wstążka świętokrzyska

Zeznanie Leszka Białego...

Dziś przedstawiam kolejny fragment zapisu naszego nowego filmu na kanale YouTube "Miotła czasu" - pt. "Krwawa łaźnia - Gąsawa 1227", który jest jednocześnie zaproszeniem do oglądania tegoż filmu, a idzie to tak, posłuchajcie wypowiedzi Leszka Białego:

PW

Powitajmy teraz serdecznie głównego bohatera tej opowieści – Leszka Białego. 

Kim jesteś Leszku?

PK

Jam jest książę krakowski i sandomierski. Moje życie nie było łatwe. Wiecie, że każdy chce się bić o Kraków, bo w tym grodzie bije serce Polski. Nie raz musiałem ruszyć swoje cztery litery z krakowskiego stolca. Po kolei – najpierw na rzecz mojego stryja – Mieszka Starego, potem jego syna – Władysława Laskonogiego i w końcu na rzecz mego stryjecznego brata – Mieszka Plątonogiego. 

PW

Pozwól, że ci przerwę Leszku, aby wrócić do twoich lat dziecięcych, a w tym celu posłużę się cytatem z książki Tadeusza Krajewskiego z 1792 r., pt. „Leszek Biały Książę Polski, syn Kazimierza Sprawiedliwego w XII księgach Poema Prozą” Tom II:

PK

„Leszek wychowany pod dozorem wojewody Goworka sandomirskiego ustępuje powtórnie tronu stryjowi swemu Mieczysławowi Staremu. Zaszczepione w sercu jego cnoty czynią go przyślępnym, czułym i dobroczynnym, mimo zepsowania dworu matki jego Heleny i niebezpieczeństw, w których się znajdował”.

PW

Co ty na to Leszku?

PK

Bywało różnie. Twardy ten stolec krakowski i nie jest to rozpoznanie medyków, a i wojewoda krakowski Mikołaj i biskup Pełka chcieli se na nim półdupkiem siednąć...

PW

No ładnie… Wybacz Leszku, ale jeszcze raz ci przerwę, aby znów wrócić do lat twego pacholęctwa, a w tym celu wykorzystam słowa, zapisane przez Marię Gerson – Dąbrowską w „Obrazie historycznym o Leszku Białym” z 1924 roku.

Pamiętasz, jak „baba stara, rodzaj wiedźmy” opowiadała ci jękliwie baśń „O psiem polu”, a ty przerwałeś jej chmurno:

PK

„Inszą gadkę praw mi starucho! Zaniechaj kneziów, niech śpią w pokoju”

PW

Goworek też spojrzał na ciebie chmurno, że nie chciałeś słuchać historii o dziadku, zaś Helena rzekła:

PK

„Wszak ci to dziecię! A wżdy wiem: gdy mu przyjdzie godzina, toć się nie będę sromać za syna”.

PW

Pamiętasz, było to gdzieś w okolicy Świętego Mikołaja, a matka twoja nie zdążyła ci kupić prezentu, bo jej kramnice przed nosem zamknął Mosze. Jednak znalazła dla ciebie lepszy podarek, mówiąc:

PK

„Pieśniarz z dalekiej strony, lutnista, tam u podwoi rozkazów czeka, chcesz – li posłuchać pieśni?”.

PW

Ty, wstając żywo, krzyknąłeś:

PK

„Niech wnijdzie!”.

PW

Zaś lutnista, uderzając w struny, zaśpiewał:

PK

„Nie tak jasno słońce płonie,

Jak twe czoło kneziu biały,

Jak młodzieńcze twoje skronie…

Nie tak jasno słońce płonie.

Jak stal mocne twoje dłonie

I jak orła – lot zuchwały…

Nie tak jasno słonce płonie,

Jak twe czoło kneziu biały!”.

PW

Podobała ci się Leszku pieśń owego lutnisty?

PK

Zaiste, piękna była. Jednak mój lot zuchwały zakończył się pod Gąsawą, gdzie ująłem w dłonie swe skronie – w raz z ostatnim tchnieniem...

PW

Ale zanim przeżegnałeś ziemię ręką, a my nie wiemy czy to była kusza, książę, czy to wnętrze od włóczni pękło, powiedz jakie miałeś plany?

PK

No wiecie jak to jest, no a może nie wiecie… Ha ha ha! Tak jak moich kuzynów pociągała mnie władza – władzuchna. W tym celu zawiązałem w Dankowie w 1217 r. układ z Władkiem, czyli Władysławem Laskonogim i Heniem, czyli Henrykiem Brodatym. Możecie to nazywać trójporozumieniem, a nawet trójprzymierzem, byle nie trójkątem... 

Z Władkiem szło o przeżycie, czyli kto pierwszy z nas wykituje, to drugi obejmie jego dzielnicę – wiecie, jak mieście dzielnia. 

Wsparłem też Władysława w walkach z jego bratankiem – Odonicem. 

Wspierałem też brata mego – Konrada Mazowieckiego – w konflikcie z tymi pogańskimi psami – Prusami. Wysłaliśmy tam biskupa misyjnego – Chrystiana – cystersa z Łekna – aby ich nawracał na wiarę chrystusową, ale szło mu średnio na jeża (nawrócił dwóch, a nawet trzech, jednego zwano Gizmo). Przeto dwukrotnie wyprawiliśmy się zbrojnie przeciwko Prusom.

Bo do Ziemi Świętej nie chciałem jeździć i nawet napisałem samemu papieżowi, że tam tylko wodę lub wino piją, a ja do piwa jestem przyzwyczajony… Ot zgubne przyzwyczajenie… bo mój tatuś – Kazimierz Sprawiedliwy zginął od zatrutego piwa...

PW

Coś cię jeszcze trapi Leszku?

PK

Wkurza mnie też Świętopełk Pomorski, który ustawicznie zalega z trybutem...

PW

Dodasz coś jeszcze?

PK

Tak, czegoś mi tu zabrakło… Już wiem, zabrali mi Nakło...

PW

Dziękujemy ci Leszku za obszerną i szczerą wypowiedź i na pewno będziemy do ciebie wracać, jako do głównego bohatera naszej opowieści, a tymczasem siemka – w intaczu – czyli w kontakcie. Pozdrów Kraków!