Dnia 18 grudnia A.D. 2017 – (jeszcze… 2017…) pokonuję powoli skłon Łysej Góry… Wkoło mleczna – totalna – mgła… Warunki te blade wymuszają powolny bieg pojazdu… Gdzieniegdzie śniegowe łachy i malowniczo – magiczny szron na poszyciu Puszczy Jodłowej i na gałęziach, gałązkach, pniach…
Wreszcie jestem na szczycie… Święty Krzyż… Łysiec… Łysa Góra… Perła w koronie Gór Świętokrzyskich... Przezornie wyłączam dźwięki w telefonie, zabieram plecak i – naciągając czapkę na uszy – ruszam wzdłuż ścian starożytnych zabudowań klasztornych… Na dziedzińcu jeszcze większa mgła i ziąb wszechobecny… brrrrr….
Mgła i ziąb wszechobecny Świętokrzyskiej Kalwarii - blade preludium tej opowieści...
Z wielką ulgą i namaszczeniem – jak zwykle, gdy tu jestem – otwieram drzwi do kruchty… Stawiam pierwsze kroki na klasztornych krużgankach… A tu cisza… Ta cisza, którą można napotkać w tym miejscu jedynie zimą… Jest pięknie… Stąpam powoli zachodnim ramieniem klasztornego obwodu…
Pani Marzena – rzeczywisty organizator i dobry duch życia świeckiego na klasztornych krużgankach – ubrana w ciepły sweter (temperatura zaiste ascetyczna;) – uwija się przy pamiątkach dla pielgrzymów i turystów… I nawet… o dziwo… jeden (oprócz mojej skromnej persony) zbłąkany pielgrzym – turysta spaceruje nieśmiało po zakamarkach klasztornych… Widać, że – jak i ja – chłonie Ten wyjątkowy, przedświąteczny klimat Tego wyjątkowego miejsca…
W północnym ramieniu krużganków staję jak wryty… potężna – spleciona na grubej, okrętowej linie – girlanda z połączonych ciasno gałęzi świerkowych, wygląda jak wielki, gruby, zielony wąż… Na przeciwległym kraju zgrabna jodełka, osadzona w stojaku, pyszni się świątecznie… Jest wyjątkowo pięknie – przedświątecznie i roboczo;)
Przygotowania do Świąt na Krużgankach - zielona, jodłowa "anakonda" na okrętowej linie jest już blisko furty;)
Zmierzam do furty… dalej – w Kaplicy Oleśnickich – przy Świętych Relikwiach Drzewa Krzyża Świętego – także w zakrystii, także w kościele… wre robota – uwijają się, jak mrówki pracowite, nowicjusze… Coś jeszcze myją, coś przybijają, przenoszą… Jak dobrze, że tu dzisiaj jestem... Ołtarz główny w świątyni flankują już oświetlone lampkami choineczki…
Ołtarz główny świątyni - świątecznie oflankowany - choinkowo i lampeczkowo;)
W myśli – podświadomie – przywołuję wspomnienie z roku 2008, gdy byłem tu pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem, a prawie całe prezbiterium zajmowała wtedy potężna Szopka z postaciami ludzi i zwierząt prawie naturalnych rozmiarów… To było uderzająco – niezapomniane wrażenie… Ależ się rozmarzyłem… No cóż… Ten klimat, To miejsce temu sprzyja…
Tak oto wyglądało prezbiterium kościoła klasztornego na przełomie roku 2008/2009 - zawsze będę pamiętał ten obraz...
Nagle, jakby w sposób naturalny, myśli moje biegną do starych zapisków, kart wielokrotnie przewertowanych, do miejsca pobliskiego… Widzę oczami wyobraźni barwną czeredę kolędników… Kolędników z pobliskiego Tarczka… Kompletnie odjeżdżam… ;)
Tarczek słynął od dawien dawna z wyróżniających się w okolicy kolędników, a ten prastary, pogański obrzęd „chodzenia z turoniem” – w swej tradycyjnej formie – przetrwał tam aż do pocz. lat 60. XX wieku. W kieleckich zbiorach muzealnych zachowały się m. in. autentyczne, wykonane z drewna, skóry, papieru lub tektury, maski kolędników z Tarczka (najstarsze z pocz. XX w.), wyglądające na poły zabawnie, a na poły niesamowicie, jak np. przerażająca maska „maśkary” – naznaczona miejscami barwnikiem – płaska, drewniana twarz z wielkimi oczyma, końskimi zębami i czarnym, zmierzwionym futrem oraz ptasimi skrzydłami na głowie (przypominająca maski obrzędowe dziko żyjących plemion z odległych części globu) – czy tajemnicza, okolona zarostem na twarzy i nakryta czapką z daszkiem, maska Żyda. Zachowały się też rekwizyty kolędników, jak kosa Śmierci, widły Diabła, miecz Heroda, „hałaśniki” (hałaśliwie zawiadamiające gospodarzy o kolędzie) czy nieodzowny „turoń”, zwany „kłapaczem”.
Maski kolędników - Herodów - z Tarczka - "Maśkara" i "Żyd" (Sztuka ludowa w województwie kieleckim, WOIT Kielce 1970) - aż strach się bać, jeśli wiadomo... czyja twarz kryje się pod taką maską;) a płacić darami natury... wypadało;)
Najważniejszym momentem kolędowania było widowisko herodowe, obwieszczane przed drzwiami chałupy gromkim odśpiewaniem kolędy, najczęściej tzw. kolędy gospodarskiej, starej – kantycznej o archaicznych formach językowych. Jeśli w chacie było kilka panien, to każdej odśpiewano jedną pieśń, ponieważ chodzenie po kolędzie było także formą zalotów. Do izby, jak nakazywała tutejsza tradycja, wchodził Żyd – spryciarz i dowcipniś, Żydówka, Diabeł, Śmierć, „Pinek”(policjant, milicjant), „Worcorz” (chłopak z workiem na dary w naturze), „Maśkara” (poganiająca kolędników słomianym powrósłem), „Turoń” (kłapiący pyskiem) i hałaśliwa „Kobyłka”. Pracownicy Muzeum Świętokrzyskiego w 1959 r. dokonali też zapisu tekstów tarczeńskich kolędników na taśmie magnetofonowej oraz zgromadzili dokumentację fotograficzną na ten temat.
Wiedział też… i to nie mało… na ten temat Czesław Miłosz:
„Z kozą, piszczałką i turoniem,
Gdy wieje wicher świętokrzyski,
I ponad strugą, i nad błoniem
Latają w mrozie białe listki.
Z kozą, piszczałką i turoniem.
Dmie dujawica z gołoborza,
Na bosych saniach dziesięcina,
Ryby w kobiałkach, głowa łosza
I dzikie ptactwo, i zwierzyna.
(...) Kędy na kościół kamień łomią,
Dziwo stawiają niewidziane,
Anioły w białe szaty stroją,
Śniegami teraz przysypane.
(...) Koło kasztelu droga wiedzie,
Niżej łuczywo w izbach świeci,
Pszenicę warzy na wieczerzę
I miód gotuje naród kmieci.
(...)Ejże, przywabią ich brzękadła,
Kiedy w opłotki przybędziemy,
I skoki, igry i szkaradła,
I pieśni wdzięczne odprawiemy.
Z kozą, piszczałką i turoniem”
Czesław Miłosz „Kolędnicy”.
"Dmie dujawica z gołoborza..."
MOI DRODZY – W TEN MAGICZNY CZAS – CHCIAŁBYM – Z CAŁEGO SERCA – SERCA W PLECAKU – ŻYCZYĆ WAM – PRZYJACIOŁOM, NIENAWISTNYM NIEPRZYJACIOŁOM TAKŻE;), WSZYSTKIM ODWIEDZAJĄCYM TĘ STRONĘ, WSZYSTKIM, KTÓRZY ZGROMADZĄ SIĘ PRZY ŚWIĄTECZNYM STOLE, BY SŁAWIĆ IMIĘ NARODZONEGO BOGA, TEŻ TYM, KTÓRZY NIE BĘDĄ SŁAWIĆ JEGO IMIENIA, RÓWNIEŻ TYM, KTÓRZY SĄ DALEKO STĄD… WSPANIAŁYCH, DOBRYCH PO PROSTU… I CZAROWNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ORAZ WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI W NOWYM ROKU… OBY BYŁ LEPSZY:)
Z turystyczno – świątecznym pozdrowieniem
Paweł Wojtyś – przewodnik świętokrzyski
"W Betlejem przy drodze, jest szopa zła srodze..." - szopka w prezbiterium świętokrzyskim - fot. z 2008 r.