam zostaje podharcmistrzem - instruktorem, kończy też z trzecią lokatą sławną Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agricola"... Po stworzeniu Batalionu "Zośka" zostaje dowódcą II plutonu 2. Kompanii "Rudy", a następnie dowódcą Kompanii "Rudy"... Dalej było piekło walk ulicznych w Warszawie - cały ciężki niezwykle szlak bojowy Zgrupowania "Radosław" - zgrupowania do zadań specjalnych - piekło Wolskich Cmentarzy, Starówki, Czerniakowa... Może rzeczywiście, gdyby... ta opaska była na ramieniu... Może... Ale dosyć gdybania, dosyć gdybania o samym Powstaniu... To była realna walka - prawo odwetu, realne życie, a nie papierowe rozważania ze świadomością obecną przebiegu wypadków, nie mające żadnego przełożenia na ówczesne realia...

Stalin znów z upodobaniem rozdaje karty… Przecież wykazał swoją dobrą wolę wobec Powstania… Chciał pomóc… Nie wyszło… Stracił wielu ludzi… Wkrótce miejsce dowódcy 1. Armii – zamiast „nieudolnego i samowolnego” gen. Berlinga – zajmuje sowiecki generał Siergiej Grochow, nazywany dla niepoznaki Stanisławem Popławskim

Stalin rozdaje kartyDziś wielu zadaje sobie pytanie: czy sowiecka ofensywa naprawdę wytraciła impet po prawej stronie Wisły?... Niewątpliwie szybkość, z jaką posuwała się na zachód Armia Czerwona podczas operacji „Bagration”, spowodowała problemy logistyczne – wydłużały się linie zaopatrzenia, zmęczenie ludzi, braki w stanie osobowym i sprzęcie itp. Jednak patrząc na to z innej strony, to czy Sowieci się kiedyś tym przejmowali? Przecież Armia Czerwona zatrzymała się na Wiśle na kilka miesięcy! Już dwa tygodnie postoju z powodzeniem pozwoliłyby uzupełnić braki i zająć choćby samo miasto… Przecież Stalin podjął w tym samym czasie wysiłek zbrojny na innych kierunkach frontu – 20 VIII 1944 r. Armia Czerwona nie tylko rozpoczyna ofensywę na Ukrainie przeciwko niemieckiej grupie Armii „Południe”, ale także uderza na Rumunię i zdobywa Bukareszt, rusza na Węgry i prowadzi skuteczne działania za Kołem Podbiegunowym… 16 IX 1944 r. wznawia ofensywę na Rygę i Tallin…

Stalin w 1915 r.

Iosif Dżugaszwili przed wybuchem rewolucji bolszewickiej w Rosji (NAC).. Biedny Gruzin "Soso" na wygnaniu syberyjskim... Wówczas był nikim, nie miał żadnych kart, nawet w grze o własne nędzne życie...  Kilkadziesiąt lat później był już "Wielikim Stalinem", który miał w ręku losy świata... w talii dużo asów... zbyt dużo niestety...

Tak, Stalin rozdawał karty z perfidią i cynizmemWszystko dziś wskazuje na to, ze celowo wstrzymał postęp Armii Czerwonej na linii Wisły, by rękami Niemców wymordować młodą elitę polską, która już w najbliższej przyszłości mogła stać się jego zaciekłym i niebezpiecznym wrogiem… I trzeba przyznać, ze Stalin wcale się w tym przypadku nie mylił… Ta waleczna warszawska młodzież – inteligentna i jednocześnie zaprawiona już w bojach oraz konspiracji – na pewno nie zgodziłaby się na sowieckie porządki w Polsce… Jest to też odpowiedź dla tych, którzy uważają, że powstanie przeciwko Niemcom w Warszawie nie powinno i nie musiało wybuchnąć… Powstanie wybuchnąć musiało – jeśli nie przeciw Niemcom, to przeciw Sowietom… I wybuchło… Tak samo byłoby pewnie, gdyby Niemcy zostawili Warszawę Polakom, tylko wówczas zyskaliby Niemcy – zyskaliby siły i środki oraz czas na przyjęcie Armii Czerwonej… Bieg zdarzeń sprzyjał Stalinowi

W ostatnie dni września Stalin spokojnie czeka zatem, aż Powstanie utonie we krwi… Wie, że dni polskich bohaterów są policzone… Nie ma już nadziei na zrzuty – Alianci wstrzymują loty nad Warszawę… Dnia 27 IX po zaciekłych walkach pada Mokotów, gdzie niemieckie formacje wojskowe dokonują na masową skalę zbrodni na jeńcach wojennych i cywilnej ludności dzielnicy… Część obrońców przechodzi kanałami do Śródmieścia… Dnia 30 IX – po niezwykle dynamicznej i dramatycznej obronie, odpieranych w ciągu paru godzin kilkunastu szturmach, nieudanej próbie przeprawy za Wisłę, ku rozpaczy Powstańców graniczącej z buntem – kapituluje ŻoliborzKomenda Główna wie, że to już koniec… Rozpoczynają się rozmowy kapitulacyjne z Niemcami

Dnia 3. października 1944 r. w kwaterze gen. Von dem Bacha – Zelewskiego (który częstuje przedstawicieli Komendy Głównej Armii Krajowej czekoladą i papierosami ze zrzutów alianckich) podpisany zostaje akt kapitulacji Warszawy, na mocy którego Powstańcy, idący do niewoli niemieckiej, mieli korzystać z pełnych praw kombatanckich, wynikających z międzynarodowych konwencji, a ludności cywilnej opuszczającej miasto zagwarantowano nietykalność ( w rzeczywistości nie było z tym najlepiej – delikatnie mówiąc…).

Do 5. października wychodzą z Warszawy zwarte grupy marszowe Powstańców w liczbie ok. 15 tys. na czele z gen. „Borem” (który przed kapitulacją zostaje mianowany Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych, a po zawieszeniu broni dowiaduje się, że został ojcem…) i pięcioma innymi generałami… Z namaszczeniem i prezentując – składają broń, która była przez dwa miesiące nieocenionym skarbem każdego z nich, starają się trzymać fason, defilują, śpiewają hymn, Niemcy patrzą z ciekawością, czasem z podziwem, fotografują… Do 10. października miasto opuszczają cywile… Około 3,5 tys. Powstańców zdołało – wmieszanych w tłum ludności cywilnej – wyjść z miasta i uniknąć niewoli. Wśród nich jest gen. Leopold Okulicki ps. „Niedźwiadek”, „Kobra”, którego gen. „Bór” wyznaczył na swego następcę na stanowisku Komendanta Głównego AK. Wraz z cywilami miasto opuścili również: Delegat Rządu na Kraj – Jan Stanisław Jankowski, przewodniczący Rady Jedności Narodowej – Kazimierz Pużak, a także członkowie Krajowej Rady Ministrów

Wyjście z Warszawy - pażdziernik 1944

Wymarsz październikowy oddziałów powstańczych Armii Krajowej z Warszawy... Rok 1944 (NAC)... Czas przełomu i przełomowych decyzji każdego z Nich... Ruiny Stolicy za Nimi, przed nimi niemieckie obozy jenieckie i nadciągająca "czerwona zaraza" w kraju... To też obraz symboliczny... Wychodzą godnie - z podniesionymi głowami - jako żołnierze Armii Polskiej - już nie podziemnej... Jeśli ktoś sądzi, że tę gorącą, patriotyczną młodzież dało się - po latach terroru i strachu - zapędzić do kopania niemieckich umocnień na przedpolu Warszawy, kazać Im oddać broń po latach szkolenia do walki, to jest - delikatnie mówiąc - człowiekiem pozbawionym realnego rozumowania... Bo pewnie według tych "papierowych" myślicieli teoretycznych, należałoby zakazać ówczesnej (pewnie i przyszłej) młodzieży nauki o czasach chwały, zakazać "snu o szpadzie"... Pewnie wszystkich należałoby wychować na szewców, kupców... niewolników pod obcym panowaniem... Czy nie takie pomysły mieli Hitler i Stalin wobec części Polaków, no bo przecież reszta miała skończyć na klęczkach - nad dołami śmierci... Wielu z tych ludzi mówi - i słusznie - o ponownym uzbrojeniu Polaków... Ale czy to właśnie nie ta uzbrojona część Narodu - Ziemiańska - wzięła udział w Powstaniach? Ludzie!... Zastanówcie się, o czym mówicie!... W tamtym czasie nie było prostych rozwiązań, jak to niektórym dziś się wydaje... 

Tak oto kończy się to krwawe teatrum nad WisłąStraty po stronie polskiej szacuje się (wg różnych źródeł) na ok. 200 tys. zabitych, w tym 15 – 17 tys. żołnierzy AK, zaginionych żołnierzy ok. 5 – 6 tys., ciężko ranni żołnierze – 6 – 6,5 tysięcy. Natomiast straty niemieckie wyniosły ok. 10 tys. zabitych i ok. 7 tys. zaginionych, rannych było ok. 9 tysięcy… Miasto jest zniszczone w ok. 75 %, jednak pamiętajmy, że dopiero po Powstaniu Niemcy rozpoczęli systematyczne i zaplanowane burzenie Warszawy – zgodnie z rozkazem Hitlera… I trochę czasu im to zajęło, bowiem burzyli aż do ostatnich dni grudnia 1944 roku

A Stalin dalej spokojnie tasował karty

Warszawa w roku 1939 r.

Warszawa przed wybuchem II wojny światowej - rok 1939 - Dworzec Kolei Warszawsko - Wiedeńskiej (Polona)... Warszawa... wówczas "Paryż Północy"... W styczniu 1945 r. jest to już miasto gruzów - morze gruzów... Miasto kompletnie zniszczone - zniszczone w 84 %... I teraz proste pytanie: czy zrobili to Niemcy i Sowieci, czy "Bór" Komorowski?... I drugie proste pytanie: Czy ten, kto krzyczy: pod sąd dowództwo Armii Krajowej, mówiąc o "zdrajcach" i "prowokatorach", nie powtarza czasem słów propagandy ZSRR i III Rzeszy?... I jeszcze jedno pytanie: czy oddanie Warszawy Niemcom i przekształcenie jej w "Festung Warschau" - Twierdzę Warszawa - uchroniłoby miasto przed zniszczeniem i czy uchroniłoby od śmierci tysiące ludności cywilnej? Przecież Niemcy wypuściliby z miasta tylko oddziały polskie z bronią (o ile dotrzymaliby umowy...), zostawiając kompletnie bez ochrony cywilów - skazanych na może wielomiesięczne walki frontowe w mieście... Żywe tarcze były im potrzebne... Może czas zacząć realnie myśleć o przeszłości i realnie układać przyszłość... 

A „Jodła” nie zawiodła… Cofnijmy się teraz nieco w czasie, by później czas wyprzedzić – jak wyżej obiecałem…

Jak już wiemy – w sierpniu 1944 r. dywizje i pułki Kieleckiego Korpusu AK idą na odsiecz Powstańczej Warszawie, a w końcu sierpnia – po rezygnacji z dalszego marszu w kierunku stolicy – jego rozdzielone siły, wraz z tysiącami walczących tu partyzantów NSZ, BCh i dywersantów sowieckich spod znaku AL, stworzyły jedyny w kraju tak znaczący punkt oporu (obok walczącej Warszawy) – zdolny wydatnie odciążyć Walczącą Stolicę. Natomiast po kapitulacji Warszawy, wielu Powstańców walczyło jeszcze w październiku i listopadzie w szeregach partyzanckich pułków Korpusu AK na Kielecczyźnie.

A początek Tej Ofiary wykuwał się w tyglu zmagań frontowych naszych dwóch odwiecznych wrogów…

Akcja „Burza” w Okręgu „Jodła” faktycznie rozpoczęła się ok. 20 VII 1944 r., bowiem już w czasie mobilizacji oddziałów AK i łączenia ich w większe związki taktyczne, partyzanci – wykorzystując moment frontowego zamieszania wśród Niemców – wykonali szereg celnych i skutecznych uderzeń na cofające się jednostki niemieckie. Tak było m.in. w przypadku formowanego 2. p.p. Leg. AK, którego żołnierze – z legendarnego oddziału „Jędrusie” – 25. lipca zlikwidowali koło Osieka niemieckie starostwo, uciekające do Biłgoraja, a 28. lipca – sztab 4. pułku saperów niemieckich, zdobywając ważne dokumenty. Zdarzyły się też niepowodzenia i tragedie… Pod Pielaszowem 30 VII 1944 r. Niemcy rozbijają sandomierski oddział AK „Swojaka”, zabijając 65 żołnierzy, w tym harcerzy Szarych Szeregów z Sandomierza – ranni i jeńcy są bestialsko mordowani.

2. pułk piechoty Legionów w marszu przez Góry Świętokrzyskie

Żołnierze 2. p.p. Leg. AK w marszu i w "Burzy" (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)... Marsz poprzez Gór Świętokrzyskich knieje i wyboje... Marsz w "Burzy"... Ten marsz prowadzi do nikąd, prowadzi do niebytu i klęski... Ta "Burza" nie przyniesie ciszy i spokoju po gromach...

Po przejściu Wisły przez Armię Czerwoną pod Baranowem, dochodzi do bezpośredniego współdziałania pomiędzy Sowietami a 2. Pułkiem – 31 VII 1944 r. żołnierze AK i BCh powstrzymują k. Dmosic Niemców, idących z Sandomierza ku sowieckiej przeprawie, wspólnie z Sowietami 2. pułk walczy w Staszowie, Bogorii i Piotrowie, a 3. sierpnia III Batalion wraz z sowieckimi czołgami wypiera ostatecznie Niemców ze Staszowa. Ponadto nocą 4/5 VIII wydzielony oddział 2. pułku pod dow. kpt. Michała Mandziary ps. „Siwy” we wsi Ceber rozbija całkowicie niemiecki batalion.

W okresie do 6 VIII 1944 r. pododdziały 2. p.p Leg. stoczyły szereg walk  z Niemcami – samodzielnie lub współdziałając z Armią Czerwoną – m.in. pod Łagowem, Nieskurzowem i Iwaniskami. Następnie Pułk stopniowo cofa się – obawiając się również rozbrojenia – z terenów kontrolowanych przez Sowietów, wykorzystując płynną jeszcze linię frontu i przechodzi na północ od Pasma Jeleniowskiego Gór Świętokrzyskich.

Potyczki z cofającymi się Niemcami – samodzielnie lub współdziałając z Sowietami i tzw. Brygadą „Grunwald” – stacza również, formujący się w Lasach Cisowskich, I Batalion 4. p.p. Leg. AK.

Jak już wiemy dywizje i pułki Kieleckiego Korpusu AK w połowie sierpnia 1944 r. ruszają na odsiecz Powstańczej WarszawiePułki 2. Dywizji Piechoty Leg. AK – staczając po drodze potyczki z Niemcami – osiągają nakazany rejon koncentracji w lasach koło Szydłowca i Przysuchy w dniach 20 – 21 VIII 1944 roku. Oddziały 7. Dywizji AK docierają w tym czasie w leśne okolice Radoszyc. W lasach koło Przysuchy znalazły się pułki – 72. oraz – okryty partyzancką legendą – 25., który nocą 13/14 sierpnia wykonuje udaną akcję na wieś niemieckich kolonistów – Jawor. Dodatkowo 16. sierpnia kompania por. „Bończy” – K. Załęskiegopod Sulborowicami u podnóża Diablej Góry toczy zwycięską bitwę z kilkusetosobowym oddziałem niemieckim, brawurowo zadając mu duże straty, szacowane na ok. 100 zabitych i 100 rannych; straty „Bończy” – 10 zabitych.

Dnia 21. sierpnia rejon koncentracji  4. p.p. Leg. AK zostaje zaatakowany pod Antoniowem przez niemiecką żandarmerię i własowców z kałmuckiego korpusu kawalerii. Trwa całodzienna, ciężka walka – ołów świszcze pomiędzy drzewami złowrogo i ciężko… Nieprzyjaciel zostaje prawie zmiażdżony – traci 150 ludzi, przy stratach polskich – 17 zabitych i rannych. W walce wyróżnił się dawny oddział „Wybranieccy”„Barabasza” i kompania por. Michała Szreka „Zapały”.

4. p.p. Leg AK po walkach o Daleszyce w Górach Świętokrzyskich

Żołnierze I bat. 4. p.p. Leg. AK, 2. Dywizji Piechoty AK Legionów, Korpusu Kieleckiego AK - 7. sierpień 1944 r. - czas Akcji "Burza" - po walce z kolumną samochodów niemieckich w Daleszycach - żołnierze oglądają zdobytą broń i niemiecki sort mundurowy. Trwa współdziałanie w walce z Armią Czerwoną... Jednak za kilka miesięcy wielu z tych chłopców będzie znów walczyć z bronią w ręku - przeciwko okupantowi sowieckiemu... (fot. ze zbiorów H. Pawelca - SRH "JODŁA")... Oto i ludzie "Barabasza" - niezłomni w walce z każdą odmianą okupanta... 

Po zaprzestaniu 27 VIII 1944 r. marszu na odsiecz Warszawie i rozwiązaniu koncentracji Korpusu – o czym szerzej już było wyżej – pułki 25. i 72. pozostają w Lasach Przysuskich, 2. Dywizja odeszła w lasy k. Radoszyc, a 7. Dywizja pomaszerowała w Lasy Włoszczowskie. Już tego dnia – docierający dopiero na koncentrację – batalion kozienicki – III Bat. 3 p.p. Leg. toczy walkę pod Ciechostowicami, zaś wydzielony oddział 2. p.p. Leg. – zapewne, aby osuszyć żołnierską złość po zaprzestaniu marszu na Stolicę – atakuje pozycje niemieckie w Dziebałtowie k. Końskich.

Rekonstrukcja historyczna w Kielcach - Powstanie Warszawskie

Kielce rok 2019 - rekonstrukcja historyczna wybuchu Powstania w Warszawie 1. sierpnia 1944 roku... Jak już pisałem wyżej, żołnierze Kieleckiego Korpusu AK są załamani decyzją dowództwa o zaprzestaniu marszu na pomoc Powstańczej Warszawie... Od tego momentu będą uważnie śledzić wiadomości z płonącej Stolicy, będą ich słuchać sami krwawiąc w ciężkich bojach na terenie Gór Świętokrzyskich, a po kapitulacji Warszawy to Oni staną się głównym celem wściekłego ataku Niemców... Ale do tego jeszcze wrócimy... a tymczasem w Gór Świętokrzyskich kniejach... 

Żołnierze 2. DP Leg. AK – 2. i 3. pułku – toczą 2 – 3 IX 1944 r. zaciętą – dwudniową bitwę o Radoszyce, w wyniku której miasteczko płonie, a Niemcy mordują 19 osób. Tylko szybkie i skuteczne uderzenie żołnierzy 2. Pułku pozwoliło uratować resztę mieszkańców i pobić niemiecką ekspedycję karną. Po bitwie radoszyckiej oddziały 2. DP Leg. AK przechodzą w rejon nad rzeką Czarną Konecką – opodal Sielpi, Mniowa i Stąporkowa.

Około 10. IX 1944 r. Niemcy – wobec ustabilizowania się linii frontu – przystępują do operacji, mającej na celu oczyszczenie bezpośredniego zaplecza frontu z oddziałów partyzanckich. Tym razem pierwsze skrzypce w tej akcji mają grać – w przeciwieństwie do wcześniejszych tego typu operacji – regularne oddziały Wehrmachtu, którego oficerowie dowodzą też całością działań… Robi się goręcej jeszcze na terenie Gór Świętokrzyskich i ich okolic leśnych

Żołnierze 2. DP Leg. AK toczą ustawiczne i niezwykle ciężkie walki z nieprzyjacielem – wspartym bronią pancerną, artylerią i lotnictwem – co i rusz wychodząc z okrążenia… Każdy dzień przypomina leśne piekło na ziemi… Szlak tych morderczych walk znaczą nazwy miejscowości: Kozów, Pierdały, Krasna, wreszcie krwawe Trawniki k. Miedzierzy, skąd Dywizja wychodzi bez walki z okrążenia przez lukę w pierścieniu niemieckich stanowisk. Podczas tych zmagań kilkakrotnie żołnierze 2. DP Leg. ratują ludność cywilną ww. wiosek od śmierci z rąk „rycerskiego Wehrmachtu”…

 

Dywizja odchodzi na zachód, a następnie pułki 2. i 3. Docierają w rejon Kielc, gdzie toczą zaciekłe walki pod Rykoszynem i Szewcami 17. IX 1944 roku. Niemcy – mimo użycia pociągu pancernego – ponoszą bardzo ciężkie straty, Polacy mają jedynie 2 zabitych i kilku rannych. W walkach wyróżniają się „Szaracy”, czyli żołnierze dawnego oddziału por. A. Hedy „Szarego” – 3. pułku. Następnie pułki cofają się w Lasy Włoszczowskie i łączą się na powrót z 4. pułkiem, który 18. IX stoczył walkę pod Fanisławicami. Dnia 26. września Dywizja zostaje zaatakowana pod Radkowem. W górze warczą motory Sztukasów, a ziemia drży pod ciężarem czołgów i wozów pancernych… W powietrzu czuć paliwo i śmierć… Natarcie zostaje jednak odparte po ciężkim boju, a Dywizja pod osłoną nocy wycofuje się, by… nazajutrz znów odpierać atak z atakiem pod Zakrzowem – ponownie skutecznie… Pod Radkowem wyróżniają się żołnierze „Barabasza” z 4. pułku, a pod Zakrzowem Batalion Kozienicki z 3. pułku.

Żołnierze "Szarego" w "Burzy" 1944

Żołnierze 3 p.p. Leg. AK w marszu, w "Burzy"... Wśród nich są słynni "Szaracy" - ludzie z dawnego oddziału partyzanckiego por. Antoniego Hedy "Szarego" - latem 1944 r. II batalion 3. Pułku (fot. ze zbiorów Teresy Hedy - Snopkiewicz)... Ta droga wiedzie ich donikąd...Oni jeszcze tego nie wiedzą... Nie wiedzą, że za rok będą ze swoim komendantem rozbijać sowieckie więzienie w Kielcach, tak jak rok wcześniej rozbijali niemieckie więzienie w Starachowicach... W tym burzliwym czasie nie było dobrych rozwiązań, dobrych wyborów...

Tymczasem pułki 7. Dywizji, odchodząc z rejonu koncentracji Korpusu, biją się z Niemcami pod Pilczycą 27. VIII 1944 r., następnie większość oddziałów Dywizji operuje w rejonie pomiędzy Częstochową a Radomskiem, a niektóre kompanie w zachodnich częściach Obwodów – Włoszczowskiego i Koneckiego. Żołnierze Dywizji zadają Niemcom duże straty w ludziach.

W końcu września 74. p.p. przeszedł całością sił na teren Obwodu WłoszczowskiegoTym samym w Obwodzie tym znalazła się większość sił Korpusu Kieleckiego AK… Historia dynamicznie zatoczyła wojenne koło…

Żołnierze 74 p.p. AK 1944 r.

Lato 1944 r. - "Burza" - żołnierze 2. kompanii I batalionu 74. p.p. AK - pod dow. por. "Andrzeja", "Borsuka" - Floriana Budniaka (Kryptonimy "Hetman" i "Chrobry" Armii Krajowej, W. Kapczyński, J. Lis, j. Niedbał, Kielce 2004)... Florian Budniak - na zdjęciu trzeci z lewej w górnym rzędzie - przyszedł na świat w 1910 r. w rodzinie o leśniczych tradycjach... Jego dziadek, ojciec i w końcu on sam las znali od podszewki - od poszycia... Florian w 1933 r. kończy studia uniwersyteckie w Poznaniu na wydziale rolniczo - leśnym... Wkrótce odbywa przeszkolenie dla oficerów rezerwy w dywizyjnej Szkole Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim (w tej samej, co Jan Piwnik "Ponury"), praktykę odbywa w 17. pułku artylerii ciężkiej w Poznaniu... W 1938 r. zostaje instruktorem na Kursie Przysposobienia Wojskowego Leśników... Już wkrótce teoria zamieni się w leśno - wojenną praktykę... W czasie wojny obronnej 1939 r. walczy w szeregach 4. dywizjonu 8. pułku artylerii ciężkiej 4. DP Armii Pomorze... Uniknął niewoli i podjął pracę jako leśniczy w majątku Kobiele Wielkie powiat Radomsko... Na początku 1940 r. wstępuje w szeregi ZWZ... Na przełomie 1942/1943 r. obejmuje funkcję kierownika referatu dywersji i łączności operacyjnej w sztabie Obwodu AK Radomsko... W październiku 1943 r. "Borsuk" przeżywa wielką tragedię - jego leśniczówka zostaje otoczona przez niemieckich żandarmów, którzy aresztują wszystkich w niej przebywających wraz z jego żoną, która w ostatniej chwili wepchnęła go do dobrze zamaskowanej kryjówki... Aresztowanych - po brutalnych przesłuchaniach - wywieziono do KL Auschwitz... "Borsuk" wkrótce zostaje dowódcą oddziału dyspozycyjnego Obwodu Radomsko AK i przybiera pseudonim "Andrzej"... Oddział ten w listopadzie 1943 r. liczy ponad 100 ludzi i dokonuje wielu udanych akcji zbrojnych... W połowie lipca 1944 r. oddział "Andrzeja" - jako 2. kompania - wchodzi w skład nowo utworzonego batalionu szturmowego Inspektoratu AK Częstochowa "Tygrys", który w Akcji "Burza" wraz z baonem "Wilk" tworzy 74. pułk piechoty AK... Pułk odznacza się w walkach odwrotowych po koncentracji Kieleckiego Korpusu AK idącego na pomoc Warszawie i jesiennych bojach na terenie Gór Świętokrzyskich... "Andrzej" jest ranny, ale nie traci dowództwa kompanii... Po rozkazie rozwiązania AK i zakończeniu II wojny światowej Florian Budniak wraca do zawodu leśnika i podejmuje nowatorskie działania w tej dziedzinie - tak mu bliskiej - dając początek nowej instytucji, zwanej Przedsiębiorstwem Transportu Drewna... W roku 1947 inż. Budniak awansuje na stanowisko dyrektora departamentu w ministerstwie leśnictwa i przenosi się do Warszawy... Jednak już w 1950 r. zostaje aresztowany przez polskojęzyczną sowiecką bezpiekę - UB i po brutalnym śledztwie skazany na dożywocie, zamienione potem na 15 lat więzienia... Jakże tęsknił "Andrzej" w celi za lasem, niewyobrażalnie tęsknił... Z więzienia wychodzi w 1956 r., jest zdruzgotany psychicznie i fizycznie... Wkrótce zostaje profesorem leśnictwa i jako stypendysta ONZ pracuje w Szwecji oraz w Finlandii, jego specjalizacją staje się integracja w przemyśle drzewnym. Jako ekspert RWPG podróżuje do Peru i Kanady... Jakże inaczej pachnie tamten wolny las... Jego polski las też był kiedyś wolny... O tym przypomina mu aż do śmierci Krzyż Krzyż Kawalerski Orderu Virtuti Militari, nadany mu przez Rząd Polski na Emigracji za kształtowanie dróg wolności w lesie właśnie - polskim lesie... Z tą zapewne świadomością i dumą umiera 28 IX 1993 r. w Poznaniu...

Pułki – 25. i 72. – od momentu rozwiązania koncentracji – przebywały w Lasach Przysuskich, tworząc coś na kształt obozu warownego w okolicach Stefanowa i Gałek… Dnia 16. września specjalne zgrupowanie niemieckie pod dow. płk. Dürrsteina, w skład którego wchodziły trzy bataliony: Wehrmachtu, policji i własowców, przeprowadziło przeciw tym pułkom AK operację pod kryptonimem „Waldkater” (Leśny kocur – Żbik). Niemcy mieli plan zepchnięcia partyzantów do Stefanowa, otoczenie ich tam i zniszczenie. Jednak Polacy zastosowali sprytny zabieg – wykazując swoje doświadczenie bojowe w walkach leśnych i wręcz ośmieszając n-pla… Żołnierze 72. pułku najpierw stawili mocny opór na przedpolu Gałek, a następnie zręcznym manewrem usunęli się z drogi nacierającym z impetem Niemcom, którzy – zgodnie z planem – otoczyli Stefanów… ale AKowców tam już nie zastali… Partyzanci znaleźli się dokładnie za plecami Niemców i spokojne wyprowadzili na zaskoczonego n-pla druzgocące uderzenie – coś jak w boksie – unik przed zbyt dużym zamachem przeciwnika… i sierpowy w podbródek – w momencie jego odwrócenia się… Zadali przeciwnikowi duże straty w ludziach i odskoczyli na zaplanowane pozycje. Niemcy, wycofując się, palą w odwecie wieś…

Rekonstrukcja Powstania Warszawskiego w Kielcach

Kielce rok 2019 - rekonstrukcja historyczna wybuchu Powstania w Warszawie 1. sierpnia 1944 roku... W tym przypadku za plecami "Niemców" znalazł się pan z aparatem fotograficznym... Ale latem 1944 r. nie było żartów... Niemcy uchodzili za najlepszych żołnierzy, jednak to - znakomicie wyszkolone i doświadczone w bojach - polskie leśne wojsko potrafiło zadawać im druzgocące straty, praktycznie bez strat własnych bardzo często...

Nocą 27/28 IX 1944 r. oddział wydzielony z obu tych pułków przeprowadził atak na Przysuchę. W walce ciężko ranny został por. „Bończa”… Zgrupowanie w końcu opuszcza Lasy Przysuskie, odchodząc na zachód i pozostawiając – dla odebrania spodziewanego zrzutu zaopatrzenia – jedynie jedną kompanię, która szczęśliwie wymyka się z dwóch dużych niemieckich obław na te lasy – 2. X i 5 – 6 X 1944 roku.

Jest to czas, kiedy – jak pamiętamy – kapituluje WarszawaNiemcy zatem, mogąc pozwolić już sobie na użycie większości dostępnych sił i środków, przystępują do wielkiej – zakrojonej na szeroką skalę – kontrofensywy przeciwpartyzanckiej, w celu oczyszczenia bezpośredniego zaplecza frontu. Niemcy doskonale wiedzą, ze nie będzie to igraszka… Na terenie Gór Świętokrzyskich i w ich bezpośredniej okolicy leśnej – jak pamiętamy – walczy ok. 17 tys. partyzantów spod różnych znaków – partyzantów w większości dobrze uzbrojonych i doświadczonych, do tego trzeba dodać kilkadziesiąt tysięcy zaprzysiężonych i zakonspirowanych członów siatek terenowychDo 3. października 1944 r. na niemieckich mapach sztabowych zaznaczone wyraźnie były już tylko dwa duże punkty powstańczego oporu – obszar warszawski i rejon Gór Świętokrzyskich – Okręgu AK „Jodła”… Teraz pozostała tylko „Jodła”… I nie zawiodła…

Preludium niemieckiej kontrofensywy jest przerażające – 1. października 1944 r. – gdy w warszawie trwają już rozmowy kapitulacyjne – wokół uroczyska Piotrowe Pole – w głębi Lasów Iłżeckich – zaciska się pierścień wielotysięcznej niemieckiej obławy z użyciem artylerii, broni pancernej i lotnictwa… W kotle znalazł się dość słabo uzbrojony Iłżecki Pułk Piechoty AK, liczący ok. 700 żołnierzy… Po całodziennej, morderczej walce, podczas której niebo zlewało się z ziemią w czasie ustawicznych eksplozji, poległo 78 żołnierzy pułku, a 73 wziętych do niewoli wysłano do obozu w Łambinowicach, gdzie większość zginęła… Niemcy dobijają rannych… Liczby rannych nie ustalono… Reszta poszła w rozsypkę, a z pozostałych, którym udało się przebić przez pierścień obławy, dowódca pułku – por. W. Tomasik „Potok” – stworzył niewielki oddział, z którym walczył do końca października 1944 roku…

Niemiecka kontrofensywa przeciwpartyzancka skierowana jest przeciwko wszystkim oddziałom operującym na tym terenie. Przeciwko AL, czyli partyzantce sowieckiej, Niemcy wykonują uderzenie na główną ich bazę na Świniej Górze w dniach 16 – 19 IX 1944 r., a także pod Gruszką 29. września, gdzie dochodzi do zaciętej bitwy, a także w Lasach Siekierzyńskich – 6 X 1944 roku

AL na Żoliborzu w 1944 r. podczas powstania warszawskiego

Oddział AL walczący podczas Powstania w Warszawie na Żoliborzu... ("Męczeństwo, walka, zagłada Żydów w Polsce 1939 - 1945, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1960")... Członkowie AL, walczący na terenie Gór Świętokrzyskich, byli częścią składową siły zbrojnej nowego okupanta - Armii Czerwonej... Natomiast ci, walczący na gruzach Warszawy, zostali poświęceni przez Stalina jako mięso armatnie... Wielu z nich wówczas to zrozumiało...

Walczą z Niemcami samodzielne oddziały BChdochodzi też do ich starć z pułkami AK oraz NSZ (zwłaszcza o zaopatrzenie i broń). Jeśli chodzi o tych ostatnich, to Brygada Świętokrzyska NSZ pod dow. mjr. Antoniego Szackiego ps. „Bohun” walczy zarówno z Niemcami jak i z AL – Sowietami, a pod koniec roku 1944 zwłaszcza z tymi drugimiw obliczu nieuchronnie nadchodzącej sowieckiej okupacji – traktując ich już wyraźnie, jako najgroźniejszego wroga w tamtym czasie...

Dla przykładu – 8 IX 1944 r. w rejonie wsi Rząbiec Brygada likwiduje oddział AL Tadeusza Grochala ps. „Tadek Biały” oraz grupę sowieckiego wywiadu wojskowego pod dow. kpt. Iwana Korowajewa - specjalnego wysłannika Stalina - mającego przy sobie tajne dokumenty dla wszystkich jednostek Armii Czerwonej, w tym tzw. Armii Ludowej, zawierające rozkazy, nakazujące - w miarę możliwości - fizyczną likwidację - zniszczenie - oddziałów AK i NSZ... Po zapoznaniu się z tymi dokumentami "Bohun" nie miał już żadnych złudzeń - nakazem chwili dziejowej miała być dla jego żołnierzy pezpardonna walka z obydwoma okupantami... W bitwie pod Rząbcem po stronie sowieckiej brali udział m.in. dezerterzy z RONA - Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej - rosyjskiej formacji walczącej u boku Niemców (większość z nich to podwójni dezerterzy - bo wcześniej wyrzekli się Armii Czerwonej i "Wodza Stalina"... Tych zbrodniarzy czekał marny los z każdej możliwej strony...). W bitwie tej Brygada zdobyła duże ilości broni i amunicji, wielce przydatne na dalszym szlaku bojowym, a także uratowała wielu Polaków stojących już nad dołami śmieci - katyńskimi dołami śmierci... Moskiewscy kaci zostali rozstrzelani, wielu szeregowych członków AL, wziętych w tej bitwie do niewoli, przechodzi na stronę Brygady Świętokrzyskiej NSZ... 

Dla odmiany – 20. IX 1944 r. oddziały Brygady, stacjonujące w Cacowie, stoczyły bitwę z obławą niemiecką w sile ok. 400 żołnierzy Luftwaffe i ok. 100 żandarmów, wspieranych przez lotnictwo. Przeciwko lotnikom niemieckim wysłano 202. p.p., a przeciwko żandarmom – kompanię szkolną, która miała powstrzymać przeprawę n-pla przez most na Nidzie. Obie grupy niemieckie zostały powstrzymane. Natomiast 204. p.p., który wraz z taborami pozostał w Cacowie, został ostrzelany i zbombardowany przez samolot niemiecki, ale bez większych strat. Wieczorem Brygada odskoczyła od Niemców i przez Nidę udała się w kierunku Lasocina. Straty Brygady – 3 zabitych i 5 rannych. Straty niemieckie – 1 zabity i 1 ranny.

Odznaka powojenna Brygady Świętokrzyskiej NSZ

Powojenna odznaka Brygady Świętokrzyskiej NSZ... Nad godłem państwowym - Państwa Podziemnego w 1944 r. powstającego z mroku niewoli - góruje Święty Krzyż - ten Znak Święty z Łysej Góry i niepodległy nikomu - Bóg, Honor, Ojczyzna... Czołem Wielkiej Polsce! Cześć i Chwała bohaterom!

Dnia 18. listopada oddziały Brygady powracają spod Radomska do Lasocina, gdzie obozowały do połowy grudnia 1944 roku. W tym okresie Brygada prowadzi głównie akcje aprowizacyjne i zwalcza okoliczne oddziały AL. Dnia 18. grudnia pododdziały Brygady we wsi Krzelów likwidują grupę sowieckich dywersantów NKWD „Awangarda” pod dow. lejtnanta Wasyla Tichonina ps. „Wasyl”. Tego samego dnia pod Marcinkowicami 204. p.p. został zaatakowany przez oddział własowców, których silnym ogniem zmuszono do ucieczki, straty Brygady - 1 ranny. Wzięto do niewoli kilkunastu własowców… Dnia 21. grudnia Brygada przeszła w rejon wsi Maciejów Nowy – Giebułtów, gdzie stacjonowała do chwili wyruszenia na Zachód, co nastąpiło w styczniu 1945 r. – w ostatniej chwili – ze śmiertelnym oddechem wkraczających Sowietów na plecach (Brygada zostaje m.in. 15. stycznia ostrzelana przez sowieckie czołgi podczas przekraczania Pilicy) i w starciach z Niemcami, z którymi w końcu zawiera swoisty pakt o nieagresji, umożliwiający przedostanie się do Czechosłowacji

„Bohun” tak m.in. pisał w specjalnym rozkazie wydanym wówczas do swoich podkomendnych: „Ofensywa bolszewicka zmusiła nas do przesunięcia się na zachód Polski. Na drodze stanęły nam umocnienia niemieckie. W dniu 14 bm. starliśmy się z Niemcami, chcąc przebić się na zachód. Nie daliśmy rady. W dniu 15 bm. czołgi radzieckie zaatakowały nas od wschodu. Dla ratowania brygady porozumiałem się z dowództwem fortyfikacji niemieckich, aby zezwoliło nam przejść przez ich linie na zachód. Tym samym weszliśmy w stan niewojowania z Niemcami na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że szybko toczące się wypadki wojenne pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zameldować się u Naczelnego Wodza i prawowitego Rządu Polskiego i według jego rozkazu zwrócić nasz oręż przeciwko wrogowi, którego każe nam zwalczać”.

Brygada w marszu na południe, jest ustawicznie niepokojona przez niemieckich wysłanników, składających "Bohunowi" ustawiczne propozycje wspólnej walki przeciwko Bolszewikom. Niemcy nie są zbyt nachalni i stanowczy, bowiem w ówczesnej sytuacji na froncie wschodnim zbrojne starcie z tak dużym i świetnie uzbrojonym związkiem taktycznym, nie było dla nich celowe, zarówno pod względem militarnym jak i politycznym. W końcu - na odczepne - "Bohun" zgadza się na wysłanie do strefy okupacji sowieckiej - drogą powietrzną - grupy szturmowej Brygady. Jest to również częścią planu "Bohuna", związanego z przerzutem oddziałów dywersyjnych Brygady do okupowanej Polski (co z resztą i później ma miejsce - przy pomocy już wtedy "Zachodnich sojuszników")... Grupą dowodzi oficer wybitny - kpt. Zygmunt Rafalski ps. "Sulimczyk"... Po przeszkoleniu spadochronowym Rafalski, wraz ze swoimi ludźmi, zostaje zrzucony do kraju, by walczyć z Sowietami. I walczą, jednak wkrótce "Sulimczyk" zostaje aresztowany przez UB i osadzony w kieleckim więzieniu na ulicy Zamkowej. Poddano go szczególnie brutalnemu śledztwu. Wyrok "sądowy" brzmi: kara śmierci... Jednakże w nocy 4/5 VIII 1945 r. - wraz z innymi sztabowcami NSZ oraz ponad 370 osadzonymi - Zygmunt Rafalski zostaje uwolniony w trakcie akcji rozbicia więzienia kieleckiego przez Zgrupowanie Oddziałów tzw. Samodzielnej Brygady Kieleckiej AK pod dow. kpt. Antoniego Hedy "Szarego" (ale do tego wielkiego czynu zbrojnego poakowskiego podziemia zbrojnego jeszcze wrócimy na koniec tej opowieści)... W okresie późniejszym Rafalski zostaje uniewinniony od zarzutu współpracy z Niemcami w czasie II wojny światowej przez... sąd PRL... O czymś to chyba świadczy...

Brygada Świętokrzyska NSZ – po wielu perypetiach – szarpiąc się, klucząc i pertraktując z Niemcami – przedarła się do Czechosłowacji, gdzie emisariusze Brygady dotarli do dowództwa amerykańskiej 2. Dywizji Piechoty, wchodzącej w skład 3. Armii gen. George’a Pattona, z którą Brygada nawiązała z łączność radiową. Następnie Brygada przystąpiła do współdziałania z Amerykanami, obsadzając na odcinku Holýšov – Staňkov szosę prowadzącą do Pilzna.

Dnia 5 V 1945 r. oddziały Brygady zaatakowały niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet Holleischen (Aussenlager Holleischen) w obecnym Holiszowie. Po krótkiej walce niemiecka załoga skapitulowała. Uwolniono ok. 700 więźniarek, w tym 167 Polek. Do niewoli wzięto ok. 200 SSmanów i 15 strażniczek obozowych. Straty Brygady – 2 rannych. Następnego dnia żołnierze z Gór Świętokrzyskich prowadzą wspólne działania ze szpicą dywizji amerykańskiej. Dnia 7 V 1945 r. dowódca Brygady – mjr. Antoni Szacki spotyka się z dowódcą amerykańskiej 2. DP w miejscowości Staňkov. Amerykanie, biorąc pod uwagę dostarczone informacje i udział Brygady w walkach przeciwko Niemcom, uznali ją za jednostkę aliancką i stanowisko to konsekwentnie podtrzymywali, pomimo licznych nacisków sowieckich. Brygada została podporządkowana amerykańskiej 2. Dywizji Piechoty i przez pewien czas działała w jej strukturach… Szerzej i dalej, to już temat na odrębną opowieść…

Defilada Brygady Świetokrzyskiej NSZ w 1945 r.

Defilada Brygady Świętokrzyskiej NSZ w 1945 r. (IPN)... Defilują "polscy żołnierze od Gór Świętokrzyskich" - jedyni polscy żołnierze defilujący w Wolnym Świecie u schyłku II wojny światowej... Defilują dzięki swojej determinacji i mądrości na polu walki - polu walki dla Polski kompletnie przegranym... A jednak Oni defilują - defilują jako jedyna polska formacja wojskowa, która wyzwoliła niemiecki obóz zagłady, jako jedyna polska formacja wojskowa, która w całości i z bronią przeszła z piekła zdrady i nowej okupacji do "Świata Zwycięzców"... Oni byli przez chwilę wśród zwycięzców... Oczywiście tylko przez chwilę...

Powróćmy w Góry Świętokrzyskie zasnute mgłami jesieni 1944 roku

Niemiecka kontrofensywa przeciwpartyzancka z tego czasu – mimo dużego wysiłku bojowego oraz nakładu wielkich sił i środków wojskowych – nie doprowadziła do zniszczenia jednostek Kieleckiego korpusu AK, ani też dużych związków taktycznych walczących pod innymi barwami politycznymi… Jednak ustawiczne zagrożenie obławami, ustabilizowanie się linii frontu i nasycenie terenu wojskami niemieckimi, jak również chłodna pora roku i nadchodząca zima, niosąca ze sobą niezwykle trudne warunki obozowe dla leśnych oddziałów, spowodowały, że płk. Jan Zientarski „Mieczysław” 30. IX 1944 r. nakazał stopniową demobilizację jednostek Korpusu. Poszczególne pułki, dzieląc się następnie na bataliony, rozeszły się w wyznaczone rejony i zdemobilizowały. Proces ten zakończył się właściwie z końcem listopada 1944 roku. W lesie pozostały jedynie niewielkie oddziały, złożone głównie żołnierzy zdekonspirowanych, pochodzących z okolic ogarniętych przez Sowietów lub z pasa przyfrontowego wysiedlonego przez Niemców…

Jako pierwsze odeszły z rejonu Obwodu Włoszczowskiego – kierując się na wschód – pułki 3. i 4.

W czasie przemarszu 3. pułk walczy z Niemcami 28. września koło Ludyni (I bat.) i pod Biadaszkiem (II bat. – dawny oddz. „Szarego”) oraz 6. października pod Piecykami w Lasach Przysuskich. Zmniejszony liczebnie – po częściowym rozpuszczeniu żołnierzy na kwatery – II batalion przetrwał w lasach k. Szydłowca i Chlewisk do stycznia 1945 roku…

Akcja "Burza" w Górach Świętokrzyskich - 1944 r. - pułki AK 3 i 4

Żołnierze 3. i 4. pułków piechoty Leg. AK - ludzie z dawnych oddziałów "Szarego" i "Barabasza" - wrzesień 1944 r. (fot. ze zbiorów H. Pawelca - SRH "JODŁA")... "Młodzi szli, dumni, junacką watahą...". Idą w ten czas najtrudniejszej jesieni... czerwonej od krwi... Idą polną drogą, która - wbrew ich gorącym nadziejom - nie wiedzie do wolności...

W tym samym rejonie i do tego samego czasu dotrwał szczątkowy oddział 72. p.p., który 4. października 1944 r. odłączył się od 25. p.p. i po walce z Niemcami pod Eugeniowem 6. października 1944 r. został zdemobilizowany

I tu nadszedł czas na wspomnienie niezwykłe – wręcz bajkoweW szeregach 72. Pułku (współdziałając też ściśle z żołnierzami "Bończy" z 25. p.p. AK) – pod pseudonimem „Kozak” – walczy młody chłopak z Radomia – Stanisław Supłatowicz, Sat-Okh (Długie Pióro), zwany „polskim Indianinem” – Wojownikiem Gór Skalistych i Gór Świętokrzyskich… Postać niezwykła… Ponoć strzelał do Niemców z łuku, ciskał w nich tomahawkiem i skalpował pokonanych wrogów na polu walki…

Sat-Okh- "Kozak" - Świętokrzyski Indianin

Stanisław po zakończeniu II wojny światowej miał być aresztowany przez Sowietów, potem zostaje marynarzem i pływa po morzach i oceanach… Pisze książki o tematyce indiańskiej, występuje w audycjach telewizyjnych i radiowych, budząc wśród polskiej młodzieży pod sowieckim zaborem kolorowe wyobrażenia o egzotycznym, romantycznym świecie Indian Północnoamerykańskich… Sat-Okh jest do dziś przez wielu uważany za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce, współtwórcę i czołową postać nieformalnego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian… Jednak… wedle najnowszych badań…Wykazuje, iż indiańskie pochodzenie Supłatowicza jest mocno wątpliwe… Dokumenty mówią co innego… Stanisław miał być synem Wysokiego Orła oraz Polki – Stanisławy Supłatowicz, która podążyła na Syberię za mężem, zesłanym za udział w rewolucji 1905 roku. Gdy mąż zmarł, Stanisława w 1917 roku uciekła z Czukotki razem z grupą zesłańców, którzy na pokładzie tratwy przebyli Cieśninę Beringa i dostali się na Alaskę. W Kanadzie chora Stanisława została porzucona przez towarzyszy podróży i przypadkiem odnaleziona przez Szewanezów. Wódz Wysoki Orzeł ożenił się z nią, urodziła im się trójka dzieci, z których najmłodszym miał być Sat-Okh. Dorastał wśród Indian, został wojownikem. Na wieść o odzyskaniu przez Polskę Niepodległości, Stanisława wraz z synem wyruszyła do Ojczyzny… Dziś wydaje się, że to matka wmówiła chłopcu indiańskie pochodzenie, by dać mu siłę nowej legendy we własnej – ale nowej przecież – Ojczyźnie… Jego ojcem był najprawdopodobniej Leon Supłatowicz – pierwszy mąż Stanisławy - tak przynajmniej stoi w dokumentach… Najpewniej powrócił z Sybiru z matką, po śmierci ojca, w latach 20. XX wieku… Być może wojenne przeżycia wytworzyły lub spotęgowały weń tę interesującą tożsamość… Sowieckie władze w Polsce również przychylnie spoglądały na tego typu działalność – ukazującą Jankesów, jako sprawców ludobójstwa Indian, co z resztą jest zgodne z prawdą… Ale to temat na zupełnie odrębną opowieść, do której wrócę już niebawem… Stanisław Supłatowicz – Sat-Okh (Długie Pióro), „Kozak” – zmarł  3. lipca 2003 r. w Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku… Do końca swych dni – najprawdopodobniej – wierzył w swe indiańskie pochodzenie…

Natomiast 4. pułk przeszedł na teren Obwodu Kieleckiego AK i do końca października całkowicie się zdemobilizował

Zaś 2. pułk przebywał w Obwodzie Włoszczowskim do 16. X 1944 r., a potem bataliony – II i III odeszły w kierunku wschodnim – macierzystym i uległy stopniowej demobilizacji. Dodać jednak trzeba, że najdłużej w lesie przebywał II Batalion, złożony z żołnierzy pochodzących z terenów zajętych przez Sowietów, operując do końca listopada w lasach Siekierzyńskich oraz Iłżeckich i tocząc walki z niemieckimi obławami – 13. listopada w rejonie Siekierna i 17. lstopada w okolicy Iłży. Przetrwał i zdemobilizował się dopiero XI/XII 1944 r., żołnierze zostali umieszczeni na bezpiecznych kwaterach…

 

Jeśli chodzi o 7. Dywizję, to 27. pułk – podzielony na kompanie i plutony – przebywał pomiędzy Częstochową a Radomskiem, gdzie prowadził działania zaczepne przeciw Niemcom i 24 X 1944 r. został zdemobilizowany. Pozostały w lesie tylko niewielkie grupy, wykonując akcje dywersyjne aż do 18 I 1945 roku…

W Obwodzie Włoszczowskim pozostał I Batalion 2. Pułku – dawne oddziały Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury – Nurt” oraz pułk 74. W dniach 27 – 31 X 1944 r. to zgrupowanie leśne stało się celem niemieckiej operacji pod kryptonimem „Hubertus – Einsatz”. Dnia 27. października 74. pułk, zaatakowany pod Krzepinem, rozbił w proch atakujących go Niemców, którzy stracili 31 zabitych i 99 jeńców. Wśród jeńców znalazło się 12 znanych z okrucieństwa żandarmów i gestapowców, których rozstrzelano… Straty pułku – 3 zabitych i 5 rannych. Dnia 28. października pułk stoczył kolejną zaciętą walkę z Niemcami pod Kosowem

Natomiast I batalion 2. pułku piechoty Legionów – elita leśnego wojska, prowadzona przez legendarnych Cichociemnych – 29. października odpiera zmasowane ataki niemieckie k. Lipna i Przygradowa, a 30. października pod Chotowem zostaje otoczony, prowadząc niesamowicie ciężkie boje, by o zmierzchu wyrwać się z okrążenia…

zołnierze 2. p.p. Leg. AK  w koncu 1944 r. - Góry Świętokrzyskie

Żołnierze I batalionu 2. p.p. Leg. AK w letnio - jesiennym marszu roku 1944... (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)... Prowadzi ich "Nurt" - zastępca i następca "Ponurego" - są w walce, w "Burzy", w bezpiecznych dowódczych rękach... tylko do czasu... pod nową - sowiecką - okupacją przyjdzie czas na dokonanie własnych - bardzo trudnych wyborów - wyborów, na które nie będzie zbyt dużo czasu...

„Zza drzew zbliżają się gęstą tyralierą spłowiałe drelichy” Wehrmachtu. „Idą. Cisza jest przerażająca, nawet ptaków nie słychać. Nie pada ani jeden przedwczesny strzał. Ale nie ma dwuznaczności: życie za życie. I wtedy, gdy są już tak blisko i tak dobrze widoczni, wtedy ze środka oddziałów, z traw leśnych, paproci, podnosi się (…) postać w polówce, jakby w zwolnionym tempie, i bez pospiechu pada spokojnie komenda: ognia – skokami naprzód” – to kapitan cichociemny Eugeniusz Giedymin Kaszyński „Nurt” – dowódca pułku – dawny zastępca „Ponurego” – partyzancka legenda Gór Świętokrzyskich – przerywa pierścień okrążenia…„Zrywa się jeden przeciągły grzmot i poświst, urywa się jakby na wyliczonej ilości naboi i już bez komendy, w rytmie, jak najwspanialsze wojsko, skok i salwa, skok i seria […] Znikają spłowiałe widma, nie żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna puszcza. Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”

"Nurt" - eugeniusz Giedymin Kaszyński

Kapitan Eugeniusz Giedymin Kaszyński "Nurt" (z prawej) - w rozmowie z dowódcą placówki AK - opatowskie, maj 1944 r. (fot. Feliks Konderko „Jerzy” – ze zbiorów Mariusza Barana – Barańskiego)... Po odejściu „Ponurego” na Nowogródczyznę - jak pamiętamy - komendę nad Zgrupowaniami Partyzanckimi AK w Górach Świętokrzyskich obejmuje właśnie znakomity dowódca partyzancki – por. E. G. Kaszyński ps. „Nurt”, „Zygmunt” (ur. 1909 r. w Łodzi – zm. 1976 r. w Londynie) – uczestnik wojny obronnej 1939 r. oraz kampanii francuskiej 1940 r., w Anglii instruktor spadochronowy i żołnierz Brygady gen. S. Sosabowskiego, „Cichociemny” (zrzucony do Polski jesienią 1942 r.). Po zaprzestaniu marszu i rozformowaniu Korpusu Kieleckiego AK, 2. p.p. Leg. AK, którego dowódcą od października jest kpt. E. Kaszyński „Nurt”, zostaje ostatecznie rozformowany w lasach k. Bliżyna dopiero 14 XI 1944 roku. „Nurt”, który 18 I 1945 r. zostaje awansowany do stopnia majora, ukrywa się odtąd w Obwodzie Jędrzejów, a następnie, po wkroczeniu Sowietów i pobycie w Warszawie oraz Krakowie, potajemnie przekracza granicę i przez Czechosłowację dociera do Włoch, a w 1946 r. wraca do Wielkiej Brytanii. Osiadł w Londynie, gdzie do końca życia ciężko pracował fizycznie, podupadając coraz bardziej na zdrowiu i umierając w osamotnieniu 24 III 1976 roku. Za swoje żołnierskie zasługi odznaczony był Krzyżem Virtuti Militari V Klasy oraz dwukrotnie Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, a także Krzyżem Armii Krajowej. „Ponurego” i „Nurta” sowieckie władze w Polsce skazały na zapomnienie, nie zgadzając się – aż do kresu trwania czerwonego imperium nad Wisłą – na sprowadzenie do kraju ich szczątków. Dopiero w 1987 r., po wieloletnich staraniach rodziny, przyjaciół i towarzyszy broni, władze PRL podjęły starania o ekshumację i sprowadzenie znad Niemna zwłok mjr. Jana Piwnika „Ponurego”. Jego szczątki wydobyto z grobu na cmentarzu w Wawiórce k. Lidy i przewieziono nad Wisłę, a we wrześniu 1987 r. złożono w podziemiach wąchockiego klasztoru. Uroczystości pogrzebowe, z udziałem setek tysięcy ludzi, będące również manifestacją patriotyczną (pilnie kontrolowaną przez tysiące funkcjonariuszy MO i SB), odbyły się następnego roku w dniach 10 – 12 czerwca. Uroczystości te, przy udziale tłumów i 68 pocztów sztandarowych, wieńczyło przekazanie przez żołnierzy „Ponurego” trumny swego legendarnego dowódcy - nie mniej legendarnym - „Jędrusiom” i dotarcie z nią do Wąchocka, gdzie Komendant z Wykusu spoczął we wnęce klasztornych krużganków. Szczątki doczesne drugiego komendanta z Wykusu – mjr. Eugeniusza Gedymina Kaszyńskiego „Nurta” – zostały sprowadzone do Polski w 1994 r. i w czasie uroczystości czerwcowych, w obecności wielotysięcznego tłumu ludzi – zgodnie z jego wyraźnym życzeniem – złożone na Wykusie. Świadectwem tego jest kamienna płyta nagrobna z wyrytym napisem epitafijnym oraz Kotwicą Polski Walczącej z wkomponowanym w nią jeleniem świętokrzyskim – znakiem Zgrupowań „Ponury – Nurt”, a także spadochroniarską „gapą” – symbolem „Cichociemnych”. Nagrobek „Nurta” znajduje się przy kapliczce, którą ustawiono na Wykusie w 1957 roku. Jest ona pierwszym pomnikiem poświęconym pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury – Nurt”... Na zdjęciu "Nurt" jest wesoły, uśmiechnięty, pewnie ma wielkie nadzieje związane z nadchodzącą Akcją "Burza"... A może nie ma złudzeń, może tylko wie, że tak trzeba, że taki rozkaz, a dalsze lata przyniosą wielką klęskę i jeszcze większą gorycz w duszy... W ty czasie nie było dobrych wyborów... 

Dnia 31. października jedna z kompanii 74. p.p. walczy z Niemcami pod Olesznem. Po tych ciężkich walkach pułk zostaje zdemobilizowany, a w lesie pozostają tylko niewielkie grupy żołnierzy…

Tymczasem I Batalion 2. pułku cofa się w lasy k. Bliżyna, gdzie 14. XI 1944 r. zostaje rozformowany, a por. cc. Eugeniusz Giedymin Kaszyński „Nurt” ukrywa się odtąd w Obwodzie Jędrzejowskim AK

Najdłużej – jako pełna jednostka – operuje 25. pułk piechoty AK, który po opuszczeniu Lasów Przysuskich pomaszerował w lasy nad Pilicą. Dnia 23 X 1944 r. pułk skutecznie wymyka się niemieckiej obławie w lesie Widuch

Dnia 25 X 1944 r. do 25. pułku dołącza z konnym oddziałem – nasz dobry znajomy – por. cichociemny Adolf Pilch „Dolina” – przedarłszy się na Kielecczyznę po rozbiciu przez Niemców Grupy AK „Kampinos” (o czym już było wyżej). W momencie dołączenia do 25. pułku oddział „Doliny” liczył ok. 100 ludzi i był największym, ale nie jedynym oddziałem powstańczym, który po upadku Warszawy dołączył do tego pułku oraz innych pułków AK na Kielecczyźnie… 

Zgrupowanie AK Kampinos przed wymarszem w Góry Świętokrzyskie

Zgrupowanie AK "Kampinos" przed wymarszem w kierunku Gór Świętokrzyskich - druga połowa września 1944 r. - dowódca Zgrupowania - mjr. Alfons Kotowski ps. "Okoń" przemawia do żołnierzy Zgrupowania, stojąc przy zdobycznym działku przeciwlotniczym FlaK 38 kal. 20 mm (sprzężonym z rkm MG 34), poniżej - pierwszy z prawej - por. Adolf Pilch "Dolina"... (IPN)... Ten marsz w Gór Świętokrzyskich knieje bezpieczne - poprzez bezleśne równiny mazowieckie - zakończy się masakrą 29 IX 1944 r. pod Jaktorowem (Budy Zosine)... Niemcy używają lotnictwa, pociągu pancernego, artylerii i czołgów... Jest wielu zabitych, rannych i wziętych do niewoli, jest klęska... Zgrupowanie ulega całkowitemu rozproszeniu... Major "Okoń" ginie w czasie walki, prawdopodobnie popełnia samobójstwo lub wyręcza go w tym jego podkomendny... "Dolina" ze swymi ułanami - za cenę dużych strat - przebija się w kierunku Gór Świętokrzyskich...

Żołnierze „Doliny” zasilają szeregi pułku w okresie, kiedy toczy on bezustanne walki z niemieckimi wielotysięcznymi obławami, wspomaganymi artylerią, czołgami i lotnictwem… już 26. października w okolicach Dąbrowy pułk dostaje się pod ciężki ogień artylerii, a 27. października pod wsią Biały Ług rozbija atakujących Niemców, którzy tracą ponad 100 ludzi – zabitych i potopionych na bagnach; straty polskie – 8 zabitych…

Po starciu z niemiecką ekspedycją „łapankową” w Bulianowie 28. X pułk powraca w Lasy Przysuskie, gdzie już 1. listopada k. leśniczówki Huta znów musi zmierzyć się z niemiecką obławą – skutecznie – nocą 4/5 listopada wymyka się z okrążenia, lecz 5. listopada ponownie w Bokowie dopadają go macki niemieckiej obławy… Po niezwykle ciężkich walkach pułk zmuszony jest wycofać się na wschód od Sielpi, łapiąc oddech we wsiach Małachów, Niebo i Piekło

Niemieccy żołnierze z 1944 r. - Kielce 2019 r.

A oto i "diabły piekielne" w mundurach feldgrau - Kielce rok 2019 - rekonstrukcja historyczna wybuchu Powstania w Warszawie 1. sierpnia 1944 roku... Niemcy w czasie II wojny światowej byli uważani za najlepszych żołnierzy na świecie... I tylko żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego - dużo słabiej wyposażeni - byli w stanie skutecznie stawić im czoła w polu, zadając duże straty... Te walki istotnie przypominały piekielne starcia...

Nie na długo… Piekło powraca pod postacią pierścienia nowej obławy w kolorze feldgrau … Partyzantom jednak znów udaje się przejść przez ten domykający się pierścień na czas – z hukiem i ogniem piekielnym – i przebić się do szosy Końskie – Sielpia nocą 8. listopada pod Wincentowem

„Zza drzew zbliżają się gęstą tyralierą spłowiałe drelichy” Wehrmachtu. „Idą. Cisza jest przerażająca, nawet ptaków nie słychać. Nie pada ani jeden przedwczesny strzał. Ale nie ma dwuznaczności: życie za życie. I wtedy, gdy są już tak blisko i tak dobrze widoczni, wtedy ze środka oddziałów, z traw leśnych, paproci, podnosi się (…) postać w polówce, jakby w zwolnionym tempie, i bez pospiechu pada spokojnie komenda: ognia – skokami naprzód” – to porucznik cichociemny Adolf Pilch „Góra”, „Dolina” – partyzant legenda – legenda trzech puszczy… być może widzi zamiast mundurów feldgau drelichy Krasnej Armii – jak koło Mińska… Czy to ważne… Czas zrobić znów swoje… Wyprowadzić ludzi z kotła…„Zrywa się jeden przeciągły grzmot i poświst, urywa się jakby na wyliczonej ilości naboi i już bez komendy, w rytmie, jak najwspanialsze wojsko, skok i salwa, skok i seria […] Znikają spłowiałe widma, nie żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna puszcza. Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”.

"Dolina" pod Wincentowem 1944 - Góry Świętokrzyskie

"Ognia – skokami naprzód (...) Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”... Tak "Dolina" wyprowadza swoich ludzi z leśnego Piekła pod Końskimi...

Tym razem straty są poważne – zabici, ranni, utracona większość taborów z prowiantem, amunicją i bronią ciężką… Jest nie dobrze… Na domiar złego – na skutek ciemności i zamieszania – część żołnierzy rozproszyła się lub pozostała w okrążeniu… To wszystko ma wpływ na decyzję dowództwa z 9 XI 1944 r. o rozformowaniu bohaterskiego 25. Pułku Piechoty AK – część żołnierzy została zdemobilizowana, część podzielono na małe oddziały, które zaszyły się w lasach Obwodu Opoczyńskiego AK – macierzystego… Niektóre z tych oddziałów – zwłaszcza dwa, dowodzone przez legendarnych partyzanckich dowódców – prowadziły nadal działania zaczepne i odwetowe przeciwko Niemcom. Oddział por. „Bończy” Załęskiego starł się z wrogiem 25 XI 1944 r. w Dorobnej Woli k. Żarnowa, a oddział por. „Wichra” Kucharskiego – 2. grudnia koło Maleńca

„Jodła” nie zawiodła!

Patrząc na powyższy wywód, warto jeszcze zastanowić się, co czuli żołnierze „Jodły” i walczący tu AKowcy z innych Okręgów od października 1944 r., wiedząc, ze biją się już sami w kraju, że Stolica padła, że jest zniszczona, że znikąd pomocy, że kolejny wróg u bram, że biją się o honor i z chęci odwetu na znienawidzonym okupancie, znając już szatańskie oblicze nowego… Ponadto, widać wyraźnie z powyższego, jak doborowe wojsko partyzanckie walczyło na terenie Gór Świętokrzyskich i okolic, co znać m.in. po stratach, jakie zadali Niemcom, po tym, w jaki sposób byli w stanie prowadzić zwycięskie walki z dużo liczniejszym i lepiej wyposażonym przeciwnikiem… Widać też, jak bardzo przydałoby się Powstańczej Warszawie takie zaprawione w bojach wojsko leśne

I tak właściwie kończy się Powstanie Sierpniowe – Akcja „Burza” z roku 1944 z niezwykle krwawym akordem głównym Powstania Warszawskiego… Tego strasznego roku – roku obłędnie piekielnego kotła nad Wisłą… Wiemy już, że nie miało szans na powodzenie militarne i polityczne, ale wiemy też, że spełniło inne cele – podstawowe… Zaczyna się nowe Powstanie – Antysowieckie – Żołnierzy Niezłomnych… lub też jest ono kontynuacją tamtego… W każdym razie nadeszło, przyszło z sowieckimi czołgami do tej części Polski… Za Wisłą już trwało… Ale o tym wszystkim już wiemy…

"Szary", "Bończa" i "Andrzej" - Kielce VIII 2000 r.

A oto i trzech kumpli z tamtych czasów próby i honoru - oficerowie pułków Kieleckiego Korpusu AK w "Burzy"... Uroczystości rocznicowe rozbicia kieleckiego więzienia UB latem 1945 r. - 5 VIII 2000 r. - na pierwszym planie widoczni - od lewej: "Andrzej" - Henryk Pawelec - żołnierz 4. p.p. Leg. AK, "Szary" - Antoni Heda - żołnierz 3. p.p. Leg. AK (ten który dowodził tą brawurową i udaną akcją rozbicia sowieckiego więzienia  w Kielcach), "Bończa" - Kazimierz Załęski - żołnierz 25. p.p. AK... Latem, niosącym schyłek II wojny światowej i początek walki z Sowietami na terenie Gór Świętokrzyskich, wszyscy byli młodzi... Ich podkomendni - widoczni z tyłu - byli najczęściej jeszcze młodsi... Oni tę młodość swoją położyli na ołtarzu Sprawy, w którą wierzyli, wierzyli w Jej sens... I ten sens był... Nie wolno Im Tego odbierać... Byli w kleszczach obu okupantów, bez szans na zwycięstwo... A jednak dzisiejszy świt oświetla drogę i chwałę Ich zwycięstwa... Ich zwycięstwo, to gorące serca młodych współczesnych patriotów, krzyczących dziś: "Cześć i Chwała Bohaterom"! Wszyscy widoczni na zdjęciu kombatanci zmarli całkiem niedawno, ale żyją właśnie w tych młodych sercach, i to niezwykle ważne... nawet święte... I warto o tym pamiętać...

Teraz jest zima 1944/1945 – na kwaterach i w lesie – pozostaje żołnierzom „Jodły” i ich kolegom w całym kraju rozważanie, co poszło nie tak, i oczekiwanie na przebieg dalszych wypadków, pozostaje wielka niepewność, obawy…  A na wschodzie coraz częściej słychać grzmoty dział, które niesie mroźny zimowy ciąg powietrza na duże odległości… Na te kwatery i do lasu w styczniu 1945 r. dociera do Nich ostatni rozkaz dzienny Komendanta Głównego – o rozwiązaniu Armii Krajowej… 

„ŻOŁNIERZE SIŁ ZBROJNYCH W KRAJU !

Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej sprawy, o którą walczymy od roku 1939. W istocie bowiem - mimo stwarzanych pozorów wolności - oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą, prowadzoną pod przykrywką Tymczasowego Rządu Lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach rosyjskich.

Żołnierze ! Od 1 września 1939 r. Naród Polski prowadzi ciężką i ofiarną walkę o jedyną Sprawę, dla której warto żyć i umierać: o swą wolność i wolność człowieka w niepodległym Państwie.

Wyrazicielem i rzecznikiem Narodu i tej idei jest jedyny i legalny Rząd Polski w Londynie, który walczy bez przerwy i walczyć będzie nadal o nasze słuszne prawa.

Polska, według rosyjskiej receptury, nie jest tą Polską, o którą bijemy się szósty rok z Niemcami, dla której popłynęło morze krwi polskiej i przecierpiano ogrom męki i zniszczenie Kraju. Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim.

Obecne zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Nie wolno nam ani na chwilę tracić wiary, że wojna ta skończyć się może jedynie zwycięstwem jedynie słusznej Sprawy, tryumfem dobra nad złem, wolności nad niewolnictwem.

Żołnierze Armii Krajowej !

Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. W przekonaniu, że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę – z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi AK.

W imieniu służby dziękuję Wam za dotychczasową ofiarną pracę

Wierzę głęboko, że zwycięży nasza Święta Sprawa, że spotkamy się w prawdziwie wolnej i demokratycznej Polsce.

Niech żyje Wolna, Niepodległa, Szczęśliwa Polska.

Dowódca Sił Zbrojnych w Kraju

/-/ Niedźwiadek

Gen. Bryg.

M.p. 19 stycznia 1945”.

Generał Leopold Okulicki - ostatni Komendant Główny AK

Leopold Okulicki "Kobra", "Niedźwiadek" - ostatni Komendant Główny Armii Krajowej - Kair 1943 r. (IPN)... Syn Ziemi Małopolskiej - ur. 12 XI 1898 r. w Bratucicach opodal Okulic w powiecie bocheńskim... O mały włos nie został księdzem... Te świątobliwe plany młodziutkiego Leopolda przerwała zawierucha I wojny światowej. Jednak już od maja 1913 r. należy do Związku Strzeleckiego i zdaje wkrótce egzamin podoficerski... W październiku 1915 r. Leopold ucieka ze szkoły i wstępuje w szeregi 3. pułku piechoty Legionów Polskich... Walczy w I batalionie tego pułku i jest ranny... Po kryzysie przysięgowym zostaje wcielony do CK armii, jednak z początkiem 1918 r. ucieka i włącza się w działalność Polskiej Organizacji Wojskowej w Krakowie, organizując - z uczniów gimnazjum w Bochni - pluton, z którym dołącza do 4. pułku piechoty Legionów. W szeregach tej najsłynniejszej jednostki bojowej w dziejach Wojska Polskiego - w szeregach "Czwatraków" - jako już oficer - bije się o Lwów - z Ukraińcami, pod Wołkowyskiem, Lidą i Mołodecznem, nad Berezyną... Znów jest ranny - kilkakrotnie... Ten 21 - letni chłopak - w stopniu kapitana - zostaje odznaczony za niezwykłą odwagę na polu walki Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych... Czy w obliczu tych niewątpliwych zasług wojennych Okulickiego, ktoś jeszcze nazwie go tchórzem, posyłającym na rzeź warszawską młodzież latem 1944 roku?... On po prostu zdawał sobie sprawę z istoty młodej Duszy Polskiej - wiedział to z własnego doświadczenia - wiedział, że tej eksplozji nie da się powstrzymać, wiedział, że ta młodzież i tak ruszy do walki z Niemcami... Tak to już jest, a może raczej było... Było tylko jedno pokolenie w dziejach Polski, które do walki zbrojnej nie stanęło - nie stanęło u schyłku sowieckiej okupacji - pokolenie doby PRL, przeżarte strachem i zdradą... I to właśnie duża część tego pokolenia próbuje dziś osądzać Polskiego Ducha Walki - nieodrodny Gen Walki, odmawiając przeszłym pokoleniom prawa do walki o wolność Polski, ale i własną - osobistą wolność, odmawiając tamtym pokoleniom prawa do zerwania jarzma niewolnika... Niech każdy sam to oceni... Wracając do Leopolda Okulickiego, to przez kilka lat pełni on służbę w Kielcach, gdzie stacjonuje jego 4. pułk piechoty Legionów. Tu przychodzi na świat jego jedyny syn - Zbigniew, który polegnie 8. lipca 1944 r. w bitwie pod Ankoną we Włoszech, jako sierżant podchorąży 1. pułku artylerii 2. Korpusu... Miesiąc później Okulicki miałby w imię czego podjudzać do powstania w Warszawie? W imię czego miałby posłać młodych ludzi - w wieku jego zmarłego syna - na śmierć?... Wtedy nie było innego wyjścia... Z resztą i tak nie Okulicki o tym decydował... W rzeczywistości - w praktyce - nie decydowała o tym nawet Komenda Główna AK... Zdecydował straszliwy dla Warszawy splot wydarzeń dziejowych... Zdecydowali Więksi - z daleka... O bogatym i tragicznym życiorysie generała Okulickiego można by długo... Ale tak w skrócie - dla porządku rzeczy... W czasie wojny obronnej 1939 r. bije się w obronie Stolicy, bije się bardzo skutecznie - do momentu kapitulacji... Potem współtworzy struktury konspiracyjne SZP - ZWZ... Wkrótce staje na ich czele pod okupacją sowiecką... Zostaje - w wyniku zdrady - aresztowany przez NKWD i poddany brutalnemu śledztwu... W więzieniu podejmuje niebezpieczną grę - z samym Sierowem - co przypłaca wydatnie zdrowiem - pod każdym względem... Wychodzi na wolność po ataku Niemiec na ZSRR... Angażuje się bez reszty w poszukiwanie zaginionych w ZSRR polskich oficerów - ofiar Zbrodni Katyńskiej... Na przełomie 1941/1942 r. bierze udział - wraz z generałami Sikorskim i Andersem - w ciężkich rokowaniach ze Stalinem i Mołotowem na Kremlu... Wiosną 1943 r. wychodzi z Armią Polską z ZSRR na Bliski Wschód... Dowodzi 7. Dywizją Piechoty... Latem 1943 r. udaje się do Londynu, a w październiku tego roku płk. dypl. Leopold Okulicki zostaje skierowany do włoskiej bazy w Brindisi i - po przeszkoleniu - zostaje jednym z Cichociemnych... Dnia 22. maja 1944 r. zostaje awansowany do stopnia generała brygady i - z grupą innych Cichociemnych - zrzucony do okupowanej Polski... Dalej już wiadomo - Okulicki ps. "Kobra", który zostaje prawą ręką gen. Komorowskiego "Bora", rzeczywiście był zwolennikiem walk powstańczych w Warszawie, zapewne rozumiejąc, iż i tak one wybuchną, choć przybył do Warszawy z poleceniem gen. Sosnkowskiego, aby jak najbardziej ograniczyć walkę zbrojną... Jednak z bliska wszystko wyglądało inaczej... wystarczyło wyjść na ulice Stolicy... Nadciągała "czerwona zaraza"... Okulicki - już jako Komendant Główny AK i jednocześnie antysowieckiej organizacji NIE - po upadku powstania w Warszawie opuszcza miasto w tłumie ludności cywilnej... Ucieka z transportu kolejowego w Kielcach - tak się złożyło, że znów trafia na teren tak mu bliskich Gór Świętokrzyskich... Złożyło się nie przypadkowo, przecież to właśnie tutaj - na Kielecczyźnie - trwa jeszcze dramatyczna walka z Niemcami tysięcy żołnierzy - pułków Kieleckiego Korpusu AK i innych formacji antyniemieckiego podziemia - NSZ, BCh i AL... Generał, widząc beznadziejność dalszej walki, postulował natychmiastowe zaprzestanie Akcji "Burza", nieujawnianie się przed Sowietami i zakonspirowanie żołnierzy AK... Nie bardzo go posłuchano... Dopiero 26. października może wydać rozkaz o zakończeniu "Burzy"... Tuż przed wigilią 1944 r. - 22. grudnia - doręczono generałowi wiadomość o śmierci syna pod Ankoną, co przypłacił odnowieniem ciężkiej choroby serca... W wigilię Okulicki powraca w okolice Kielc - w Olesznie pod Włoszczową dokonuje przeglądu 74. pułku piechoty AK, a 3 I 1945 r. wizytuje w Pękowcu batalion "Las" 74. pułku... Dnia 19. stycznia 1945 r. generał Leopold Okulicki na dworcu kolejowym w Częstochowie wydaje rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej, jednocześnie rozwijając struktury organizacji NIE... W marcu 1945 r. - wraz z innymi przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego - Okulicki w beznadziejnie naiwny sposób ulega prowokacji NKWD i daje się zaprosić na rozmowy pod Warszawą przez swojego niedawnego oprawcę - generała Sierowa... Wszyscy zostają wywiezieni do Moskwy... Potem jest osławiony "Proces Szesnastu", potem śmierć generała w sowieckich kazamatach... Śmierć w wigilię Bożego Narodzenia roku 1946... Generał nie miał farta w końcu roku... Wtedy już nikt nie przyszedł z pomocą... Ale o tym za chwilę...

Na terenach Polski, gdzie doświadczono i zrozumiano, co oznacza sowieckie „wyzwolenie”, mimo rozwiązania AK, kontynuowano pracę konspiracyjną, zaś na obszarach położonych na zachód od Wisły, w dużej mierze rozkaz likwidacyjny wykonano, jednak po wkroczeniu Armii Czerwonej, w wyniku terroru NKWD i UB, tam także konspiracja poczęła się odradzać.

Wykus - Góry Świętokrzyskie

Leśne uroczysko Wykus - zbocze wzgórza 326... Dawny partyzancki dom Zgrupowań AK "Ponury - Nurt"... Od schyłku zimy 1945 r. znów wracają tu ludzie "Ponurego" i "Nurta"... Wracają też żołnierze z innych leśnych oddziałów... Ostatni z Nich oddadzą strzały ginące w leśnym echu Wykusu z początkiem 1949 roku... Ten leśny dom stanie się grobem dla wielu z Nich, dla wielu ostatnim wspomnieniem - tulonym czule w myślach pośród zimnych więziennych murów... I chowanym zazdrośnie w skołatanym sercu jesienią żywota, jeśli Dobry Bóg dał przeżyć...

W lutym 1945 r. Komendant Główny AK gen. L. Okulicki „Niedźwiadek” i Delegat Rządu RP na Kraj – Jan Stanisław Jankowski, przez pośredników, zostali zaproszeni, wraz z innymi przedstawicielami AK, Delegatury i RJN, na rozmowy do marsz. Gieorgija Żukowa. Choć początkowo wahali się, to w marcu ofertę taką przyjęli. Dnia 28. i 29. III 1945 r. podstępnie aresztowano zaproszonych na rozmowy 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i wywieziono ich do Moskwy, gdzie po hańbiącym „Procesie Szesnastu” (18 – 21 VI 1945 r.), zapadły wyroki skazujące na kary od 4 miesięcy do 10 lat więzienia (3 oskarżonych uniewinniono). Ponoć były już przygotowane wyroki śmierci, jednak złagodzono je na fali „euforii” związanej z zainstalowaniem w Polsce TRJN.

Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR na najwyższe wyroki skazało: gen. L. Okulickiego – 10 lat, Jana Stanisława Jankowskiego – 8 lat, Stanisława Jasiukowicza – 5 lat, Adama Bienia – 5 lat. Pochodzący z Osali k. Staszowa, Adam Bień powrócił do Polski w 1949 r., natomiast sądzony później – Antoni Pajdak wrócił dopiero w 1955 roku. Tego szczęścia nie mieli zmarli tragicznie – najprawdopodobniej skrytobójczo zamordowani: ostatni Dowódca AK – gen. bryg. Leopold Okulicki – 24. XII 1946 r. (prawdopodobnie uduszony – w wigilię Bożego Narodzenia!) w więzieniu Butyrki w Moskwie; Delegat Rządu RP na Kraj i wicepremier – Jan Stanisław Jankowski – 13. III 1953 r. w więzieniu we Włodzimierzu nad Klaźmą; zastępca Delegata Rządu RP na Kraj – Stanisław Jasiukowicz – 22. X 1946 r. w więzieniu Butyrki w Moskwie; ponadto przewodniczący RJN – Kazimierz Pużak – po powrocie do kraju aresztowany i skazany w 1948 r. na 10 lat więzienia – ginie 30. IV 1950 r. w szpitalu więziennym w Rawiczu...

Proces Szesnastu w Moskwie - czerwiec 1945 r.

"Proces Szesnastu" w Moskwie - czerwiec 1945 r. (TASS Agency, June 1945)... Stoi Szesnastu przed moskiewskim trybunałem... Nie pierwszy to raz w historii... Nie wiadomo, czy myślą o własnej naiwności, w wyniku której podjęli rozmowy ze śmiertelnym wrogiem, czy myślą o znaczeniu własnej ofiary dla tzw. "cywilizowanego świata"?... Niestety nikt na Świecie tą ofiarą się zbytnio nie przejął... 

W lutym 1945 r. funkcjonariusze NKWD aresztowali twórcę organizacji NIE – gen. A. E. Fieldorfa „Nila”, którego, dzięki fałszywym dokumentom, nie rozpoznano i zesłano do obozu pracy na Uralu. Powrócił do kraju w 1947 r., ujawniając się w lutym 1948 r., jednak 10 XI 1950 r. aresztowano go ponownie i po sfingowanym, haniebnym procesie skazano na karę śmierci. Wyrok wykonano 24 II 1953 r. w więzieniu Warszawa – Mokotów… przez powieszenie… w tym przypadku sowieckie pachołki pożałowały – oczywiście celowo – kilku gramów ołowiu… aby Generał miał śmierć żołnierza…

Generał Fieldorf "Nil"

Generał August Emil Fieldorf "Nil" - 1950 r. - fotografia więzienna (IPN)... Zapewne Generał w celi więzienia NKWD - UB wspominał dramatyczne chwile z roku 1943, które przeżył w sercu Gór Świętokrzyskich, podczas inspekcji Komendy Okręgu AK "Jodła" i Zgrupowań Partyzanckich "Ponury - Nurt" w młynie Cioka na Bzinie w Rejowie... Generał był tam 7. października z ramienia KG AK - jako szef Kedywu... Tylko dzięki opanowaniu - i brawurze jednocześnie - żołnierzy drużyny ochronnej Zgrupowań "Ponurego" generał, wraz z innymi uczestnikami narady, uniósł głowę cało z niemieckiej obławy przeprowadzonej przez lotną grupę żandarmerii przy użyciu granatników oraz wozów pancernych... Żołnierze "Ponurego" przerywają pierścień obławy i wyprowadzają uczestników odprawy w bezpieczne miejsce, przy stratach własnych - jeden zabity (straty n - pla nie ustalone)... Generał w więziennej celi, zapewne, wspomina też inne chwile swego barwnego żywota - żywota, który niebawem dobiegnie końca na sowieckim szafocie... Wspomina pewnie szkolne czasy krakowskie, boje Legionowe, służbę w szeregach 1. Pułku Piechoty Legionów, wojnę polsko - bolszewicką (tym razem Bolszewicy są zbyt blisko - za więziennymi drzwiami...), międzywojenne ulice Paryża, służbę w Korpusie Ochrony Pogranicza (już za to od Bolszewików była czapa...), walki letnio - jesienne z 51. Pułkiem Strzelców Kresowych pod Iłżą na obrzeżu Gór Świętokrzyskich, ucieczkę z obozu internowania, walki we Francji, pochmurne angielskie niebo, powrót do Kraju późnym latem 1940 r. (jest już wtedy pułkownikiem), konspiracyjną robotę ZWZ - AK, szefostwo Kedywu KG AK, zamach na Franza Kutscherę - dowódcę SS i policji Dystryktu Warszawskiego GG, dowództwo nad antysowiecką organizacją NIE, przypadkowe aresztowanie i zesłanie na Ural, powrót do kraju, chwile domowego szczęścia - w nadziei, że pod sowieckim jarzmem to będzie trwać... W celi NKWD już wie, że to trwać nie mogło... Za chwilę usłyszy wołanie klawisza: Na literę F!... Potem będzie sznur założony na szyję i miska pod zapadnią szubienicy... aby podłoga nie została zabrudzona odchodami konającego...

Tak rozpoczyna się nowa okupacja i nowa walka o Niepodległą z lat 1945 – 1963

„Zza drzew zbliżają się gęstą tyralierą spłowiałe drelichy Krasnej Armii” – KBW. „Idą. Cisza jest przerażająca, nawet ptaków nie słychać. Nie pada ani jeden przedwczesny strzał. Ale nie ma dwuznaczności: życie za życie. I wtedy, gdy są już tak blisko i tak dobrze widoczni, wtedy ze środka oddziałów, z traw leśnych, paproci, podnosi się (…) postać w polówce, jakby w zwolnionym tempie, i bez pospiechu pada spokojnie komenda: ognia – skokami naprzód”to por. Antoni Heda „Szary” – żywa legenda partyzancka Gór Świętokrzyskich – wyjdzie teraz z okrążenia… szukają go… rozbił przecież więzienie UB w Kielcach… Jest pełnia lata 1945 r., a tu taki los… „Zrywa się jeden przeciągły grzmot i poświst, urywa się jakby na wyliczonej ilości naboi i już bez komendy, w rytmie, jak najwspanialsze wojsko, skok i salwa, skok i seria […] Znikają spłowiałe widma, nie ma żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna puszcza. Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”

"Szary" w akcji - lato 1945 - Góry Świętokrzyskie

"Ognia – skokami naprzód (...) Znikają spłowiałe widma, nie ma żadnego zamieszania, nie ma już strzelaniny. Armię Krajową wchłania jeszcze raz ochronna puszcza. Tymczasowe odroczenie wyroku, dla niewielu ocalenie”…W taki sposób "Szary" - po raz kolejny - wyprowadza swoich ludzi z kotła leśnego - tym razem kotła sowieckiego...

 

PKWN Paryż

Wydawnictwo "Sowietu polskiego" - PKWN we Francji - Paryż 1945 r. (Polona)... Warto zapoznać się z treścią tego "czerwonego szmatławca" i nie powtarzać dziś - także po prawej stronie - tych antypolskich i haniebnych treści... Warto wreszcie zrozumieć, że powtarzanie - nawet w jakimś przekonaniu, trosce o zachowanie substancji polskiej - jest po prostu powtarzaniem słów Stalina i Zachodnich "sojuszników" - zdrajców oraz niemieckich najeźdźców... Na pewno trzeba zastanawiać się nad sensem akcji "Burza" także w takim właśnie kontekście - zdrady z Zachodu i nowego najazdu ze Wschodu... Tylko co w zamian? I jak można było powstrzymać wybuch burzy - kolejnej w dziejach Polski sztafety młodych pokoleń - nawykłych do książek kipiących od Polskości i bohaterstwa, do broni w domu, na strzelnicy, na ćwiczeniach wojskowych, głodnej broni po prostu - gorących i bezkompromisowych?... Ci młodzi ludzie nie byli armią na żołdzie, nie walczyli za pieniądze - Ich nagrodą miała być walka zbrojna ze znienawidzonym wrogiem, a tym wrogiem w pierwszej kolejności byli Niemcy. To miała być zapłata za pięć lat upokorzenia, śmierć najbliższych, chowanie się w podziemiu... To był swoisty "kontrakt"... Nie posłuchaliby tego rozkazu, prędzej skorzystaliby z zaproszenia do walki z Niemcami, wystosowanego przez Stalina... Czy o to chodzi tym, którzy w czasie własnego pokolenia nie mieli odwagi podjąć pałeczki sztafety?... Może stąd obecna zgnilizna pseudoelit?... Wszystko podszyte strachem...

Tamto pokolenie było ostatnim żywym pokoleniem - żywym - życiem naturalnego patriotyzmu!... Bez bajania dzisiejszych pokojowych lwów, strategów w kapciach, geopolityków z bożej łaski, salonowców bez wyobraźni - bez nawet próby wyobrażenia sobie tamtych dni, tamtych realiów... Żałosnych teoretyków... Pewnie, że lepiej byłoby uniknąć tej hekatomby młodego pokolenia - elity polskości, hekatomby ludności cywilnej... Zgadzam się w pełni - w teorii może było to do zrealizowania, ale nie w tamtej rzeczywistości! Ludność cywilna była mordowana i byłaby mordowana, pomijając to, że stawała się niewolnikami ekonomicznymi, skazanymi na morderczą orkę i śmierć z głodu oraz wycieńczenia, a patriotyczna młodzież i tak musiałaby stanąć do walki o przetrwanie przeciw sowieckim bestiom, co przecież nastąpiło... W tamtych realiach nie było innej opcji niż walka - walka o przetrwanie w sensie fizycznym, już nawet nie Polskości, tylko każdego z osobna, kto w obronie tej Polskości wystąpił w jakimkolwiek wymiarze... Przecież nikt nie posłał tej młodzieży pod przymusem do samobójczej walki, przecież KG AK odwlekała akcję zbrojną, ile tylko można było - aż do początku 1943 r. - każąc bez pardonu samowolne akcje, co też powodowało przechodzenie młodych ludzi do GL - AL czy BCh... Nie posłano też celowo polskiej młodzieży na rzeź w Warszawie i nie wydano celowo na rzeź ludności cywilnej Stolicy... Do ostatniej chwili decyzja o wybuchu powstania warzyła się w niesamowicie dramatycznych okolicznościach... Wszystko rozbijało się o ruchy Stalina nad Wisłą... Popełniono błędy, ale niezamierzone... nie celowe... Poza tym...

W jaki sposób można było utrzymać tę młodą podziemną armię w bezczynności w takiej zawierusze, w przeświadczeniu o potrzebie odwetu? Warto się nad tym zastanowić... Zresztą wiele czasu na to nie trzeba... Ta młodzież chciała i mimo wszystko podjęłaby walkę - warto to zrozumieć wreszcie, a nie snuć bajań znad sterty niepotrzebnego papieru czy zza klawiatury... Oni nie mieli czasu na takie rozważania... Koniec z propagandą niemiecką i sowiecką - antypolską!... To nie ma sensu! Przyjmijmy historię w jej żywych ramach i raczej zastanówmy się, jak zbudować silną Polską Armię i realne sojusze na przyszłość - ot wszystko!... Myślmy o tym, by nigdy już nie składać na ołtarzu obcych interesów naszej młodzieży i niewiniątek... Myślmy o realnej przyszłości, realnie oceniając przeszłość!... W tym bądźmy zgodni!... Bądźmy razem w budowaniu Wielkiej Polski!... Niepodległej, Świętej... póki mamy chwilę spokoju dziejowego...

 

 

BONUS - Żywa, współczesna opowieść z Wykusu...

I na koniec tych bardzo trudnych i bolesnych rozważań przypomnieć muszę o czymś niezwykle ważnym - czymś, co stanowi właśnie nadzieję na przyszłość i jednocześnie jest wyrazem kultywowania pamięci o przeszłości, co jest nieodrodne - jest pięścią i myślą tożsamości Narodu tu i teraz... Chcę przypomnieć choćby w migawkach zeszłoroczny wrześniowy - jubileuszowy - po raz pierwszy nocny - X Marsz Pamięci im. kpt. Leszka Zahorskiego „Leszka Białego” na Wykusie, organizowany corocznie przez Stowarzyszenie Pamięci "Ponury - Nurt"... Imprezę plenerową zupełnie wyjątkową na terenie Gór Świętokrzyskich... Z braku czasu jedynie nie umieściłem w zeszłym roku relacji na gorąco z Marszu, a w tym roku nie mogłem w uczestniczyć w XI Marszu Pamięci na Wykusie, ze względu na - zbiegający się w tym samym terminie - Rajd Pamięci Roberta Kulaka - mojego przyjaciela, przewodnika świętokrzyskiego, zmarłego w czerwcu roku bieżącego... Ale teraz chcę to naprawić i w przyszłości pogodzić cykliczny Marsz Pamięci na Wykusie z cyklicznym Rajdem Pamięci Roberta Kulaka...

Zeszłoroczny X Marsz Pamięci na Wykusie był wyjątkowy - z jednej strony dlatego, że zaczynał się po 17.00 i był marszem nocnym, a z drugiej strony dlatego, iż tym razem - pewnie ze względu na ograniczoną widoczność - Komendant Marszu Pamięci i jednocześnie Prezes Stowarzyszenia "Ponury - Nurt" - mój serdeczny przyjaciel - Szczepan Mróz - sam opowiadał historie żołnierzy z AK Wykusu, zamiast - jak co roku - "zlecać";) kolejnym osobom na kolejnych przystankach Marszu ich odczytywanie;) Ale jaaak opowiadał - coś fantastycznego! Wszyscy uczestnicy X Marszu zapamiętają te Jego fantastyczne gawędy - przy zapadającym mroku, a potem w mroku rozświetlanym jasnymi snopami latarek czołówek - na bardzo długo...

A teraz zilustrujmy pokrótce Jubileuszowy X Marsz Pamięci im. kpt. Leszka Zahorskiego „Leszka Białego”...

Wykus - Góry Świętokrzyskie - Marsz Pamięci

Ruszamy - jak zwykle z zakola Lubianki i spod Znaku Kamiennego Partyzanckiej Drogi Krzyżowej - na czele Marszu jak zwykle - Szczepan - zamaszyście ten Marsz rozpoczynający;)... Jest tuż po 17.00...

Wykus - zaczynamy X Marsz Pamięci - Góry Świętokrzyskie

Wychodzimy na prostą - piaszczystą i wyboistą - "długa droga, daleka przed nami"...

Mogiła "Jackowców" - Wykus - Góry Świętokrzyskie

Zatrzymujemy się przy mogile "Jackowców" - żołnierzy oddziału ochrony radiostacji dalekiego zasięgu KG AK pod dow. por. Jana Kosińskiego "Inspektora Jacka" - w miejscu największej masakry żołnierzy AK na Wykusie... Obozowali w pewnym oddaleniu oddaleniu od głównego obozu Zgrupowań "Ponurego"... Był 28 X 1943 roku... Na ich solidnych szałasach skupił się potężny ogień i szturm Niemieckich jednostek specjalnych... Przy próbie przeskoczenia drogi koszą ich serie ciężkiego karabinu maszynowego... "Jacek" traci tu 27 zabitych z 36 swoich ludzi... Nigdy już nie będzie tym samym człowiekiem... Zginie w niemieckiej obławie - w Nowej Słupi - dokładnie miesiąc później - 28. XI 1943 roku... Stoimy chwilę w milczeniu... Brakuje brata Mariana z Klasztoru o.o. Cystersów w Wąchocku... Pewnie już śpi... Płoną pochodnie...

Wykus - mogiła - kolejna mogiła...

Nadal przy Mogile "Jackowców"... Zmrok zapada szybko... Szczepan jeszcze czyta... Jeszcze jest dość widno, choć blask pochodni jest coraz bardziej wyraźny - jasny... Na pierwszym planie syn Patrona Marszu Pamięci - kpt. Leszka Zahorskiego „Leszka Białego”...

Dąb Pamięci na Wykusie - Góry Świętokrzyskie

Po drodze na Barwinek mijamy nowy element Kompleksu Miejsc Pamięci na Wykusie - dąb - potomek słynnego "Bartka" z Zagnańska - posadzony w czerwcu 2018 r. przez leśników dla uczczenia 100. Rocznicy Odzyskania Niepodległości oraz w hołdzie Żołnierzom Partyzanckich Zgrupowań "Ponury - Nurt"... Za kolejne sto lat będzie można odpocząć w cieniu tego drzewa z dobrymi genami... Ale my ruszamy dalej - przed nami trochę błocka i wody na drodze - jak to na Wykusie;)

Barwinek - Wykus - Góry Świętokrzyskie

Jesteśmy na podmokłej polanie - na Barwinku - przy kolejnym pomniku na Szlaku Chwały Żołnierzy "Ponurego" i "Nurta"... Jest coraz ciemniej... Pochodnie płoną już wyrazistym blaskiem, oddając świetlistą, podniosłą aurę wszystkim tu zebranym... Ta aura jest znakomitym tłem dla opowieści Szczepana - teraz już nie czyta - mówi własnymi słowami - mówi pięknie, niesamowicie - wszyscy stoją po uda w wysokiej, mokrej trawie Barwinka... Ale stoją zasłuchani... Wręcz zahipnotyzowani tym żywym przekazem o bitwie stoczonej tu 16/17 IX 1943 roku... Tego dnia, przy zapadającym zmroku, żołnierze "Ponurego", przyczajeni w wysokiej trawie, na jedną komendę, wygarnęli z ponad trzystu luf w kierunku bezładnej tyraliery nieprzyjaciela w postaci Ostlegionu - Azjatów, których Niemcy wysłali na rzeź... Żołnierze "Ponurego" przerywają pierścień obławy i wychodzą z okrążenia zabijając ok. 60 ludzi n-pla i raniąc ok. 40, przy stratach własnych 1 zabity i dwoje pojmanych... Ludzie "Ponurego" byli niczym duchy w swojej leśnej ojczyźnie, byli prawdziwymi maszynami do zabijania (przecież w w szeregach Zgrupowań było aż kilku Cichociemnych, którzy wyszkolili resztę), Niemcy byli nie gorszymi maszynami do zabijania, jednak tu przegrywali w takim stosunku, jak pod antycznymi Termopilami... Z tą różnicą, że Polacy nie podejmowali walki samobójczej, wręcz przeciwnie - wciągali nieprzyjaciela w zasadzkę i zadawali mu duże straty, sami wychodząc przy minimalnych stratach z kotła...

Kuba gra na Wykusie - Góry Świętokrzyskie

Po tych niesamowitych wrażeniach, towarzyszących opowieści Szczepana, nie mniej niesamowitym dopełnieniem tegoż - jest gra na trąbce Kuby Kowalskiego - jest przejmująco, jak nigdy, a właściwie jak zawsze... Ten młody chłopak ma niesamowity talent - jakby był zgrany od zawsze z trąbką - tak polskim, wojskowym instrumentem...

Wykus - Mogiła Warszawiaków

Pokonawszy mokradła i wertepy, docieramy do tzw. "Mogiły Warszawiaków"... Jest już zupełnie ciemno... Teraz dopiero czujemy smak i sens Marszu Nocnego... Teraz dopiero pochodnie płoną mocnym, jaskrawym ogniem, rozświetlając ciężki mrok lasu... Jest niesamowicie i podniośle - niesamowicie podniośle... "W Zgrupowaniach Partyzanckich Armii Krajowej »Ponury« znaleźli się także Warszawiacy. Stanowili pluton w Zgrupowaniu Nr 2, którym dowodził por. cichociemny Waldemar Mariusz Szwiec. Rejonem operacyjnym działania partyzantów »Robota« były Końskie i okolice tego jakże patriotycznego miasta. Żołnierze dywersji warszawskiej, zagrożeni aresztowaniem, przybyli w świętokrzyskie by tutaj dalej walczyć o Polskę. Dowódcą plutonu warszawskiego został najmłodszy cichociemny ppor. »Rafał – Mocny« Rafał Andrzej Niedzielski. Uwielbiany przez swych żołnierzy dowodził najbardziej bojowym pododdziałem w Zgrupowaniach »Ponurego«. Ten zbiorowy grób, przed którym teraz stoimy, nie kryje szczątków partyzantów z Plutonu Warszawskiego. Mogiła ta pochodzi z 1944 r. i na jej temat wiemy stosunkowo niewiele. Utrwalona na kilku fotografiach tuż po zakończeniu działań wojennych, wówczas wyglądała inaczej, ogrodzona płotkiem. W 1945 r. zmieniono brzozowy krzyż na bardziej trwały, dębowy, na którym widniał odlewany orzeł z koroną” - jak zapisał Szczepan, teraz mówi żywym tekstem i snuje opowieść wspaniałą...

Grzyby lasów Gór Świętokrzyskich na Wykusie

Ruszamy dalej, a snopy "czołówek" znakomicie penetrują runo leśne - grzyby są w taki sposób lepiej widoczne niż za dnia - tracą naturalny kamuflaż;) Zatem tradycja grzybobrania podczas wrześniowego Marszu Pamięci na Wykusie zostaje podtrzymana, nawet ma się lepiej;) Na zdjęciu przecie dorodny borowik - prawdziwek;)

Kapliczka na Wykusie - Góry Świętokrzyskie

Docieramy po chwili - bo to blisko - na polanę z Kapliczką Matki Boskiej Wykuskiej - Partyzanckiego Sanktuarium Gór Świętokrzyskich... Tu chwile kolejnej podniosłości, zakończone przejmującymi dźwiękami trąbki Kuby... Szczepan snuje piękną opowieść, wskazując na imienne tabliczki żołnierzy z Wykusu, przypominając ich bohaterskie czyny i życiorysy - życiorysy z zakrętami historii Polski XX wieku... Tu - jako jedyny z Nich spoczywa - na własne życzenie - sprowadzony z Wielkiej Brytanii - drugi Komendant z Wykusu - por. Eugeniusz Giedymin Kaszyński "Nurt"... Cześć i Chwała Bohaterom!...

Ognisko na Kropce - Wykus - Góry Świętokrzyskie

Jeszcze jeden długi, ciemny marsz i docieramy zakosami na Kropkę, gdzie wesoło trzaska już ognisko... Jest - jak zwykle tutaj - ciepło i gwarnie... Jakoś tak rodzinnie - przecież znamy się w większości i lubimy:) A Ci, którzy są tutaj po raz pierwszy, też czują się dobrze i pewnie tu wrócą początkiem września roku następnego:) Szczepan prezentuje nowy sztandar (z właściwym godłem Rzeczypospolitej), a potem piknik - jemy upieczone w ognisku kiełbaski, degustujemy nalewki Jurka z Zagnańska, są z nami - jak zwykle - znakomita aktorka Anna Iwasiuta - Dudek oraz Mariusz Baran - Barański, którego wujem był żołnierz "Ponuego" i "Nurta" - Feliks Konderko ps. "Jerzy" - autor większości zdjęć Zgrupowań na szlaku bojowym... Jest tu wielu innych wspaniałych ludzi, dla których Pamięć o żołnierzach z Wykusu i Historia Polski są niezwykle ważne - są częścią ich własnego życia i ich własnej pamięci...

Zachęcam Państwa do uczestnictwa w XII Marszu Pamięci na początku września 2020 r., aby uczcić Tych Wyjątkowych Bohaterów Powstania Sierpniowego roku 1944 - do zobaczenia za rok! Też tam będę, jeśli tylko zdrówko pozwoli:)

Cześć i Chwała Bohaterom!