Z tyłu – za ogrodzeniowym murem kościoła parafialnego w Nowej Słupi – widać zabytkowy budynek plebanii, w którym na przestrzeni dziejów, oprócz opisanych przez nas słynnych księży, przebywały i gościły osobistości znane z podręczników historii i nie tylko. Gościnne progi tego budynku zaszczycili swą obecnością m.in. Stanisław Staszic, Julian Ursyn Niemcewicz, książę Adam Czartoryski, Marian Langiewicz, Karol Kalita – Rębajło, prof. Marian Raciborski czy ks. prof. Włodzimierz Sedlak.
To ten budynek w 1963 r. ks. Walenty Ślusarczyk przemienił w jedno z najsłynniejszych muzeów w kraju, sam stając się jednym z najbardziej znanych polskich kolekcjonerów. Na drzwiach plebanii widniał napis: „Prywatne zbiory ks. W. Ślusarczyka”, zaś pod nim znaczące uzupełnienie: „W strojach kąpielowych wstęp wzbroniony” – i nie były to czcze słowa, o czym przekonał się niejeden zwiedzający, wyproszony za drzwi przez księdza pułkownika, gdy uznał on, iż strój delikwenta jest „nieodpowiedni” lub zachowanie jego „niegodne”.
A zwiedzających z biegiem lat przybywało, bo sława muzeum – jego unikatowych eksponatów i nietuzinkowego „kustosza” – rozchodziła się szybko po całym kraju. Początkowo zbiory były nieuporządkowane, jednak ks. Walenty – niczym mag z kapelusza – wyciągał na zawołanie żądany przedmiot. Wkrótce jednak osobiście zabrał się za wykonywanie gablot, półek i stołów, na których umieszczał swoje bezcenne eksponaty. Sam zbiory gromadził, wyjeżdżając często ze Słupi na aukcje kolekcjonerskie do największych polskich miast, sam opiekował się nimi, porządkował i konserwował. Będąc znakomitym kustoszem, był ks. Walenty już niezbyt dobrym przewodnikiem muzealnym – nie znosił pytań, przeważnie odpowiadając: „Tu wszystko widać i jest napisane”. Cztery duże pokoje plebanii były wypełnione po brzegi pamiątkami przeszłości. Ksiądz Ślusarczyk miał żelazny zwyczaj oprowadzania wycieczki od pokoju, w którym miał sypialnię. Nad łóżkiem wisiał krzyż, przekuty niegdyś z szabli oficerskiej księdza pułkownika, a obok portret matki. Tu, bez pytania, powiadał: „To jest moja matka. Dziękuję jej za to, że mnie dobrze wychowała”.
Nie sposób wymienić tu wszystkich – choćby tych najcenniejszych – eksponatów, niegdyś tu przez ks. Ślusarczyka zgromadzonych, ale wymieńmy je chociaż po części ogólnie, po części konkretnie… i tak zobaczyć tu można było m.in.: niezwykle cenne zbiory archiwalne (dokumenty, rękopisy, listy hetmanów, senatorów i pisarzy), ryciny, obrazy, fotografie, autografy, monety, porcelanę, banknoty, statuetki, odznaki i odznaczenia, medale i ordery (wśród nich unikalne egzemplarze Orderu Orła Białego z XVIII w. wraz z dyplomem), uniformy z różnych okresów historycznych, bardzo cenne egzemplarze broni (m.in.: średniowieczny miecz, a także szable, moździerz i kule armatnie z XVII i XVIII w.) oraz wyposażenia wojennego, sztandary (np. sztandar z manifestacji patriotycznej na Św. Krzyżu w 1861 r., jak również cenne sztandary pułkowe WP, w tym Legionowe – m.in. 1. p.p. Leg. i 2. p.a.l. Leg., a także biało – czerwoną flagę, przed którą składali przysięgę żołnierze Zgrupowań AK „Ponury – Nurt”), lampy i inne elementy wyposażenia domowego, a nawet okazy minerałów świętokrzyskich.
Centrum zainteresowań kolekcjonerskich ks. Ślusarczyka stanowił czas polskich walk i powstań narodowowyzwoleńczych, a szczególnie Powstanie Styczniowe, z którego to okresu posiadał ogromną ilość eksponatów – od rzadkich archiwaliów, rycin, unikalnych fotografii powstańców, pamiętników (m.in. fragment pamiętnika – wraz z ciekawym emigracyjnym uzupełnieniem – żołnierza gen. Langiewicza – Jana Słowackiego), sztandarów, elementów indywidualnego wyposażenia żołnierza (np. menażki), fragmentów umundurowania – poprzez oczywiście broń (m.in. szable, kosy, rewolwery, pistolety, strzelby i sztucery) – po żałobną biżuterię popowstaniową, fotografie weteranów powstania i kompletny – granatowy, z cyframi 1863 na pagonach – mundur noszony przez weteranów w okresie międzywojennym. Znajdowało się tutaj również wiele cennych pamiątek z czasów I i II wojny światowej oraz okresu II RP, jak orzełki wojskowe, odznaczenia i odznaki pułkowe, ordery, mundury, czaka, hełmy, dokumenty, druki konspiracyjne, elementy partyzanckiego wyposażenia i umundurowania, broń, sztandary, a nawet… kilka litrów samogonu z czasów okupacji niemieckiej.
O proboszczu z Nowej Słupi często rozpisywała się ówczesna prasa. „Express Wieczorny” 15 X 1969 r. donosił, że przed salonem „Desy” w Warszawie za 8 tys. zł sprzedano nieznanemu prywatnemu nabywcy, jedyny egzemplarz Orderu Virtuti Militari z 1772 r., którego to posiadaniem nie może poszczycić się obecnie nawet Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Owym nieznanym nabywcą był oczywiście ks. Ślusarczyk. Natomiast „Stolica” 16 XI 1969 r., w artykule pt. „Batalia o białe kruki”, informowała z przejęciem: „Głośny zbieracz z Nowej Słupi przyjechał tu wyłącznie po odezwę Langiewicza z 1863 r., podnosi cenę z 500 zł na 2100 zł i wygrywa”. Zostawiając konkurencję w polu, powraca „głośny zbieracz” na plebanię w Nowej Słupi.
Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie – prof. Stanisław Lorentz – w liście z 24 VIII 1971 r. – pisał do ks. mgr. mjr. W. Ślusarczyka m.in. tak oto: „Przewielebny Księże Majorze. Z najwyższym zainteresowaniem zapoznałem się z niezwykle cennymi zbiorami Księdza (…) Zbiory Księdza Majora – to prawdziwe Muzeum Regionalne. W drugim wydaniu mej książki »Przewodnik po muzeach i zbiorach polskich« (…) zbiorom tym poświęcone jest właściwe miejsce. Takie zbiory, to prawdziwy skarb dla regionu, wielka atrakcja dla uczonych i miłośników przeszłości, a nadto i dla turystów. To doskonała szkoła patriotyzmu, z której wychować się mogą i obywatele regionu i wszyscy podróżujący po pięknej polskiej Ziemi Kieleckiej. Jako Dyrektor Naczelnego Muzeum, pragnę wyrazić Księdzu Majorowi wysokie uznanie za Jego tak pożyteczną i ofiarną działalność i przekazać życzenia dalszej owocnej pracy dla kultury polskiej. Łączę wyrazy szacunku i poważania”.
Podczas „Dymarek Świętokrzyskich”, odbywających się 11 – 12 IX 1971 r., ks. W. Ślusarczyk zorganizował w sali parafialnej niezwykle ciekawą wystawę, poświęconą III Powstaniu Śląskiemu, na której można było oglądać m.in. pieniądze powstańcze i obiegowe na Śląsku, odznaki i odznaczenia, mapy, dokumenty, prasę powstańczą, a nawet odezwy Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Natomiast w listopadzie 1971 r. ks. Walenty zorganizował i ulokował w nawie kościoła wystawę, poświęconą beatyfikacji Ojca Maksymiliana Kolbe. Proboszcz nowosłupski, będąc na tych uroczystościach beatyfikacyjnych w Rzymie 17 X 1971 r., przywiózł stamtąd wiele ciekawych dokumentów, a także czasopisma włoskie oraz kolekcję znaczków watykańskich. W grudniu 1971 r. „Życie Warszawy” donosiło, że w sierpniu tego roku ks. Ślusarczyk wystąpił do Ministra Obrony Narodowej gen. broni Wojciecha Jaruzelskiego z pismem, w którym zadeklarował się przekazać sztandary WP z okresu II RP do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Tak też się stało. Z kolei „Słowo Powszechne” z 12 I 1972 r. informowało, że ks. dziekanowi W. Ślusarczykowi przyznano nagrodę specjalną „za trud w gromadzeniu zbiorów muzealnych…”.
U schyłku żywota sędziwego już wówczas proboszcza, jego bogate zbiory zostały zubożone, a ówczesne władze gminne Nowej Słupi nie zatroszczyły się o ich przejęcie, więc – jak już wspomnieliśmy – trafiły one do klasztoru w Wąchocku, gdzie można podziwiać je po dziś dzień. Doglądając ich tam zapewne do ostatnich chwil, ksiądz pułkownik odszedł na wieczną wartę w listopadzie 1981 roku. „…Ja także jestem jak polscy rycerze,/ A ksiądz mię posłem nazywa aniołem;/ Ja listy noszę, ja zapalam słupy,/ Ja zbieram, grzebię, i obmywam trupy./ A, któż przypomni o mnie, kiedy zginę?…” – mówi Swentyna w rozmowie z Sawą w poemacie J. Słowackiego „Beniowski”.
Parafianie na długo zapamiętali barczystą, wysoką postać w sutannie, maszerującą dziarsko, a czasem sunącą w zamyśleniu przez teren dawnego przykościelnego cmentarza – na swoim długoletnim szlaku: fara – plebania… choć jej już tu nie zobaczysz… no może czasem, którejś nocy… jak twierdzą niektórzy… Pozostała po nim ludzka pamięć i materialne dzieło ciężkiej pracy ludzkiego żywota.