Po szaleńczym wirze kolejnego sezonu wycieczkowego… złapawszy nieco oddechu w Lasach Czartoszowskich… nacieszywszy się szaleństwem z piłą spalinową i siekierą;)… uświadomiłem sobie, że w 80.
Kielecczyzna
Kilka postaci w bladym świetle ulicznych latarni – latarni przy ulicy Kieleckiej w Świętej Katarzynie konkretnie – dość raźnym krokiem zmierza po pochyłości zbocza Łysicy okrytego tutaj pancerzem betonu i asfaltu…
Postacie te przenikają jedna po drugiej obok starych murów klasztornych, pamiętających czasy największej świetności Rzeczypospolitej – klasztoru p.w. Świętej Katarzyny…
Wolno spadające na ziemię krople deszczu nasączają od kilku godzin – niczym gąbki – mchy nienasycone, których brudno – zielone, mokre połacie przebijają już wyraźnie na biało – brudnym, mokrym tle zimowego jeszcze lasu… Dzień wstaje szarością nieba – rozjaśnianą z wolna niewidocznymi zza chmur promieniami słońca… Skala szarości zmienia się nieznacznie na korzyść dnia… Krople deszczu spływają po korze drzew – po gładkiej szybciutko, po chropawej – wolno i nieregularnie…