Wspomnienie oparte o historię jedynej takiej akcji zbrojnej z czasu walk z Sowietami w latach 1943 – 1963… Wspomnienie, którym trzeba się dzielić – zwłaszcza w taki dzień… Szczególnie stojąc przy zimnych murach dawnego kieleckiego więzienia – na bruku ulicy Zamkowej…
W okresie od października 1939 r. do 11 I 1945 r. przez katownię na Zamkowej przeszło ok. 16 000 osób. Rankiem 12 I 1945 r. ruszyła znad Wisły sowiecka ofensywa, a 15. stycznia Armia Czerwona wkroczyła do Kielc. W dwa dni za frontowcami pojawili się funkcjonariusze ekspozytury polowej NKWD, tzw. „Smiersza” (skrót od „Specyalne mietody razobłaczenia szpionow” – „Smiert’ Szpionam” – „Śmierć Szpiegom”). Pierwszymi, podstępnie zwabionymi i osadzonymi na Zamkowej, byli kieleccy prawnicy, następnie ich los podzielili Volksdeutsche i żołnierze oraz członkowie wszelkich organizacji podziemia – głównie AK i NSZ. Sowieci wysiedlają też z mieszkań na terenie więzienia pozostały tu jeszcze polski personel.
Niemcy opuszczają w pośpiechu więzienie kieleckie w styczniu 1945 r. - "brunatną śmierć" zastąpi wkrótce "czerwona zaraza"... Inscenizacja rozbicia więzienia w wykonaniu Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych "JODŁA" (tot. ze zbiorów SRH JODŁA)
Z rąk NKWD, po paru tygodniach, obiekt wraz z więźniami przejmują władze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i zaprawdę „godny” był to następca – jak przystało na polskojęzyczną (choć nie do końca…) filię sowieckiej bezpieki... Więzienie wciąż zapełniało się „elementem reakcyjnym”, a w lasach rosła zbrojna siła oporu...
W nocy 4/5 VIII 1945 r. Samodzielna Brygada Kielecka pod dow. słynnego partyzanckiego dowódcy – kpt. Antoniego Hedy ps. „Szary” – rozbiła kieleckie więzienie UB – NKWD, uwalniając ok. 350 osadzonych – głównie swoich towarzyszy broni z czasu okupacji niemieckiej, a wówczas sowieckiej.
Zadanie nie było łatwe… Należało rozbić więzienie w centrum miasta wojewódzkiego, naszpikowanego wojskiem i milicją, z silnymi strukturami sowieckiej bezpieki… „Szary” był idealnym dowódcą takiej akcji – jakby do tego zadania stworzonym. Miał niemałe doświadczenie w uwalnianiu więźniów – rozbijał przecież niemieckie więzienia w Starachowicach (7 VIII 1943 r.) i w Końskich (5/6 VI 1944 r.), a zasady funkcjonowania więzień sowieckich poznał od środka – na własnej skórze, bowiem po klęsce jesiennej 1939 r. i krótkiej działalności konspiracyjnej w ZWZ – przy próbie przekroczenia granicy sowieckiej – dostał się w łapy NKWD i został osadzony w Twierdzy Brzeskiej, skąd zbiegł w czerwcu 1941 r. podczas ataku Niemiec na ZSRR. Potem jeszcze – złapany przez Niemców bez dokumentów – zaliczył odsiadkę w niezwykle trudnych warunkach w obozie dla jeńców sowieckich koło Terespola, skąd też udało mu się uciec. Miał więc pełen wachlarz doświadczeń więziennych z każdej strony…
"Szary" - porucznik Antoni Heda - z lewej - fot. z 1943 r. (fot. ze zbiorów Teresy Hedy - Snopkiewicz)... Pewnie "Szary", stojąc na tej uroczej śródleśnej polanie - w środku wojny z Niemcami - nie przypuszczał, że największe zagrożenie dla nich - "Leśnych" - dopiero nadciąga ze Wschodu... Że nadciąga katyński morderca, który i dla nich nie będzie miał litości...
Do połowy 1945 r. kpt. Antoni Heda ograniczał swoją działalność konspiracyjną do utrzymywania ścisłych kontaktów ze strukturami zbrojnej konspiracji – AK – NIE – DSZ (Delegatura Sił Zbrojnych). Jednak, kiedy pod koniec czerwca „Szary” dowiaduje się od por. Antoniego Świtalskiego ps. „Marian” o skutkach fali aresztowań, które dotknęły wielu dawnych jego podkomendnych i przełożonych, a także jego braci oraz szwagra, natychmiast podejmuje decyzję o ataku na Kielce…
Jako doświadczony partyzancki dowódca wie, że potrzebny jest czas na dokładne przygotowanie akcji – każdy szczegół planu ataku ma zagrać w ogniu praktyki… Wie, że potrzebne są dokładne działania wywiadowcze, zgromadzenie dużej liczby żołnierzy, broni, amunicji oraz materiałów wybuchowych, a także kolumny transportowej.
Już na początku lipca 1945 r. „Szary” zjawia się wśród świętokrzyskich „lasów, wertepów” i zbiera swoich podkomendnych z czasów okupacji niemieckiej, działających w terenie. Jest ich zbyt mało. W celu zwiększenia stanu osobowego Heda kontaktuje się z Inspektoratem Radomskim AK i uzyskuje zgodę na pomoc tamtejszych oddziałów partyzanckich – por. Stefana Bembińskiego „Harnasia”, „Sokoła” (ok. 50 ludzi) oraz por. Henryka Podkowińskiego „Ostrolota” (ok. 30 żołnierzy). Dnia 20 VII 1945 r. – podczas odprawy w gajówce Pogorzałe – „Szary” otrzymuje szczegółowy raport o stanach osobowych i uzbrojeniu pozostałych oddziałów – por. Zygmunta Bartkowskiego „Zygmunta” (ok. 40 ludzi), por. Tadeusza Łęckiego „Krogulca” (ok. 50), por. Włodzimierza Dalewskiego „Szparaga” (ok. 10), ppor. Wacława Borowca „Niegolewskiego” (ok. 15 żołnierzy). Razem dawało to liczbę ok. 200 ludzi. To też nie było dostatecznie duża liczba, jednak decyzja o ataku na Kielce – poprzedzona dokładnymi informacjami wywiadowczymi – zapadła nieodwołalnie.
Ostatecznie 3 i 4 VIII 1945 r. w wyznaczonym rejonie koncentracji w lasach dalejowskich, opodal leśniczówki Kruk, stawiło się ok. 250 uzbrojonych po zęby partyzantów… Ponieważ Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj została rozwiązana 5 VIII 1945 r., a rozkaz informujący o tym żołnierzy został wydany dzień później, Zgrupowanie Oddziałów pod dow. „Szarego” formalnie podlegało w tym czasie DSZ, choć często nazywane jest Samodzielną Brygadą Kielecką.
Marsz na koncentrację przed atakiem na kieleckie więzienie NKWD - UB... Ci ostatni rycerze Rzeczypospolitej za chwilę staną do kolejnej walki o Polskę i o wolność swoich kolegów gnijących w ciemnych kazamatach bolszewickiej rewolucji... Idą wprost do Mordoru... (fot. ze zbiorów Teresy Hedy - Snopkiewicz)...
Po zorganizowaniu pododdziałów, wyznaczeniu ich dowódców, uzupełnieniu braków w uzbrojeniu oraz wyposażeniu żołnierzy i szczegółowym omówieniu zadań dla poszczególnych grup, przystąpiono do realizacji planu akcji z żelazną konsekwencją.
„Szary” po latach wspominał: „Dzień przed zamierzoną akcją upozorowaliśmy uderzenie na miasteczko Szydłowiec koło Radomia, odległe od Kielc o 50 km. Do rana trwała pozorowana próba opanowania miasteczka. W pobliskich lasach rozkładaliśmy miny, które kolejno wybuchały przez cały dzień. Do zadania tego wyznaczyłem »Niegolewskiego«. Tym sposobem zmusiliśmy wojskowy garnizon stacjonujący w Kielcach do opuszczenia miasta. Pociągnęli na obławę. Od samego rana wywożono ich na miejsce wybuchów i tam czesali lasy nikogo nie znajdując”.
Tymczasem patrol pod dow. por. W. Dalewskiego „Szparaga” na szosie Skarżysko – Kielce rekwiruje ok. 14 samochodów, w tym pojazdy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Wszystkie osoby znajdujące się w pojazdach – w obawie przed dekonspiracją – odprowadzono w pod strażą w głąb lasu i pilnowano. Zatrzymanych 4 funkcjonariuszy WUBP, poddano kilkugodzinnemu śledztwu, chcąc uzyskać od nich informacje dotyczące planowanych działań jednostek wojska i „bezpieczeństwa” w okolicy. Następnie sąd polowy skazał ich na śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok ok. godz. 19.00 wykonał pluton egzekucyjny w odległości ok. 500 m od miejsca postoju Zgrupowania, tam też zakopano ciała...
W tym czasie trwa ostatnia odprawa przed akcją. Około godz. 21.00 pada rozkaz przestrzelenia broni, a później w eter lecą komendy wzywające do załadunku wojska i sprzętu na samochody oraz uwolnienia pozostałych zatrzymanych przez „Szparaga”.
Ostatnia narada w lasach Gór Świętokrzyskich i za chwilę wojsko "Szarego" ruszy w kierunku Kielc... Czeka ich zupełnie nieznany los, ale dobrze zaplanowany...
„O godzinie 22 kolumna ruszyła na szosę Skarżysko – Kielce. Nasze wojsko załadowaliśmy na ciężarówki. Jeden wóz był zapasowy. Oficer patrolowy ppor. Edward Nadarkiewicz kontrolował na motocyklu co parę godzin trasę, którą mieliśmy przejeżdżać, a także same Kielce (…) Wjazd do Kielc odbył się według założonego planu. Posterunek na rogatce miasta został sprawnie rozbrojony, a żołnierze zabrani do naszego pojazdu. Równie sprawnie wykonane zostały inne zadania, wyznaczone poszczególnym oddziałom operacyjnym: zerwanie linii telefonicznych, założenie ładunków wybuchowych wokół jednostek wojskowych (koszary na Bukówce, Stadionie itd.), posterunków milicyjnych i ubeckich oraz obłożenie ich bronią maszynową…” – wspominał Antoni Heda.
Nie do końca wszystko idzie „według założonego planu”, bowiem opóźnienia na trasie przejazdu do Kielc spowodowały, że zamiast o godz. 23.00 pododdziały Zgrupowania znalazły się na wyznaczonych stanowiskach dopiero ok. godz. 23.30. Mimo to poszczególne pododdziały grupy osłonowej sprawnie zajmują swoje pozycje i wykonują powierzone im zadania. Żołnierze „Ostrolota” przy katedrze kieleckiej ubezpieczają akcję od strony ul. Sienkiewicza. Oddział „Harnasia” przy dzisiejszej ul. Jana Pawła II osłania działania grupy szturmowej od strony parku miejskiego oraz ulic przy tzw. Krakowskiej Rogatce. Ludzie por. Henryka Wojciechowskiego „Sęka” zajmują pozycje po drugiej stronie parku – z zadaniem ubezpieczania akcji od strony dzisiejszej ul. Paderewskiego. Grupa „Niegolewskiego” opanowuje pocztę główną przy ul. Sienkiewicza, zrywając łączność. Oddział „Zygmunta” osłania od wschodu przewidzianą trasę odwrotu wszystkich grup oraz organizuje w podkieleckim Zagórzu podwody.
Tymczasem grupa szturmowa pod dow. „Szparaga”, w sile ok. 30 – 40 ludzi, przy której znajduje się również „Szary” (dowodzący całym Zgrupowaniem), podchodzi od strony dawnego cmentarza przykatedralnego, pokonuje mur i staje pod bramą więzienia na ul. Zamkowej. Jan Pająk ps. „Sęp” wspominał: „Pamiętam, że »Szary« krzyczał do strażników na zwyżce: – Poddać się, jesteśmy żołnierzami Armii Krajowej, przyszliśmy uwolnić naszych uwięzionych ludzi”. Strażnicy odmówili złożenia broni i zagrozili otwarciem ognia. Wtedy rozpętało się piekło…
„»Szary« krzyknął: – Strzelać! Wtedy oddano strzał z piata [brytyjskiej rusznicy p. panc.] w bramę. Jeden, drugi. Ostrzelaliśmy także wartownika. Krzyknął i spadł z góry. Zaczęło się!” – wspominał dalej „Sęp”. Natomiast sam „Szary”, wspominał te gorące chwile tak: „Odpalaliśmy z piata – jeden, drugi strzał, ale brama dalej pozostawała zamknięta, główne rygle nie chciały puścić. Trzeba więc było przygotować nowe ładunki i założyć je wprost na rygle. Puściło wreszcie! Ale po pierwszej trzeba było zdobywać następną bramę. Odbyło się to w podobny sposób. Znaleźliśmy się na głównym podworcu więziennym”.
Żołnierze "Szarego" dostają się na "główny podworzec więzienny", przekraczają bramy Mordoru... Za nimi ból, krew i śmierć towarzyszy broni... Czas działać... Działać szybko i sprawnie... Inscenizacja rozbicia więzienia w wykonaniu Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych "JODŁA" (tot. ze zbiorów SRH JODŁA)
Spójrzmy teraz na dalszy przebieg wypadków, przytaczając słowa z raportu WUBP w Kielcach z 5 VIII 1945 r., przesłanego do MBP w Warszawie: „Na skutek alarmu skoszarowani strażnicy i żołnierze wybiegli z bronią, lecz natychmiast zostali tak silnie obrzuceni granatami i strzałami z karabinów maszynowych, że zmuszeni byli cofnąć się na korytarz i z ukrycia strzelać z okien i drzwi. (…) Kluczy od bramy głównej, oddziałów i cel nie mogli zdobyć, gdyż takowe były zachowane w piwnicy”.
I teraz oddajmy jeszcze głos „Sępowi”: „Kiedy okazało się, że kluczy nie będzie – do przodu wysunęliśmy się my, minerzy. Zaczęliśmy przywiązywać kostki trotylu do krat”. Rozpoczęło się mozolne i niełatwe otwieranie cel więziennych przy pomocy odpowiednio dobranych ładunków wybuchowych… Antoni Heda „Szary” dodaje: „Najłatwiej było rozbić cele na dole, w kobiecym pawilonie. Za chwilę na podworcu zapanował niesłychany harmider i bieganina. (…) Powoli opanowaliśmy sytuację i zabraliśmy się do cel męskich, idąc od dołu w górę. Robota z wysadzaniem cel szła powoli, gdyż trzeba było zachować dużą ostrożność, żeby nie ucierpieli uwalniani”. Ludwik Wiechuła ps. „Jeleń”, który wówczas czekał niecierpliwie na uwolnienie w jednej z cel, wspominał: „Z trzaskiem wylatuje krata na naszym korytarzu. Biegną wzdłuż cel z okrzykiem: – Gdzie »Lin«? Gdzie »Siwy«? Gdzie siedzi »Jeleń«?”.
Letnia noc sierpniowa 1945 roku... stukot wielu par podkutych butów po bruku Zamkowej niknie w huku wymiany ognia i eksplozji granatów... Wolność jest tuż tuż... Inscenizacja rozbicia więzienia w wykonaniu Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych "JODŁA" (tot. ze zbiorów SRH JODŁA)
Henryk Czech „Śmigły” zapamiętał – wśród tego chaosu piekielnego – taki oto moment: „Widziałem, jak komendant »Szary« witał się z pułkownikiem »Linem« [płk Antoni Żółkiewski ps. „Lin” – dowódca 2. DP Leg. AK Korpusu Kieleckiego podczas Akcji „Burza” w 1944 r.], obejmując go jednym ramieniem. »Szary« już wtedy musiał być ranny – dostał rykoszetem w nogę pod bramą, ale jeszcze nie zwracał na to uwagi”. Oprócz płk. „Lina”, który zaraz po oswobodzeniu umiera na atak serca, uwolniony zostaje wówczas m.in. mjr Michał Mandziara ps. „Siwy” – szef sztabu 2. DP Leg. AK – który po opuszczeniu celi „od razu włączył się w akcję, wydając uwolnionym polecenie ustawienia się w jakimś porządku do wyjścia i temperując nastroje. Witałem także z radością innych naszych uwolnionych kolegów i koleżanki, a także ludzi ze sztabu NSZ, między innymi kpt. Józefa Wyrwę »Starego« [kpt Józef Wyrwa „Furgalski”, „Stary” – Hubalczyk, żołnierz ZWZ, twórca oddziału NSZ „Las 2”, od X 1944 r. dowódca II bat. 25. pułku piechoty AK, ojciec znanego historyka emigracyjnego – Tadeusza – również partyzanta, ps. „Orlik”]. Nie było jednak wśród uwolnionych moich braci i szwagra” – wspominał dalej „Szary”. Natomiast w cytowanym wyżej raporcie WUBP, zapisano: „Razem cel było 56, w czym pozostały 4-ry cele, z reszty cel zostali więźniowie rozpuszczeni i zabrali ich ze sobą reakcjoniści. (…) Głównym ich celem było oswobodzenie braci »Szarego«, jednak ich nie wypuścili”.
Nie wypuścili… „Szary” dopiero podczas odskoku z Kielc dowiaduje się od uwolnionych o losach swoich braci – Jana i Stanisława – okrutnie skatowanych w śledztwie i zamordowanych: „Najwięcej dowiedziałem o zamordowanym bracie Janie. Jego ciało prawdopodobnie wrzucono do kloacznego dołu. O Stanisławie opowiadał mi ktoś, kto był razem z nim w szpitalu więziennym. Stasia zawieziono tam z rozbitą czaszką. Kiedy prosił doktora Balickiego o ratunek, ten powiedział: – Ciebie, bandyto, nie warto ratować. Te wieści napełniły mnie bólem i goryczą. Jednocześnie upewniały w postanowieniu: rozbijanie ubeckich więzień musi stać się nakazem chwili!”.
Akcja „Szarego” na kieleckie więzienie zmieniła bowiem losy wielu innych ludzi, m.in. osiemnastoletniego Stanisława Kosickiego, który 16 I 1945 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim zlikwidował przypadkowo znaczącego członka PPR – Jana Foremniaka – namaszczonego na stanowisko wojewody kieleckiego. Staszek Kosicki ukrywał się w Trójmieście, potem zamieszkał w Olsztynie i spisał swoje wspomnienia. Najprawdopodobniej stał się pierwowzorem postaci Maćka Chełmickiego z powieści J. Andrzejewskiego „Popiół i diament”, co odkrył i opisał Krzysztof Kąkolewski w książce pt. „Diament odnaleziony w popiele”.
Wróćmy jednak do nocy sierpniowej 1945 r. na terenie kieleckiego więzienia UB – NKWD… Na wysadzenie drzwi pozostałych cel nie starczyło trotylu i trzeba było wycofać się, pozostawiając resztę wołających o ratunek więźniów. Jan Pająk „Sęp” wspominał: „Przy wysadzaniu poszczególnych cel pracowaliśmy w pocie czoła. Żal nam było bardzo, że ostatniej w korytarzu, dużej celi, nie było już czym otworzyć (…) Kiedy posłyszeliśmy rozkaz odwrotu, jeszcze mozoliliśmy się nad zamkiem celi, daremnie jednak. Dopiero kiedy posłyszeliśmy wystrzały z granatników – wybiegliśmy na podwórze…”.
Możemy sobie wyobrazić, co czuli więźniowie, których ludzie „Szarego” musieli pozostawić w celach „piekła na Zamkowej”… Kazimierz Śliwa ps. „Strażak II”, który wraz z kolegami za późno wydostał się na dziedziniec i pod ostrzałem strażników musiał powrócić do celi przez mozolnie wybity wcześniej otwór w ścianie, wspominał: „Jakie były nasze nastroje i jakie myśli – opisywać nie będę! (…) Nie została oswobodzona jedna cela śmierci, w której przebywał Stanisław Wiącek »Inspektor«, brat Józefa Wiącka »Sowy«, szefa »Jędrusiów« [pionierskiego, legendarnego oddziału partyzanckiego Sandomierszczyzny]. Wyszedł z więzienia dopiero po 10 latach”. Podobne odczucia zapamiętał żołnierz 202. pułku piechoty Brygady Świętokrzyskiej NSZ – Włodzimierz Kołaczkiewicz ps. „Zawisza”: „…ja znowu miałem pecha, dla kilku cel zabrakło trotylu. W tym dla mojej. Krzyczeliśmy wyciągając ręce”. „Zawisza” wyszedł na wolność w 1956 roku… Dobiegające z pobliża odgłosy wybuchów i strzelaniny słyszeli również uwięzieni w celach aresztu siedziby UB – NKWD przy dzisiejszej ul. Paderewskiego, m.in. Marian Rutkowski ps. „Osa” – żołnierz 204. pułku piechoty Brygady Świętokrzyskiej NSZ – późniejszy profesor Politechniki Wrocławskiej, autor wielu cenionych prac naukowych, a także swoich wspomnień pt. „Z Ziemi Świętokrzyskiej na Ziemie Odzyskane”.
Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ - żołnierze szczególnie wyklęci... Odsądzeni od czci i wiary przez sługi Stalina i ich "duchowych" spadkobierców... Posądzani do dziś o współpracę z Niemcami... A oni po prostu nie mieli złudzeń, co charakteru nowej - sowieckiej - okupacji... Brygada w styczniu 1945 r. w walce - po zawarciu swoistego paktu o nieagresji z Niemcami - przeszła na teren Czechosłowacji i stała się częścią amerykańskich sił zbrojnych. Żołnierze Brygady - jako jedyna polska formacja wojskowa - wyzwolili niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet Holleischen (Aussenlager Holleischen) w obecnym Holiszowie. Uwolniono ok. 700 więźniarek, w tym 167 Polek. Do niewoli wzięto ok. 200 SSmanów i 15 strażniczek obozowych...
W meldunku Komendy Wojewódzkiej MO w Kielcach z 10 VIII 1945 r., wysłanym do Komendy Głównej MO, czytamy m.in.: „Po dwugodzinnej operacji reakcjoniści wraz z więźniami opuścili więzienie udając się w kierunku ulicy Bandurskiego [dziś ul. Jana Pawła II]”. Stefan Bembiński „Harnaś”, ubezpieczający ze swoim oddziałem akcję właśnie od strony tejże ulicy, wspominał: „Cała akcja trwała o wiele dłużej niż na początku zakładaliśmy. Nam więc – osłaniającym z różnych stron grupę szturmową i trzymającym w szachu nieprzyjaciela – dłużył się czas. Byliśmy szczerze zadowoleni, kiedy grupa szturmowa z »Szarym« i uwolnionymi więźniami zjawiła się wreszcie przed nami i pomaszerowała w ustalonym wcześniej kierunku. To był cały pochód. Wraz z moimi żołnierzami ubezpieczałem go od tyłu”. Podczas tego nocnego marszu ku wolności żołnierze por. „Harnasia”, niosący – zasłabłego już wcześniej wyraźnie – Antoniego Żółkiewskiego „Lina”, w pewnym momencie orientują się, że pułkownik nie żyje… Na rozkaz kpt. Hedy „pułkownika gdzieś odstawiono. To było jeszcze przed dojściem w pobliże koszar wojskowych. Kiedy tam podeszliśmy, obrzuciliśmy koszary granatami, żeby nie zezwolić na jakiś manewr przeciwko nam” – wspominał dalej „Harnaś”.
Marsz odwrotowy po rozbiciu kieleckiego więzienia... Pierwszy z lewej "Szary" - nie traci czasu - w marszu pali papierosa, jednocześnie lustrując mapę... Wie, że pościg ruszy natychmiast...
Są już bezpieczni, idą zakosami, by zmylić pościg. „Szary” opisywał ów marsz m.in. tak: „Szczęśliwi i zadowoleni z wykonania zadania, wycofywaliśmy się okrężną drogą w kierunku wsi Klonów, w lasy klonowskie”. Jerzy Woźniakiewicz ps. „Jastrzębiec” zapamiętał zaś, że „niektórzy z uwolnionych łączyli się w grupy i umawiali się na wspólny marsz w określonych kierunkach – do Częstochowy, Radomia, nawet do Krakowa”. Oddajmy jeszcze głos głównemu bohaterowi tej sierpniowej nocy – „Szaremu”: „Już się rozjaśniało, kiedy weszliśmy do lasów klonowskich. […] Według moich obliczeń uwolniliśmy 600 – 700 osób, chociaż źródła ubeckie (Stefan Skwarek »Na wysuniętych posterunkach«) przyznają się jedynie do 298”.
„Szary” szacował liczbę uwolnionych na gorąco – w potężnym chaosie nocnej akcji zbrojnej w centrum miasta. Współcześni historycy, ustalając tę liczbę, opierają się co prawda na „źródle ubeckim”, jednakowoż bardzo skrupulatnie sporządzonym na podstawie oględzin wewnątrz więzienia po akcji jego rozbicia i dokładnych obliczeń stanów poszczególnych cel: „Dnia 4 sierpnia 1945 r. stan więźniów w książce więziennej wynosił 479 więźniów. Dnia 5 sierpnia po obliczeniu stan wynosił 125 więźniów. Czyli uszło około 354 więźniów, z tego zgłosiło się około 50” – czytamy w podsumowaniu cytowanego już wyżej meldunku KW MO do KG MO z 10 VIII 1945 roku.
„Jeśli natomiast chodzi o straty z naszej strony, to poległ pchor. »Krogulec« (Tadeusz Łęcki), ciężko ranny w nogę »Sum« (Tadeusz Derfel) dostał się do niewoli. Mieliśmy także dwóch ciężko rannych i paru z lekkimi obrażeniami” - podsumowywał "Szary". Tylko niezwykle dokładne zaplanowanie i realizacja tak trudnej do przeprowadzenia akcji w miejscu niezwykle wymagającym dla leśnego wojska, dysponującego ograniczonymi możliwościami w zakresie liczby żołnierzy oraz środków techniki bojowej, pozwoliło na uniknięcie większych strat w ludziach i uwolnienie tak dużej liczby więźniów.
Warto zwrócić także uwagę na niewielkie straty po stronie sowieckiej, co świadczy o tym, iż celem akcji „Szarego” było uwolnienie jak największej liczby uwięzionych przy Zamkowej, a nie zabicie jak największej liczby nieprzyjaciół, co pewnie miało też na celu ograniczenie represji ze strony władz okupacyjnych. Niektóre źródła wskazują, iż w wyniku walk z żołnierzami „Szarego” w Kielcach 4/5 VIII 1945 r. śmierć poniosło 2 – 5 ludzi po stronie sowieckiej (oficer Armii Czerwonej i funkcjonariusz MO zmarli od ciężkich ran w szpitalu). „W walce ranni zostali: szef PUBP w Kielcach por. Aleksander Bulba oraz naczelnik więzienia Konstanty Mastelarz. Rany odniosło 7 milicjantów, prawdopodobnie też kilku żołnierzy KBW i 4 żołnierzy Armii Czerwonej (…) Być może zginęła jedna osoba cywilna, a jeden partyzant został ujęty” – czytamy w opracowaniu „Rozbicie więzienia w Kielcach…” R. Śmietanki – Kruszelnickiego i M. Sołtysiaka.
Makieta więzienia kieleckiego przy ul. Zamkowej - część dawnej ekspozycji muzealnej. Makieta przedstawia stan obiektu sprzed przebudowy w latach 2009 - 2011... Takie oto "kieleckie Alcatraz" musieli rozbić leśni żołnierze "Szarego"...
Akcja rozbicia kieleckiego więzienia UB – NKWD przez Zgrupowanie Oddziałów kpt. A. Hedy „Szarego” – ze względu na opanowanie na kilka godzin miasta wojewódzkiego – było jedyną tego typu akcją podziemia niepodległościowego z czasów walk przeciwko sowietyzacji Polski w latach 1943 – 1963. Ten kielecki wyczyn „Szarego”, jak również rozbicie więzienia w Radomiu 9 IX 1945 r. przez połączone siły ZO ww. por. S. Bembińskiego „Harnasia” i oddział NZZ por. A. Gomuły „Beja” (ok. 140 partyzantów uwolniło blisko 300 więźniów), „doceniły” po swojemu sowieckie władze w Polsce. Minister tzw. bezpieczeństwa publicznego – gen. Stanisław Radkiewicz 1 X 1945 r. odwołuje mjr. Adama Korenckiego ze stanowiska kierownika WUBP w Kielcach „za niewywiązywanie się z kierownictwa powierzonego Urzędu i złą organizację pracy agenturalno – operacyjnej, w wyniku czego miały miejsce napady bandyckie na więzienia w Kielcach i Radomiu”.
Wściekłość siepaczy Stalina sięga zenitu. Zaraz po rozbiciu więzienia w Kielcach – już 6 VIII 1945 r. – rusza zakrojona na szeroką skalę obława na Zgrupowanie „Szarego”, w której bierze udział ponad 500 żołnierzy i funkcjonariuszy KBW, UB i NKWD, wspartych bronią pancerną i lotnictwem.
"Szary" wie już, że Zgrupowanie Oddziałów musi ulec rozproszeniu, że pościg jest tuż tuż... Że sowiecka Grupa Operacyjna jest zbyt silna... Walka się jeszcze nie kończy, ale teraz poszczególni dowódcy i poszczególni ludzie będą decydować samodzielnie, co dalej...
„Szary” rozwiązuje Zgrupowanie, poszczególne pododdziały i ludzie udają się w różnych kierunkach. Sam Antoni Heda razem z żoną i dwiema córeczkami ukrywał się m.in. na Mazurach i Pomorzu pod zmienionymi nazwiskami, m.in. Antoni Wiśniewski. Zostaje aresztowany przez UB 28 VII 1948 r. w Gdańsku i w „procesie sądowym” skazany na kilkakrotną karę śmierci, zmienioną później na dożywocie. Karę odbywa w więzieniach w Rawiczu i we Wronkach. Na „wolność” wychodzi w listopadzie 1956 r., pozostając do 1990 r. pod czujnym okiem „Bezpieczeństwa”.
Antoni Heda był doradcą prymasa Stefana Wyszyńskiego. W czerwcu 1976 r., gdy po robotniczej rewolcie w Radomiu trzymano pod strażą ok. 3 000 ludzi w hangarach tamtejszego lotniska, „Szary” – jak wspominają świadkowie – zebrawszy zaufanych w jednym z kościołów – planował odbicie uwięzionych. Podobno w końcu uznał, że ludzi ma za mało... Działał w „Solidarności” i KPN, za to znów trafił pod klucz – w obozie „internowania” w Białołęce w czasie stanu wojennego – miał wówczas 65 lat… Ale i tzw. III RP też krytyki nie szczędził… Był człowiekiem z gruntu niepokornym.
Mimo to był prezesem Światowej Federacji Polskich Kombatantów, a w 2006 r. został awansowany do stopnia generała brygady. Gdy w sierpniu 2006 r. zasłabł podczas uroczystości w Skarżysku – Kamiennej, ostatnimi jego publicznie wypowiedzianymi słowami były: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”… Zmarł 14 II 2008 r. w Warszawie, msza żałobna odbyła się Katedrze Polowej Wojska Polskiego… Spoczął obok swojej żony na cmentarzu w Podkowie Leśnej. Dnia 29 II 2008 r. Sejm RP VI Kadencji uczcił pamięć Generała minutą ciszy… Symbolicznie… Przez większość swojego życia był wyciszany przez innych…
Antoni Heda "Szary" podczas uroczystości patriotycznych. Kochał młodzież i młodzież kochała jego... To samo tyczyło się jego podkomendnych... Generał po prostu przeszedł przez życie jak trzeba!
Obecnie – w rocznice rozbicia kieleckiego więzienia UB – NKWD przez ZO pod dow. kpt. A. Hedy „Szarego” – odbywają się widowiska historyczne, będące rekonstrukcją tego pamiętnego wyczynu leśnego wojska, prezentowane przez Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Jodła”.
Wróćmy jednak na bruk i pod mury przy Zamkowej w Kielcach, sięgając znów głębiej w przeszłość. Więziony tu był, za przynależność do organizacji Wolność i Niezawisłość, późniejszy sławny publicysta, reżyser i podróżnik – Stanisław Szwarc – Bronikowski.
Obiekt w rękach Urzędu Bezpieczeństwa znajdował się do 1956 r., a więzienie przetrwało tu do lat 70. XX wieku.
Warto się również zastanowić nad rzucanymi ostatnio obficie oskarżeniami o tzw. "bandytyzm" Żołnierzy Niezłomnych... Inną sprawą jest to, że są to takie same oskarżenia, jakie już od 1944 r. rzucali we wszelki eter Sowieci i ich polskojęzyczne pachołki... Jeszcze inną sprawą jest to, kto dziś rzuca te oskarżenia i w jakim celu to czyni... Każdy sam może odpowiedzieć sobie na te pytania...
Jedno jest pewne - nie było, nie ma i nie będzie armii w dziejach świata (a Niezłomni stanowili przecież kilkudziesięciotysięczną powstańczą armię), która składałaby się z samych aniołków, w której nie byłaby potrzebna żandarmeria i surowe kary za przestępstwa... Tak było też i w przypadku podziemnej armii polskiej z lat 1944 - 1963... Pomijając już fakt, że z większą ilością takich przypadków mieliśmy do czynienia w podziemnych strukturach polskich w latach 1939 - 1945, i to że każda wojna demoralizuje oraz rządzi się swoimi prawami, trzeba jedynie podkreślić, że zabici cywile w czasie okupacji sowieckiej, to w zdecydowanej większości kapusie NKWD - UB oraz tragiczne ofiary pacyfikacyjnych akcji odwetowych - Ukraińcy, Litwini, Białorusini (i to w akcie zemsty za zabijanie w okrutny sposób polskiej ludności cywilnej i w ramach "przestrogi" dla innych potencjalnych morderców... jednak i te krwawe porachunki, to głównie okres lat 1943 - 1945).
O podobnych przypadkach wobec Niemców i Sowietów nie trzeba chyba nawet wspominać... Warto też dodać, iż wiele zbrodni na ludności polskiej wsi dokonali celowo - aby zniechęcić tę ludność do pomocy "Leśnym" - członkowie specjalnych grup operacyjnych NKWD - UB przebrani w partyzanckie mundury... A tym, którzy dziś wracają do języka sowieckiej propagandy, mówiąc o "bandytyzmie" Ostatnich Rycerzy Zdradzonej Rzeczypospolitej, należy postawić jedynie proste pytanie: skoro Niezłomni byli "bandytami", to jak trzeba nazywać Sowietów oraz ich polskojęzycznych pomagierów, mordujących polskich patriotów i ludność cywilną dziesiątkami tysięcy, palących wsie, wywożących na Sybir, gwałcących nawet małe dziewczynki, katujących ludzi w swych mrocznych kazamatach w sposób niewyobrażalnie bestialski (bestialski tak, że Gestapo mogłoby się często "schować"...)? Jak nazwać katyńskiego oprawcę i jego sługi w "polskich" mundurach?
Ciała poległych w walce z UB i MO w lipcu 1953 r. żołnierzy NZW pod dow. por. Wacława Grabowskiego "Puszczyka" (IPN)... Ponumerowani, ustawieni do zdjęcia pod drzwiami stodoły przez sowieckie bestie w "polskich" mundurach... Polegli w swojej ostatniej walce... Umarli jako wolni ludzie w zniewolonym kraju...
Pospacerujmy czasem brukiem Zamkowej – pod mury dawnego więzienia – one wciąż mówią…