wstążka świętokrzyska

Kraina krewetek 2 - Lew, zakonnica i stara bryka

Wracamy dziś z zapisem naszego ostatniego odcinka Miotły czasu - Kraina krewetek 2:

Skoro zakończyliśmy podróż z ojcem Stanisławem po drogach i bezdrożach Kamerunu, to – tak jak w poprzednim odcinku – wypada wspomnieć jeszcze o kolejnym naszym krajanie, który zaznaczył swoją działalność na Czarnym Lądzie – ale już konkretnie w Krainie Krewetek właśnie...

Tak, w poprzednim odcinku mówiliśmy o Beniowskim, a teraz czas przypomnieć prawie zupełnie nieznaną większości ludzi postać Stefana Scholtza – Rogozińskiego… Urodził się 14 IV 1861 r. w Kaliszu w niemiecko – polskiej rodzinie, ale już jako człowiek pełnoletni spolszcza swoja nazwisko na Szolc – C na końcu – i dodaje doń panieńskie nazwisko matki… 

Nie szanuje kompletnie woli swojego ojca – starego Scholtza – przez ch i tz – i wstępuje na dodatek do rosyjskiej Akademii Marynarki Wojennej w Kronsztadzie. W 1880 roku zostaje oficerem i odbywa swój pierwszy rejs dookoła Świata… Dociera też do wybrzeży zachodniej Afryki, gdzie nie wszystkie tereny były jeszcze skolonizowane. Tam wpada mu do głowy pomysł spenetrowania Kamerunu, w celu stworzenia zeń kolonii dla... nieistniejącej na mapie Polski…

A głowę miał bardzo pojemną – oprócz sztuki wojennej na morzu i kilku innych dziedzin nauki, a zwłaszcza geografii – znał doskonale kilka języków: polski, niemiecki, rosyjski, francuski i angielski, spokojnie radził sobie też z hiszpańskim i włoskim. W Afryce opanował dodatkowo kilka lokalnych dialektów. 

Tajniki pomysłów Szolca – wiele lat po jego śmierci – wyjawił jego przyjaciel i towarzysz tych dalekich podróży – Leopold Janikowski.

Po powrocie do Europy zostaje przyjęty do Paryskiego Towarzystwa Geograficznego, a ponoć w Neapolu opracowuje plany wyprawy w głąb Kamerunu… No ale potrzebny jest okręt i fundusze na ten cel… 

Ma trochę grosza ze spadku po matce, resztę ciuła ze zbiórek publicznych w Polsce… Popierają go w tym dziele m.in. Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. Jednakże pozytywista Aleksander Świętochowski był przeciwny tej eskapadzie i nie pomylił się…

Szolc – dysponując już potrzebną ilością gotówki – kupuje we Francji statek „Łucja – Małgorzata” i 13 XII 1882 r. z portu w Hawr wypływa w upragniony rejs. Towarzyszą mu m.in. – ww. Janikowski (meteorolog) oraz Klemens Tomczek (geolog), który podczas tej wyprawy 20 V 1884 r. umrze na malarię na wyspie Mondoleh u wybrzeży Kamerunu… Ogółem kadrę tej eskapady tworzyło pięciu badaczy, jednak Szolc, a także Janikowski podają tylko trzy ww. nazwiska… Pozostałymi byli Władysław Ostaszewski i Józef Hirschenfeld – Mielecki. Podczas wyprawy coś poróżniło jej uczestników… Były to prawdopodobnie sprawy finansowe...

„Łucja – Małgorzata” wypływa w ten rejs pod banderą francuską i flagą z herbem Warszawy – Syrenką… 

Łajba Szolca – Rogozińskiego dopływa do wybrzeży Kamerunu, gdzie – w zatoce Ambas – kupuje on od króla Akemy wspomnianą wyżej wyspę Mondoleh. Kupuje tę wyspę ponoć za: „10 sztuk materii, 6 fuzji (skałkówek), trzy skrzynki dżinu, 4 kuferki, 1 tużurek czarny, 1 cylinder, 3 kapelusze, tuzin czapek czerwonych, 4 tuziny słoików pomady, tuzin bransoletek i 4 chustki jedwabne” – jak wspominał sam Szolc – Rogoziński. 

Niektóre źródła podają, iż kupuje część tejże wyspy. Tak czy siak stanie się ona dla polskich badaczy doskonałą bazą wypadową do wypraw w głąb Kamerunu, prowadzonych w latach 1883 – 1884.

Badają oni dorzecze rzeki Mungo, odkrywają jezioro Barombi Mbo (Jezioro Słoniowe), a 12 XII 1884 r. Szolc – Rogoziński i Janikowski zdobywają najwyższy szczyt Kamerunu – Fako – 4095 m n.p.m. (wulkan Kamerun)…

Szolc – Rogoziński realizuje też swój plan polityczny, tworząc w Kamerunie polską kolonię… 

Jednak nic, co dobre, nie trwa wiecznie… Jak już wiemy – w maju 1884 r. umiera Tomczek, a w tym też roku na teren Kamerunu przybywają Anglicy, a także Niemcy, którzy po zjednoczeniu swoich ziem i zwycięskich wojnach w Europie szukają kolonii, zwracając uwagę na Zatokę Gwinejską – m.in. Kamerun i Togo…

W tej sytuacji polityczna koncepcja Szolca – Rogozińskiego musiała zakończyć się fiaskiem… Wówczas to decyduje o poddaniu polskiej kolonii Brytyjczykom, jednakże wkrótce tereny te (wraz z późniejszą Namibią) zajmują Niemcy – za zgodą innych państw europejskich…

Polska kolonia w Kamerunie przestaje istnieć właściwie u swego zarania…

Szolc – Rogoziński kupuje jeszcze plantację kakao na wulkanicznej wyspie Fernando Po (Bioko), z nadzieją na uzyskanie zysku, pozwalającego na sfinansowanie kolejnych wypraw. Niestety zysków takich plantacja nie przyniosła…

Na osłodę w 1885 r. zostaje członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie, a w roku 1888 – dla jeszcze większej osłody – żeni się z Heleną Janiną Boguską – pisarką tworzącą pod pseudonimem „Hajota”. Wraz z żoną powraca na wyspę Fernando Po, zajmuje się swoją plantacją, a także badaniami lokalnych plemion oraz organizuje wyprawę do Nigerii. W Kamerunie przebywają do 1891 roku. Niestety po powrocie „Hajota” zażądała rozwodu, który został orzeczony w 1895 roku. 

Nie wiemy, czy to mogło mieć wpływ na to co zdarzyło się w Paryżu 1 XII 1896 roku… Tego dnia Szolc – Rogoziński ginie pod kołami omnibusu… 

Został pochowany na paryskim cmentarzu Bagneux. W roku 2023 jego prochy zostały sprowadzone do Polski. 

Stefan Szolc – Rogoziński stał się prekursorem polskiej afrykanistyki.

Ale wróćmy na chwilę do Kamerunu… W okresie I wojny światowej Niemcy straciły tam swoją kolonię. Kraj ten został podzielony między Wielką Brytanię i Francję. O czym była już mowa w poprzednim odcinku.

W okresie międzywojennym również polski reżim sanacyjny zwrócił wzrok na Afrykę, dążąc do posiadania kolonii. W 1929 r. podjęto rozmowy z rządem Portugalii o odkupieniu Angoli – bez rezultatu. W 1934 r. prowadzono też rozmowy z rządem Brazylii o wykupienie gruntów w stanie Parana – znów fiasko. W tym samym roku podjęto rozmowy z rządem niepodległej Liberii. Planowano stworzenie z Liberyjczyków stutysięcznej polskiej „legii cudzoziemskiej”. Zapewne w rogatywkach… Pamiętacie Beniowskiego na Madagaskarze?;) No niestety znów nic z tego, bowiem USA i kraje Europy Zachodniej storpedowały ten plan…

Potem – znów wracamy do Beniowskiego, bowiem nasi sanatorzy w swych utopijnych planach zapragnęli pozyskać Madagaskar. Przeprowadzono rekonesans tej wyspy i podjęto próby jej odkupienia. Francuzi odmówili.

Tak w nawiasie dodamy, że był też plan przeniesienia Żydów europejskich właśnie na Madagaskar, a plan ten został później skwapliwie podchwycony przez znanego austriackiego akwarelistę… ;)

A wiecie, że kult voodoo wywodzi się z Beninu leżącego nad Zatoką Gwinejską? ;)

No i na tym kończymy naszą wyprawę do Afryki. Jeszcze raz dziękujemy ojcu Stanisławowi za udział w dwóch ostatnich odcinkach i po raz kolejny serdecznie dziękujemy wszystkim Ojcom Oblatom za możliwość realizacji kilku godzin nagrań w klasztorze świętokrzyskim.

Mówili do was:

Paweł Kobus i Paweł Wojtyś, CZEŚĆ!!! HEJ!!!