wstążka świętokrzyska

Kosma i Damian o legendarnych zbójach świętokrzyskich

„Beł zbój strasecnie sielny i strasecnie mocarny, ze nikto przed nim ostoć sie ni móg…” 

 

DAMIAN

Przejdźmy może teraz do lokalsów, czyli zbójów świętokrzyskich. 

Kosma, czy Góry Świętokrzyskie sprzyjały tej niecnej profesji?



KOSMA

Tak, to prawda łachudro – sprzyjały i to bardzo. Musimy pamiętać, że np. w średniowieczu był to rejon Polski słabo zaludniony, o zróżnicowanej topografii terenu, pokryty pradawną puszczą. 

Ale i dziś, gdy zanurzycie się w lasy Łysicy, zrozumiecie, o czym mówimy. Teren ten był idealna dziedziną dla wszelkiej maści hultajów, złoczyńców i rzezimieszków.

Damian – łachmyto, przypomnij nam kilku najbardziej znanych łapserdaków, grasujących na tym terenie… 


DAMIAN

Bardzo proszę, mocium panie, a raczej łotrze spod ciemnej gwiazdy. Zacznijmy od legend…

Chyba najbardziej znanym, legendarnym polskim zbójem był Madej. Każdy na pewno zna określenie – Madejowe łoże, czyli piekielne posłanie, przygotowane przez diabły, na które niewątpliwie sobie zasłużył… czyli jak sobie za życia pościelił, tak… 

Ale do tego wrócimy w następnym odcinku.

Kosma, kto był kolejnym legendarnym kandydatem na takie posłanie, oprócz ciebie oczajduszo? 

 

KOSMA

A i ciebie to nie ominie sakramencki tołhaju… Znamy historię związaną z założeniem miasta Szydłowa. Jego powstanie przypisuje się często zbójowi o imieniu Szydło, który nie zawahał się zaatakować nawet książęcego orszaku, a zrabowane kosztowności gromadził w jaskini, ponad którą wznosi się dziś kościół Wszystkich Świętych w Szydłowie. 

Ale o tem też potem..

Damian – szelmo, czy jeszcze kogoś z miejscowych łotrzyków możemy wymienić?


DAMIAN
A jużci posrańcu… Postacią bardziej czytelnie wyłaniającą się z dziejowej pomroki był zbój Kak, zwany też Kakusem. Kryjówkę swoją miał ponoć w lessie Łysicy – tam, gdzie dziś stoi wioska Kakonin. 

Pewnie domyślacie się, skąd ta nazwa… 

Grabił i mordował bez litości jako i my, a swe łupy gromadził w dziupli starej lipy. Żeby na starość nie było lipy…

Zdradzony i pojmany, został powieszony na krakowskim rynku przy wielkim aplauzie gawiedzi. Taki los sobie wyśpiewał… A dlaczego? To o tym niebawem…

 

KOSMA I DAMIAN POSPOŁU 

Żywym przykładem tego, że owa profesja na tych terenach nie wygasła, jesteśmy my – i jeszcze jeden nieobecny tutaj łotr, szelma i szubrawiec rodem z Miedziany Góry… 

Teraz kończymy, daty nie znamy, bo kalendarza nie mamy, miesiąc na niebie, a rok w księgach zapisany, a dzień u nas, taki jak i u was… 

Podpisali, choć pisać nie umieją: Kosma i Damian bracia Słońca i Księżyca…

I tak ogólnie mamy w rzyci kalumnie rzucane pod naszym niewiadomym adresem! 

Rubaszny śmiech… na koniec