Tak, jak obiecałem w moim ostatnim wpisie na blogu – przy okazji rozważań nad Śmiercią i Zmartwychwstaniem Zbawiciela oraz Życzeń Wielkanocnych – spotykamy się znów przy bramie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, wiodącej w leśne ostępy Puszczy Jodłowej… Jak pewnie pamiętacie, znajduje się w tym miejscu Pomnik Katyński „Trzech Krzyży”, upamiętniający zbrodnię ludobójstwa popełnioną wiosną 1940 r. przez sowieckich siepaczy z NKWD na ponad 20 tysiącach polskich oficerów, funkcjonariuszy i urzędników państwowych (dokładne liczby zamordowanych do dziś nie są znane, a znane wciąż rosną). Jest to miejsce szczególne – szczególne także w Roku Setnej Rocznicy Odzyskania przez Polskę Niepodległości… Dlaczego? Posłuchajcie tej przerażającej opowieści… Opowieści o zdradzie, cierpieniu, osamotnieniu – jak to nawet w codziennym życiu bywa… Opowieści o krwi przelanej niewinnie i Zmartwychwstaniu dzięki temuż Krwi Przelaniu… Ilekroć tu jestem… czuję jakąś podniosłość Upadku, jego Celu…Czuję mrowienie całej skóry od czubka głowy po końce stóp… Czuję niewyobrażalny ból i zarazem głęboką dumę… Dlaczego? Posłuchajcie…
Znów pod pomnikiem Trzech Krzyży stajemy - w mroźnej lutowej szacie tegorocznej... Przed nami opowieść wczesnowiosenna, jednak mocno lodowata i krwawa...
„Pojęciem zbrodni katyńskiej określamy masową eksterminację około 15 tysięcy wojennych jeńców polskich, w większości oficerów Wojska Polskiego, więzionych przedtem w trzech obozach na terenie Związku Radzieckiego: w Kozielsku, Charkowie i Ostaszkowie. Wykonanie zbrodni, wiosną 1940 roku, było dziełem rosyjskiego NKWD. Wniosek o rozstrzelanie jeńców złożył ludowy komisarz spraw wewnętrznych, Ławrientij Beria. Decyzja zapadła 5 marca 1940 roku. Prócz Stalina pod rozkazem podpisani byli najwyżsi funkcjonariusze państwa sowieckiego i partii: Mołotow, Woroszyłow, Kaganowicz, Kalinin, Mikojan. Rozkaz dotyczył także rozstrzelania 11. 000 Polaków, przetrzymywanych w tym czasie w więzieniach na kresach II Rzeczypospolitej” – pisze Jacek Trznadel, natomiast znana rosyjska badaczka zbrodni katyńskiej – Natalia Lebiediewa – w przedmowie do swej książki „KATYŃ" – zbrodnia przeciwko ludzkości” – pisze m.in. tak: „Katyń to nieduża wieś położona 15 kilometrów od Smoleńska. W znajdującym się w pobliżu niej sosnowym lasku, poczynając od 1925 roku, rozstrzeliwano obywateli radzieckich. W 1943 roku wykryto tam groby ponad 4 000 oficerów polskich z obozu w Kozielsku. Dzisiaj Katyń to symbol zbrodni, której dopuszczono się nie tylko wobec 15 000 bezprawnie wziętych do niewoli ludzi, lecz także wobec całego narodu polskiego”.
Las Łysogórski - nieco inny las... Ale jakże podobny... Ileż ta kamienista ziemia kryje kości w walce i zbrodni strzaskanych poprzez stulecia... Podobnie jest w lesie pod Smoleńskiem i innych lasach "Nieludzkiej Ziemi"...
Dziś zdecydowana większość historyków nie ma najmniejszych wątpliwości – była to planowa i świadoma zbrodnia ludobójstwa, popełniona w ramach szeroko zakrojonego planu wyniszczenia narodu polskiego, polegająca w początkowej fazie na fizycznej eliminacji jego elity intelektualnej i moralnej. Akcja ta była prowadzona w ścisłym porozumieniu ZSRR ze swoim sojusznikiem i współokupantem II Rzeczypospolitej – III Rzeszą Niemiecką. Początki współpracy niemiecko – rosyjskiej w krwawym dziele zniewolenia i eksterminacji narodu polskiego mają jednak dużo starszą tradycję – sięgającą bowiem pocz. XVIII w., czyli okresu tzw. wojny północnej, ale to temat na dużo szerszą rozprawę, więc skupmy się teraz pokrótce na okresie późniejszym, naznaczonym najbardziej krwawym i dramatycznym piętnem…
Już w czasie wojny polsko – rosyjskiej 1920 roku bolszewickie hordy wymordowały dziesiątki tysięcy Polaków, zabijając również jeńców wojennych – m.in. pod Zadwórzem czy w Płocku. Po zwycięstwie WP nad Armią Czerwoną dziesiątki tysięcy żołnierzy sowieckich umiera z głodu i chorób w polskich obozach jenieckich, jednak nie są mordowani (jak to po dziś dzień w Rosji próbuje się Polakom przypisywać), a dzielą los dziesiątek tysięcy mieszkańców Rzeczypospolitej – niesamowicie zubożonej zaborami i wojnami. Wielu historyków uważa, iż zbrodnia katyńska oraz mordy i wywózki ludności polskiej, które miały miejsce zarówno przed jak i po 1940 r., są odwetem Stalina za porażkę w wojnie 1920 roku. Już w 1921 r. z pogranicza Białorusi i Ukrainy wywieziono w głąb Rosji tysiące Polaków, a podczas wielkiej czystki w ZSRR z lat 30. XX w. na rozkaz Stalina i z polecenia ówczesnego szefa NKWD – Nikołaja Jeżowa – w latach 1937 – 1939 – w ramach tzw. „operacji polskiej”, wymierzonej przeciwko „polskim szpiegom i dywersantom” i będącej faktycznie czystką etniczną – wymordowano ok. 111 tys. Polaków, a tysiące wywieziono m.in. do Kazachstanu. Jak się szacuje, do końca 1940 r. wymordowano ok. 250 tys. Polaków, a okresów mordów i wywózek w latach 1939 – 1956 było kilka.
Po podpisaniu paktu Ribbentrop - Mołotow... a właściwie Hitler - Stalin... Na zdjęciu: Józef Stalin, Joachim von Ribbentrop, Wiaczesław Mołotow, Gustaw Hilger, N.N. (Polona) Wbrew podpisowi na fotografii, "różnice ideologiczne" tych ludzi nie były aż tak duże... Łączyła ich czerwona ideologia (wystarczy spojrzeć na sztandary), o czym poniżej...
Niemała liczba historyków uważa ponadto, że to Stalin „stworzył Hitlera, niejako wyhodował go” i był inicjatorem II wojny światowej, powodując dojście Hitlera do władzy w latach 30. XX wieku. Stalin dał bowiem niemieckim komunistom rozkaz zwalczania tamtejszej socjaldemokracji, co w konsekwencji wyniosło Hitlera na urząd kanclerski, a Stalin i Hitler (ze swoim narodowym socjalizmem) „odwoływali się do tego samego elektoratu”. Później – gdy społeczność międzynarodowa próbowała ograniczać niemieckie zbrojenia – na poligonach sowieckich szkolili się niemieccy czołgiści, a Hitler 21 VIII 1939 r. stwierdził: „Nie mamy się co obawiać blokady. Rosjanie dostarczą nam ziarna, bydła, węgla, ołowiu i cynku…”. Hitler, wg tej teorii, miał być jedynie pionkiem na upiornej szachownicy sowieckiego imperializmu, co ostatecznie pokazała sytuacja w 1945 r. i marsz Armii Czerwonej na Zachód oraz to, co nastąpiło później.
Polsko - sowiecka granica na Dźwinie - fot. z lat 30. XX w. (Polona) Już za chwil niewiele ta sielska okolica zadudni i rozbłyśnie w zawierusze wojennej... Gąsienice sowieckich tanków stratują niemiłosiernie nadbrzeżne burzany... Stratują sioła i ludzkie życie wywrócą na drugą stronę...
Jednak zanim to nastąpiło współpraca pomiędzy Stalinem i Hitlerem układała się wzorowo, a jej ukoronowaniem było zawarcie przez oba mocarstwa 23 VIII 1939 r. osławionego paktu Ribbentrop – Mołotow, przesądzającego o agresji niemiecko – rosyjskiej na Polskę i przewidującego podział jej terytorium oraz likwidację państwa polskiego. Tak oto przypieczętowano w Moskwie kolejny – IV rozbiór Polski. Hitlerowi ustalenia te dały możliwość ataku na Polskę i rozpętania II wojny światowej. Jak wiemy, 1 IX 1939 r. z trzech stron w granice Rzeczypospolitej wkroczyły wojska niemieckie, a 17 września – gdy polskie armie zaciekle odpierały wciąż uderzenia najeźdźcy, próbując kontratakować – wschodnie rubieże Polski zaatakowała Armia Czerwona, łamiąc polsko – sowiecki pakt o nieagresji. Rzeczpospolita, choć dysponowała wówczas jedną z najsilniejszych armii na świecie – w obliczu ataku dwóch tak potężnych najeźdźców nie była w stanie odeprzeć agresji.
Pocztówka niemiecka - pamiątka zjazdu NSDAP - Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników - z podobizną Adolfa Hitlera w centrum - wrzesień 1935 roku...Norymberga... (Polona) Tak oto niemiecki czerwony neopoganizm i rosyjski czerwony komunizm łączył się w jedną pięść...
Cofające się na południe – na rozkaz Naczelnego Dowództwa – jednostki WP były atakowane przez specjalnie wydzielone z sowieckich związków taktycznych grupy pościgowe, które dopuszczają się wielu mordów na schwytanych żołnierzach polskich, m.in. na terenie Bieszczad. Na kresach w „rzezi polskich panów” bierze też udział część Ukraińców, Białorusinów i Żydów. W Sopoćkinie na Litwie (obecnie Białoruś) Sowieci mordują polskich jeńców, a wśród nich gen. Olszynę – Wilczyńskiego. Młodzi obrońcy Grodna są rozjeżdżani gąsienicami bolszewickich czołgów, a krew dosłownie płynie ulicami. We wrześniu i październiku 1939 r. czerwonoarmiści popełnili dużo więcej zbrodni wojennych niż Niemcy, z którymi zresztą ściśle współdziałali, koordynując wspólnie posunięcia frontowe. Dnia 22 IX 1939 r. – gdy wiele jeszcze jednostek WP toczyło zaciekłe boje, co i rusz wychodząc z okrążenia – odbyła się w Brześciu nad Bugiem wspólna zwycięska defilada oddziałów Armii Czerwonej i Wehrmachtu.
Do niewoli sowieckiej dostało się ponad 130 tys. żołnierzy polskich, w tym 11 generałów i jeden admirał, których osadzono, jako jeńców wojennych, w obozach NKWD. W obozie w Starobielsku na Ukrainie osadzono generałów oraz oficerów zawodowych i rezerwy WP. Po zapełnieniu Starobielska jeńców kierowano do Kozielska. W sumie zebrano tam 8 400 osób, zaś w Ostaszkowie – gdzie, w wyniku trwającej jakiś czas selekcji, zwożono głównie funkcjonariuszy Policji Państwowej, pracowników sądownictwa i żołnierzy oraz oficerów KOP – uwięziono ponad 6 000 ludzi. Obozy te były pilnie strzeżone.
Wśród jeńców był Zdzisław Peszkowski herbu Jastrzębiec (1918 – 2007) – absolwent słynnej Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu, żołnierz 20. Pułku Ułanów w Rzeszowie, więzień Kozielska – przyszły kapłan, doktor filozofii, kapelan Jana Pawła II, harcmistrz, kapelan Rodzin Katyńskich i kapelan Pomordowanych na Wschodzie – inicjator budowy Pomnika Katyńskiego w Hucie Szklanej pod Świętym Krzyżem, który w 1999 r., dla jednej z kieleckich gazet, tak m.in. wspominał ten trudny czas: „…dojrzalsi oficerowie, zwłaszcza ci, co przeżyli wojnę w 1920 rok przestrzegali. Mówili, że będzie bardzo ciężko. Wydawało nam się, że coś musi nastąpić, bo najgorsza była niewiedza i kompletne zakłamanie. (…) Planowaliśmy ucieczkę. Wiedzieliśmy, że od Kozielska aż do polskiej granicy są same lasy. Ale do ucieczki nie doszło. Bolszewicy robili nam nadzieję, że zostaniemy stąd wypuszczeni. Ale to postępowanie osłabiało naszą czujność. A może mówią prawdę? – myśleli niektórzy”. Nie mówili prawdy – już wówczas trwały wspólne – rosyjsko – niemieckie – przygotowania do zgładzenia polskich elit. Dnia 25 XII 1939 r. Stalin, odpowiadając na pozdrowienia Hitlera i Ribbentropa, pisał z całą dobitnością: „Przyjaźń narodów Niemiec i Związku Radzieckiego, scementowana krwią, ma podstawy być długą i trwałą”. Długa i trwała nie była, ale wystarczająco scementowana do lata 1941 r. krwią – Polską Krwią…
Materiał propagandowy Wojska Polskiego z 1920 Roku (Polona) Może nawet nie krew... ale właśnie to bolszewickie kłamstwo było najgorszą drogą do śmierci...
Tymczasem polscy jeńcy w sowieckich obozach próbowali wypełniać czas na różne sposoby – pisali wiersze, rysowali, organizowali zawody sportowe, przedstawienia teatralne, tworzyli chóry. Pisali też listy do bliskich i pamiętniki. Szczególnie trudny był dal nich czas obozowej, mroźnej wigilii Świąt Bożego Narodzenia. „24. 12. Dzień przebiegł dość nudno. Na drugie danie sałatka wigilijna, po normalnym obiedzie kolędy. Cały dzień prawie przeleżałem na pryczy, myśląc o Tobie kochanie i o Bożence. Tęskno, smutno mi za Tobą Marysieńko bardzo” – to fragment pamiętnika znalezionego przy zwłokach ppor. rez. Dobiesława Bartłomieja Jakubowicza – nauczyciela szkoły powszechnej w Piasecznie (pow. Tarnowskie Góry) – zamordowanego w lesie katyńskim. Czas płynął wolno i tęsknie polskim jeńcom w bolszewickiej niewoli – i tak do kolejnych świąt. Na Wielkanoc 1940 r. do kraju dotarły ostatnie listy od polskich oficerów z obozów NKWD w Rosji.
Stan obuwia jeńców sowieckich obozów był fatalny... wielu nie miało też zimowego sortu mundurowego - fot. z 1940 r. (NAC) Jednak nie to było najgorsze... Najgorsze wisiało już w mroźnym powietrzu wczesnej wiosny... W powietrzu wisiała nieuchronnie czerwona kosa bolszewickiej śmierci...
Zbliżało się nieuchronnie Najgorsze, a dodatkowo w nocy 12/13 IV 1940 r. – nazwanej wówczas „nocą św. Bartłomieja” (w czasie, gdy rozpoczęto już mordowanie polskich jeńców z obozów NKWD) – Rosjanie przeprowadzili największą akcję wywózkową, aresztując i wywożąc w głąb ZSRR – głównie do Kazachstanu – ok. 320 tys. osób – rodziny wcześniej aresztowanych i osadzonych w obozach jenieckich oficerów WP i innych funkcjonariuszy państwowych – w 90% kobiety i dzieci. Jeszcze wcześniej, bo 10 II 1940 r. deportowano w dorzecze Dwiny, okolice Archangielska, Komi i okolice płn. Syberii ok. 220 tys. osadników wojskowych i cywilnych. Pozostawione przez deportowanych mienie przejmowali sowieccy oficerowie i funkcjonariusze partyjni. U podwalin decyzji o wymordowaniu jeńców i więźniów polskich legło m.in. ściśle tajne pismo, wysłane w marcu 1940 r. do Stalina przez ludowego komisarza spraw wewnętrznych – Ławrientija Berię, który nazwał w nim uwięzionych Polaków „zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego”, oskarżając ich o kontynuowanie w obozach „działalności kontrrewolucyjnej”, określając ich jako „nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej” i wnioskując o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, „z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelania”, dodając też, iż sprawy te należy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia. Formalne wyroki miały być orzekane przez Kolegium Specjalne NKWD.
Kat polskiej elity... i nie tylko polskiej... krwawy kat nad katy... Nic więcej nie trzeba dodawać... Ważne, że nie skonczył dobrze... i po niego przyszła sprawiedliwość... Bolszewicka "sprawiedliwość"... Pluton egzekucyjny strzelał do jego zwłok kontrolnie... Jeszcze po jednym pocisku... Jakby obawiając się "zmartwychwstania" tego wcielonego diabła... Było to już po śmierci Stalina...
Równolegle z czystkami sowieckimi trwa wybijanie polskich elit na obszarze II RP okupowanym przez Niemców, gdzie już jesienią 1939 r. przeprowadzono masowe aresztowania tzw. polskiego „elementu przywódczego”, a w marcu 1940 r. przystąpiono do największej akcji likwidacyjnej tegoż „elementu” – Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej – noszącej kryptonim „AB” – Ausserordentliche Befriedundungsaktion. Wiosną i latem tego roku wymordowano tysiące ludzi, m.in. w Krakowie, Radomiu, Kielcach, Skarżysku czy Lublinie. Symbolem tej ludobójczej akcji są podwarszawskie Palmiry, gdzie rozstrzelano wybitnych przedstawicieli polskiego życia politycznego, społecznego, kulturalnego i sportowego. Tę zbrodniczą działalność na ziemiach polskich Niemcy prowadzili, ściśle współpracując z Rosjanami – m.in. wymieniając informacje uzyskane podczas śledztw oraz praktyczne doświadczenia. Na mocy paktu Ribbentrop – Mołotow oficerowie NKWD rezydowali przy Gestapo i na odwrót.
Ofiary pacyfikacji niemieckiej - fot. z 1943 r. (Cierpienie i walka narodu polskiego 1939 - 1945) Po obu stronach okupacyjnego kordonu trwała permanentna fabrycznie systematyczna i przemyślana zbrodnia... Jak się okazało po latach... Zbrodnia bez kary...
Ksiądz Z. Peszkowski, pytany przez dziennikarza, czy można porównywać niemiecki obóz zagłady Auschwitz z sowieckim obozem jenieckim w Kozielsku, odparł: „Można porównywać, ale zachowując pewne proporcje. W obozach hitlerowskich człowiek skazany był na zagładę natychmiast. W obozach bolszewickich mieliśmy do czynienia z krętactwem i zakłamaniem. Tu nie było żadnej prawdy. Morowano w kłamstwie”. Ksiądz Peszkowski wspomniał dalej tak: „Zima z 1939 na 1940 rok była niesamowicie ciężka. W takich warunkach nawet mordowanie takie, jakie popełniali bolszewicy, nie było możliwe. Dopiero 5 marca 1940 roku Stalin podpisał rozkaz o rozstrzelaniu 22 tysięcy więźniów ze Starobielska, Ostaszkowa, Kozielska i innych więzień”.
Dnia 3 IV 1940 r. funkcjonariusze NKWD rozpoczęli likwidację obozu w Kozielsku, a w dwa dni później w Starobielsku i Ostaszkowie. W te dni wiosenne ruszyły na miejsca straceń pierwsze transporty śmierci… W notatniku, prowadzonym dość systematycznie w obozie kozielskim przez mjr. Adama Teofila Solskiego, znalezionym przy jego szczątkach, czytamy: „8. 04. Godzina 3. 30. Wyjazd ze stacji Kozielsk na zachód. Godzina 9. 45 – na stacji Jelna./ 9. 04. Parenaście minut przed piątą rano – pobudka w więziennych wagonach i przygotowanie się do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samoch.[odem]. I co dalej?”.
"To była ciężka fizyczna robota.." - mówili kaci polskiej elity... Mówili prawdę... Posłuchajcie...
Dalej… na rampie czekają już podstawione nieduże – czarne – mroczne jak pokraczne karaczany – samochody przedzielone kratami wewnątrz pak, zaś na leśnym terenie ośrodka wypoczynkowego NKWD w Katyniu pod Smoleńskiem szkoleni przez lata „fachowi” – najwyższego sortu – mordercy szykują już wiadra z trocinami do zatykania ust, wiadra z wodą do spłukiwania krwi i czyszczą spokojnie broń, zaś w tle słychać dźwięk maszyny do pisania, wciągającej czystą jeszcze kartkę papieru… „9. 04. Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!). Przywieziono (nas) gdzieś do lasu: coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6. 30. Pytano mnie o obrączkę, którą (…). Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk…” – zanotował jeszcze przytomnie mjr Solski…
A właśnie wstawał dzień... Las Marianowski - nieco inny las... Ale jakże podobny...
Huk wystrzału… tępe uderzenie ołowiu w potylicę – amunicja pistoletowa kal. 7, 62 x 25 wz. 30 – pozbawiona jakichkolwiek oznaczeń na dnie łuski – krew i mózg plamią notatnik, włożony do kieszeni munduru na piersi… Właściciel notatnika – Adam Teofil Solski… ur. 1895… oficer zawodowy… major piechoty… „Śmierć jednego człowieka, to tragedia, śmierć milionów, to statystyka” – stwierdził Józef Stalin. Szum gałęzi katyńskiego lasu, kołysanych zimowym jeszcze, lodowatym wiatrem, zagłusza co jakiś czas dźwięk gwizdka pociągu i warkot samochodowych silników… Wysiadają… „Dawaj pan djengi, dawaj czasy”… Kręte, zimne schody… W półmroku zimnej piwnicy czekają dwaj kaci, ich twarze ledwo co rozświetla blask słabo żarzącej się żarówki, grube, skórzane fartuchy i takież rękawice, powyżej łokci sięgające, mocno spływają krwią, a czoła ich zalewają strugi potu… Bardzo się dziś napracowali, to była „ciężka fizyczna robota” – jak mówią… To Błochin i Urbanow – opracowali własną „technologię zbrodni” – by łatwiej poszło… po prostu… Na piętrze czeka słonina i butelka samogonu… a tu jeszcze kilku… Ech… cóż robić…
Nu dawaj… Mocny chwyt, lekki obrót… stłumiony huk wystrzału z pistoletu TT kal. 7, 62mm – Tulska Tokarewka wz. 30 – dobra broń – i po pijaku na odległość trafisz… a tu, to fraszka… Ciało bezwładnie osuwa się na betonową posadzkę, padając w kałuży krwi, płynącej z przestrzelonej głowy niczym z rozbitego baniaka… Znów trzeba lać wodę z wiadra… Boże… kiedy się tu wywietrzy… Ciało na „zjeżdżalnię” i do dołu – do ziemi… Denat: Józef Barabasz… ur. 1911 r. … podporucznik rezerwy… 2. Dywizja Piechoty Legionów – Elita Piłsudskiego… nauczyciel szkoły powszechnej w Moszynach k. Bogorii pow. Staszów… Dawać następnego!... Worek – Huk – beton – krew – woda… Kolejne dane „wrogów ustroju sowieckiego” są ze stukotem klawiszy maszyny wpisywane, rwąc się i majacząc przed oczyma zmęczonego okrutnie protokolanta: doktor Stanisław Leydo… Legionista Piłsudskiego… Kielce… / Jan Józef Potocki… ur. 1888 r. … Kielce… duchowny protestancki… ks. major… naczelny kapelan i zwierzchnik duszpasterstwa ewangelicko – reformowanego w WP… / Wincenty Witold Cedro… ur. 1895 r. … Kielce… podpułkownik… 17. Pułk Ułanów Wielkopolskich… odznaczony: Krzyż Virtuti Militari, Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi… Teraz nie dostanie nawet brzozowego…
Ekshumacja w Katyniu - fot. z 1943 r. (Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów, with preface of Gen Władysław Anders 1946)... Na piersi majora - w kieszeni munduru - został odnaleziony skrupulatnie zapisany pamiętnik... „8. 04. Godzina 3. 30. Wyjazd ze stacji Kozielsk na zachód..."...
Następny!... katom trafia się kolejna gratka – to generał… zostanie potraktowany jak wszyscy – równo – po bolszewicku – „kula w łeb!”… Na pagony z generalskim wężykiem i jedną gwiazdką spłynęła krew… Bronisław Bohaterewicz (Bohatyrowicz)… herbu Ostoja… syn Kazimierza i Marii… ur. 1870… Grodno… major piechoty Armii Imperium Rosyjskiego… generał brygady WP… odznaczony: Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (nr 6 843), Krzyż Walecznych – czterokrotnie, Srebrny Krzyż Zasługi… lista wywózkowa NKWD do Katynia 015/2 z 5 IV 1940 r., poz. 7… Kolejny generał… znów jednogwiazdkowy… oprawcy odruchowo poprawiają czapki i skórzane fartuchy… nie salutują… strzelają… „Kak jewo familia?”… Mieczysław Makary Smorawiński… ur. 25 XII 1893 r. … Kalisz… w czasie I wojny światowej żołnierz II Brygady Legionów Polskich… w czasie wojny polsko – bolszewickiej dowódca m.in. IV Brygady Piechoty Legionów… zwolennik Piłsudskiego… od 1928 r. generał brygady… odznaczony: Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari, Krzyż Walecznych – czterokrotnie, Krzyż Niepodległości, Złoty Krzyż Zasługi…
Mieczysław Smorawiński i Bronisław Bohaterewicz byli jedynymi generałami zidentyfikowanymi podczas ekshumacji zwłok w lesie katyńskim w 1943 roku.
Widok ogólny na aulę Uniwersytetu Jagiellońskiego - zjazd ZHP... W pierwszym rzędzie - trzeci z lewej - gen. M. Smorawiński - fot. z lat 30. XX w. (NAC) Aula uniwersytetu dla Generała i Harcerza była pewnie zaszczytnym miejscem... Pole walki było dlań pewnie aulą żywiołów, które wielbił... A czym była dla niego piwnica NKWD i katyński las?... O czym myślał w chwili swej ostatniej...
Stalin… Woroszyłow… Mołotow… Mikojan… „Kalinin – za, Kaganowicz – za”…
„Śpij kolego w ciemnym grobie,
Niech się Polska przyśni Tobie…”.
Więźniów ze Starobielska wywożono do siedziby NKWD w Charkowie, mordowano, a następnie grzebano w dołach kopanych na przedmieściach… „Heniutko kochana, nie martw się, gdyż żyję zdrów. Pisz do mnie: CCCP Starobielsk, pocztowyj jaszczik nr 5” – pisał do żony na pocz. 1940 r. ppor. Edward Lulko. Żona – żołnierz ZWZ – AK – natychmiast wysłała odpowiedź na zwrotny adres w Starobielsku… Nie wiadomo jednak, czy dotarła do adresata… Być może miał ją przy sobie, gdy prowadzono go schodami w głąb mrocznych kazamatów charkowskiego gmachu NKWD… Mocny uchwyt za ręce, sznur, kaptur na głowę… wygięcie… strzał w potylicę… Edward Lulko… ur. 1912 r. … podporucznik rezerwy… 10. Pułk Strzelców Konnych w Łańcucie… kierownik szkoły powszechnej w Bolminie k. Chęcin, pow. Kielce… Dnia 10 VI 1939 r. przyszła na świat jego córka – Bogusia… „Śmierć rozwiązuje wszystkie problemy, nie ma człowieka – nie ma problemu” – stwierdził Józef Stalin…
Kolejny przytłumiony, piwniczny wystrzał pistoletowy… Lech Piwowar… podporucznik rezerwy… poeta… Przy jego zwłokach znaleziono potem wiersz napisany w Starobielsku:
„Oficer jak Mojżesz prowadzi w morze ognia,
(…) Boże łagodny! Boże mleka i chleba!
Oto litera, której nikt pomyśleć nie zdążył.
A w środku tego morza szara muszla bólu,
wśród kompanii, która przyrastała do zielonych bruzd,
jeśli żołnierz, co klęczy i wyciąga ręce.
Krzyczy jego ciało, on najżarliwiej do ziemi się tuli,
Nie wiem, jakie słowo wyjąć mu z czarnych ust?
Ja jestem drzewo i zamilkam w męcie”.
"...Ja jestem drzewo i zamilkam w męcie” - Las Łysogórski - nieco inny las... Ale jakże podobny...
Stalin… Woroszyłow… Mołotow… Mikojan… „Kalinin – za, Kaganowicz – za”…
„Śpij kolego w ciemnym grobie,
Niech się polska przyśni Tobie…”.
Więźniów obozu w Ostaszkowie rozstrzeliwano w piwnicznych kazamatach gmachu NKWD w Kalininie (obecnie Twer), dowożąc tam każdego dnia po stu jeńców, bo akurat tylu – pracując w pocie czoła – kaci byli w stanie zabić w ciągu jednej nocy – sprawdzono to w praktyce, bowiem, gdy w początkach akcji przywieziono tam dwustu więźniów, oprawcy – mimo nadludzkich wysiłków – nie podołali zadaniu, toteż w następnych pismach, kierowanych do Ostaszkowa z zapotrzebowaniem na skazańców, podkreślano wyraźnie: „wsiewo sto cziełowiek”… Trzymano ich w piwnicznych celach i wyciągano stamtąd po jednej osobie, mordując strzałem w tył głowy w specjalnie przystosowanym do tego celu pomieszczeniu. Jeden z oprawców szczycił się, iż osobiście zastrzelił w przeciągu kilku lat swej służby w NKWD ok. 7 000 ludzi… Wielu z nich nie udźwignęło później swego krwawego dzieła – kilku katów, mordujących wiosną 1940 r. polskich jeńców, oszalało, kilku zastrzeliło się… Kilku ponoć skrycie zamordowano, bo za dużo widzieli i wiedzieli… Szef NKWD w Kalininie – Tokariew – dożył sędziwego wieku, jednak – licząc sobie 90 wiosen – oślepł z powodu nadużywania samogonu…
Na tej konferencji nie padnie żadna odpowiedź... Jak to na konferencji Stalina...Plakat "satyryczny" z lat 30. XX w. (Polona)
W jednym z pamiętników, odnalezionych w dołach Miednoje, gdzie grzebano polskich jeńców z Ostaszkowa, autor zapisał: „04. IV o godz. 10 – pierwszy transport w którym odjechało 23 ludzi z 13 korpusu, drugi odnotowany transport miał miejsce 06. IV dalej 10 kwietnia 1940 godz. 16. 30 z Ostaszkowa, 11 IV w pociągu, 11 IV godz. 10 stacja Kalinin”…
Lekki półmrok piwnicy… przebarwione brunatno ściany, chwiejąca się żarówka, potrącona czapką oprawcy… wykręcone ręce… usta w pośpiechu napychane trocinami… szyja i dłonie ściągnięte sznurem… bluza mundurowa naciągnięta na głowę… Tępy huk wystrzału z lufy Mausera C 96, przystawionej do potylicy… Krew… woda… niosący się upiornym echem stukot klawiszy maszyny do pisania… Eliasz Szpilczak… ur. 1889 r. … Jamnica k. Stanisławowa… w czasie I wojny światowej żołnierz armii austrowęgierskiej i Legionów Polskich (przydział żandarmeria)… od 1 X 1919 r. w Policji Państwowej… starszy przodownik… do wybuchu wojny kierownik pracowni daktyloskopii komendy wojewódzkiej policji w Kielcach… wielokrotnie odznaczany i nagradzany za wzorową służbę… Kolejne strzały i kolejne trupy z przestrzelonymi głowami… Jan Mazurski… komendant posterunku policji w Hrebennem… przywieziony z Ostaszkowa do Kalinina 22 IV 1940 r. … / Edmund Krajewski… oficer Policji Państwowej z Kielc… aresztowany przez NKWD na skutek denuncjacji w Kowlu…
Stalin… Woroszyłow… Mołotow… Mikojan… „Kalinin – za, Kaganowicz – za”…
„Śpij kolego w ciemnym grobie,
Niech się Polska przyśni Tobie…”.
Ciała jeńców z Ostaszkowa grzebano w straszliwym ścisku – w dołach na terenie ogrodzonego i pilnie strzeżonego ośrodka wypoczynkowego NKWD w Miednoje. Doły były różnej wielkości – w zależności od tego, czy na drodze koparki, pracującej pośród młodnika, nie stanęło większe drzewo, które maszyna musiała ominąć. Aby zatrzeć ślady zbrodni, ziemię dokładnie wyrównano, obsiano trawą i posadzono nowe drzewa. Rośnie tam dzisiaj dorodny las…
Las Łysogórski - nieco inny las... Ale jakże podobny... Tam także - po mokrej wiosennej ziemi, która Ich skryła - sunęły koła i gąsienice maszyn...
„Wiatr bluzga, jak krew się sączy,
na oczy – ciemności płachta,
w nim omackiem błądząc
czuję miękki opór pnączy.
A to są ciała chyba, chyba groby,
chłodne jak wody pręty,
to są ramiona trwogi
ludziom zmarłym odcięte.
Wiatr niesie piachu żagiel,
nasmuża się na nas cienko –
– to woda, może wydmy nagie?
Ledwo nad wierzchem ręką
znak pożegnania odfrunie,
nowe piasków sklepienie
wiatr wzdyma w ciemnej łunie,
toniemy, pożarci przez ziemię,
gdzie sami jesteśmy dnem” – pisał 18 IV 1943 r. K.K. Baczyński.
Pięć dni wcześniej Niemcy ogłosili odkrycie w Katyniu masowych grobów polskich oficerów pomordowanych przez NKWD. Pod nadzorem służb niemieckich wiosną 1943 r. odbyły się ekshumacje zwłok, prowadzone przez ekspertów niemieckich oraz specjalistów medycyny sądowej międzynarodowej komisji lekarskiej. Sporządzono dokładną dokumentację, opatrzoną dużą ilością fotografii. Las katyński odwiedzały wycieczki organizowane przez Niemców oraz dziennikarze z wielu krajów, a reportaże, relacje i zdjęcia z Katynia obiegły całą okupowaną przez Niemców i nieokupowaną Europę, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii… Ukazują się też w świecie liczne publikacje na temat zbrodni katyńskiej.
Ekshumacja w Katyniu - fot. z 1943 r. (Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów, with preface of Gen Władysław Anders 1946) "...toniemy, pożarci przez ziemię,/ gdzie sami jesteśmy dnem”...
Pod koniec kwietnia 1943 r. Niemcy organizują ponowny, uroczysty pogrzeb ww. zidentyfikowanych generałów – Smorawińskiego i Bohaterewicza – pochowanych wówczas w osobnych okazałych grobach – żegnanych z honorami przez delegacje francusko – niemiecką oraz żołnierzy Sturmbrigade SS Frankreich. Oficerów wyższych szarż Sowieci rozstrzelali znacznie większą liczbę. Łączny wykaz w raporcie Denisowa z 1943 r. mówi o rozstrzelaniu ze wszystkich obozów: 13 generałów, 77 pułkowników i 197 podpułkowników. Z rzezi tej ocalał tylko jeden generał – Jerzy Wołkowicki, który odnalazł się w obozie w Griazowcu. Ekshumowane zwłoki opatrywano znaczkami identyfikacyjnymi i składano w nowych masowych mogiłach, zwieńczonych krzyżami, tworząc w lesie katyńskim tzw. cmentarz PCK, na terenie którego wyróżniały się – na tle sześciu dużych, krytych darnią grobów – dwie indywidualne, generalskie mogiły. W czerwcu 1943 r. cmentarz był już całkowicie uporządkowany; odmienny los spotkać go miał po powrocie bolszewików na te tereny...
Plakat niemiecki z 1943 r. (Polona) Tak oto jeden morderca - oskarżał drugiego mordercę... Niedawanego swojego sojusznika...
„Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
Z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi
przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą smoleński las
tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guzki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów” – pisał Zbigniew Herbert w wierszu „Guziki”, poświęconym „Pamięci kapitana Edwarda Herberta” – zamordowanego w Katyniu syna stryja poety – gen. bryg. Mariana Herberta.
Podczas ekshumacji i prac badawczych, prowadzonych na przestrzeni lat na mogiłach polskich jeńców w Katyniu, Charkowie i Miednoje, odnajdywano nie tylko guziki, ale i różne inne przedmioty, jak m.in. menażki, medaliki, odznaczenia, klucze, papierośnice, grzebienie, obrączki z inicjałami, okulary, monety, znaki ewidencyjne, co świadczy o wielkim pośpiechu oprawców, a zarazem ich pewności, że żadna rzecz osobista, mogąca wskazywać na konkretną osobę – dowód zbrodni, nigdy nie wydostanie się poza teren strzeżony przez NKWD, że teren ten na zawsze pozostanie pod kontrolą władzy sowieckiej. Odnajdywano tam również, jak już wiemy, notatniki, wiersze, rysunki i listy, jak np. taki oto: „Kielce dn. 28/ II 1940 r. Kochany Tatusiu!! Za list bardzo dziękujemy, który otrzymaliśmy 27/ II 1940 r. My wszyscy jesteśmy zdrowi i mieszkamy w Kielcach na ul. Jasnej Nr 3 m 7 tam gdzie przedtem. Niech się Tatuś o nas nie martwi. Radę sobie dajemy żyć z czego mamy bo mamusia dostaje zapomogę co tydzień. Władzio jest nie malutki tylko duży duży chłop i wciąż pyta się o Tatusia ogląda fotografie i listy pisze jednym słowem tęskni za Tatusiem. Całujemy wszyscy Tatusia po niezliczone razy/ Zofia Przeradowska z dziećmi./ Psp Jugo tam jest?”.
Odpowiedź na list z obozu w Starobielsku, przesłana ostatniego dnia lutego 1940 roku z Kielc (Golgota Wschodu, MEN, Warszawa 1999 r.)... Pewnie dla Adresata list ten był jak relikwia... Pewnie myślał o tych prosto i pięknie skreślonych słowach, położonych na sercu - w kieszeni munduru - w chwili tej ostatniej... chwili ołowianej i ziemnej śmierci...
Według ustaleń śledczych, do 19 V 1940 r. rozstrzelano łącznie 14 587 osób – 4 404 jeńców z Kozielska rozstrzelano w Katyniu; 3 896 jeńców ze Starobielska zabito w kazamatach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściu – w Piatichatkach; 6 287 jeńców z Ostaszkowa zamordowano w siedzibie NKWD Kalininie (Twerze) , a pochowano w Miednoje. Ponadto – na mocy decyzji z 5 III 1940 r. – siepacze z NKWD wymordowali także ok. 7 300 Polaków (liczby wciąż rosną), przetrzymywanych w różnych więzieniach na terenach wschodnich II RP włączonych do ZSRR w 1939 r. – na Ukrainie rozstrzelano 3 405 ńosób (ich groby znajdują się np. w Bykowi pod Kijowem), zaś na Białorusi – 3 880 osób (pogrzebanych np. w Kuropatwach pod Mińskiem). Dodatkowo w latach 2010 – 2011 odkryto we Włodzimierzu Wołyńskim groby ok. 1000 pomordowanych Polaków z tzw. listy ukraińskiej NKWD.
Lwów - tylny dziedziniec II Więzienia NKWD - widoczni trzej sołdaci - fot. z 1941 r. (NAC)... To tylko jedna z bolszewickich katowni... Niedługo budynek wraz z dokumentacją przejmą niedawni sojusznicy - Niemcy...
Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (wg innych źródeł – 395, 432) – byli to ci jeńcy, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w Pawliszczew Borze, a następnie do obozu w Griazowcu. Wśród nich był pchor. Zdzisław Peszkowski – późniejszy Kapelan Rodzin Katyńskich, który wspominał: „… więźniarka z ostatnim transportem z Kozielska, w której ja byłem, stawała z 250 ludźmi na stacji w Gniezdowie. Byliśmy ostatni. Wcześniej żegnaliśmy kolegów, którzy byli wywożeni w nieznane miejsce. (…) Nasz pociąg po potężnej burzy, jaka przeszła nocą, rano pojechał dalej. To było półtora kilometra od lasu katyńskiego. To był jedyny transport z Kozielska, który ocalał. Jeszcze jeden był z Ostaszkowa i jeden ze Starobielska. To też były ostatnie transporty. Wszystkich razem ocalało nas 432 osoby…”.
Jak się szacuje, liczba ofiar szeroko rozumianej zbrodni katyńskiej z przedwojennego województwa kieleckiego stanowi 11% ogółu pomordowanych. Stałymi mieszkańcami tego województwa było 1 316 pomordowanych, zaś 2 354 ofiary były z nim związane. Samych policjantów, którzy urodzili się tu, bądź odbywali służbę na tym terenie, a później zostali zamordowani i pogrzebani głównie w dołach Miednoje, udało się zidentyfikować 300, ale przypuszcza się, iż może ich być ok. 500. Jan Banaśkiewicz z Kielc, którego ojciec zginął w Twerze, a pochowany został w Miednoje, skompletował 320 biogramów i zdjęcia ofiar mordu katyńskiego, pochodzących z Kielc i powiatu kieleckiego – głównie oficerów WP i funkcjonariuszy Policji Państwowej.
Las Łysogórski - nieco inny las... Ale jakże podobny... Ten las już Ich nie powitał, ponieważ pogrzebał Ich inny las...
Ofiarami tej zbrodniczej polityki ZSRR byli głównie policjanci, funkcjonariusze Służby Więziennej i wojskowi – w większości oficerowie rezerwy, a więc na co dzień inżynierowie, nauczyciele, urzędnicy państwowi, artyści, pisarze, poeci i przedstawiciele wielu innych zawodów, posiadacze wielu talentów. Zatem nigdy nie powstały setki dróg, mostów, budowli i maszyn, książek, wierszy i dzieł plastycznych, a kraj utracił też ogromną część wykwalifikowanej kadry urzędniczej, pedagogicznej, medycznej oraz sądowniczej i administracyjnej itd., a nade wszystko wielu świadomych i gorących patriotów. Ksiądz Z. Peszkowski życie w obozie kozielskim wspominał m.in. tak: „…spotkałem tam ludzi, których w życiu bym nie spotkał. Profesorów, lekarzy, kwiat nauki, podróżników. Co to był za ludzki wachlarz”. Wśród zamordowanych było: 920 lekarzy, 770 naukowców, 650 inżynierów, 450 pracowników naukowych, 45 duchownych, posłowie i senatorzy, dyplomaci, przemysłowcy, artyści i olimpijczycy. Reszty zniszczeń w szeregach polskich elit intelektualnych i moralnych dokonał okupant niemiecki, a sowiecki też na tym nie poprzestał mordując i wywożąc w stepy i tajgi Sybiru najlepszych Synów i Córki polskiej ziemi jeszcze w latach 50. XX w… mordował i wypędzał po 1956 r. …
Na mordzie katyńskim nie kończyła się zbrodnicza, ludobójcza polityka Stalina wobec Polaków – 30 VI 1940 r. przeprowadzono wywózkę ok. 240 tys. uchodźców z zachodniej i centralnej Polski nad środkową Wołgę, a w czerwcu 1941 r. – ok. 300 tys. Polaków – kolejarzy, leśników, rolników, robotników – w różne obszary na wschodzie ZSRR. Ponadto do sowieckiego wojska wcielono 210 tys. Polaków, później deportowanych na Syberię. Szacuje się, że do czerwca 1941 r. – kiedy to Stalin udzielił „amnestii” wszystkim Polakom w Rosji Sowieckiej – masowe zesłania objęły ok. 2mln osób, a co najmniej 700 tys. – z deportowanych w okresie 1939 – 1940 – już wówczas nie żyło.
Plakat niemiecki z 1943 r. (Polona)... Objęć Stalina nie chciała ani Polska, ani żaden inny kraj... Nie trzeba już chyba dodawać, dlaczego...
Latem 1941 r. rozpoczęło się starcie dwóch tytanów – dwóch zbrodniczych państw i systemów – niedawnych sojuszników i współokupantów Polski – hitlerowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji. W momencie, gdy Armia Czerwona ponosiła ogromne straty, cofając się na wschód pod naporem zwycięskiego Wehrmachtu i jego sprzymierzeńców, NKWD – podczas ewakuacji obozów i więzień – masowo morduje osadzonych. Latem 1941 r. zamordowano tysiące Polaków, a spoczywają oni m.in. w Łucku na Ukrainie.
Lato 1941- krwawe zmagania niedawnych towarzyszy broni - niemieckiej III Rzeszy i rosyjskiego ZSRR (NAC)... Ta wojna jednak nie mogła przynieść niepodległości Polsce...
Sytuacja zmieniła się po podjęciu rozmów przedstawicieli polskiego rządu emigracyjnego z władzami sowieckimi, celem stworzenia na terenie ZSRR polskich sił zbrojnych i wspólnej walki z Niemcami. Szybko zorientowano się jednak, że formowanej Armii Polskiej brakuje oficerów. Dotarło bowiem na miejsce jedynie 1 500 oficerów – z Griazowca oraz zwolnionych aresztantów z zajętych przez ZSRR krajów nadbałtyckich. Na pytania o los pozostałych polskich oficerów wziętych przez Sowietów do niewoli w 1939 r., Stalin odpowiedział, że dostali się pewnie do niewoli niemieckiej albo uciekli do Chin… Niemożność wyjaśnienia tej, jakże istotnej dla Polaków kwestii, stała się jedną z przyczyn ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR na Bliski Wschód – do strefy brytyjskiej. Gdy 13 IV 1943 r. Niemcy ogłosili światu odnalezienie zbiorowych mogił polskich oficerów w Katyniu, niewielu już miało wątpliwości, co tak na prawdę się stało i kto stoi za tą okrutną zbrodnią… Powoli przyjęto określenie „zbrodni katyńskiej” w odniesieniu do tragicznego losu wszystkich Polaków więzionych w sowieckich obozach.
Uroczystość w Armii Polskiej z ZSRR - defilada piechoty - fot. z roku 1941/1942 (NAC) Już wkrótce żołnierze Ci - tułacze prawdziwi - mieli pomaszerować ku krwawej walce na obcej ziemi... Ich przeznaczeniem nigdy nie miała się stać walka o niepodległość Polski... Przyczynili się w wielkim stopniu do niepodległości innych... Zostali "zdradzeni o świcie"... W Jałcie... Nikt nie zaprosił Ich na Defiladę Zwycięstwa po zakończeniu wojny...
Ksiądz Z. Peszkowski, tak wspominał ten tragiczny wiosenny czas: „…dopiero 13 kwietnia, na pustyni w Iraku, gdzie przygotowywaliśmy się do rozprawy z Niemcami, nadeszła ta najgorsza wiadomość, że odkryto pod Smoleńskiem Katyń. Uwierzyłem. Pierwsze piętnaście nazwisk to byli ludzie, których znałem. Jeden był moim kolegą z gimnazjum. Wtedy w Iraku poszliśmy na pustynię, żeby zapłakać. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało”. Sowieci oskarżali o ten mord oczywiście Niemców… Rząd RP w Londynie wystąpił do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o bezstronne zbadanie zbrodni, jednak wniosek ten zbiegł się niefortunnie z podobnym wnioskiem strony niemieckiej, co dało Stalinowi pretekst do oskarżenia gen. Sikorskiego o zmowę z Hitlerem i zerwania stosunków dyplomatycznych z polskim rządem emigracyjnym. Jednocześnie sowieci przystąpili do tworzenia marionetkowego „rządu polskiego” złożonego z tzw. „polskich komunistów” i formowania sił zbrojnych pod wiernym im przywództwem ppłk Zygmunta Berlinga – byłego więźnia obozu starobielskiego – który poszedł na współpracę ze Stalinem i odmówił opuszczenia ZSRR wraz z Armią gen. W. Andersa (za co zresztą sąd wojenny RP skazał go zaocznie na karę śmierci za dezercję). Na wschodzie rosła zatem siła, niosąca Polsce kolejny tragiczny w dziejach okres…
Sztab generała Władysława Andersa - fot. z 1942 r. (NAC)... Co myślał w tym momencie Generał... Pewnie zdawał już sobie sprawę, co stało się w Katyniu... Pewnie też zdawał sobie sprawę, co stanie się z Polską...
Po zajęciu Katynia przez Armię Czerwoną rozpoczęła tam swoje prace komisja prof. Burdenki, która jednoznacznie stwierdziła, iż polskich jeńców zamordowali Niemcy. Aby to udowodnić, rozkopywano groby i podrzucano gazety z drugiej połowy 1941 r. – z czasu po zajęciu tych terenów przez Niemców, a wersję tę „potwierdziły” kolejne „badania” sowieckich komisji specjalnych, pracujących w Katyniu. Wersja ta w sowieckiej strefie wpływów funkcjonowała oficjalnie do końca lat 80. XX wieku. Niosły ją ze sobą na polską ziemię, wraz z kolejną okupacją i zaborem moskiewskim, oddziały Armii Czerwonej i tzw. „Berlingowcy”. Za nimi maszerowały oddziały ekspozytury polowej NKWD, rozpoczynając kolejny etap stalinowskiego planu likwidacji polskich elit intelektualnych i patriotycznych. Dziesiątki tysięcy Polaków – głównie żołnierzy niepodległościowego podziemia zbrojnego – w kolejnych transportach znów trafiają w głąb ZSRR, m.in. znów do Ostaszkowa…
Polscy więźniowie sowieckich łagrów - ochotnicy do Armii Polskiej w ZSRR - fot. z 1941/1942 (NAC)... Wychodzili z piekła zakłamanej, lodowatej śmierci... Szli w piekło śmierci w ogniu walki i piekło zdrady... To drugie bolało bardziej...
Deportacje trwają do 1954 roku. Na ziemiach polskich szaleje sowiecki terror – dziesiątki tysięcy więźniów politycznych – polskich patriotów – znów – tym razem tu, nad Niemnem, Wisłą i Odrą – znajduje swój „katyński” dół śmierci… Każde powiatowe miasto w Polsce (również w granicach przedwojennych) – najczęściej w jakimś ustronnym, podmiejskim lasku – ma swój „mały Katyń” – nie jeden… Tysiące polskich partyzantów i konspiratorów poległo z bronią w ręku, bijąc się aż do 1956 r. z nowym okupantem i zaborcą, a ostatni z nich poległ w 1963 roku. Wielu z nich przybierało pseudonimy związane ze zbrodnią katyńską, jak np. „ZaKatyń”, zaś każdy Enkawudzista – niezależnie czy nosił uniform sowiecki czy mundur UB – musiał się liczyć z tym, że jeśli zostanie schwytany przez „leśnych”, kara dlań będzie najpewniej tylko jedna – strzał w potylicę. W okresie PRL prawdę o Katyniu podawała tylko prasa podziemna i zagraniczne rozgłośnie radiowe. Do 1989 r. trwało wszechobecne kłamstwo katyńskie, zaś rodziny pomordowanych w Katyniu jeńców były prześladowane, dyskryminowane i żyło im się bardzo ciężko.
Bolszewickie pismo propagandowe z 1946 r. - wydane przez tzw. "Wydawnictwo Gł. Zarządu Polityczno - Wychowawczego W.P." - (Polona)... Ta "wolność" niosła niewolę, kłamstwo, zdradę i śmierć... Ta "wolność" przyszła na sowieckich tankach... Tę "wolność" przyniósł do pokrojonej po Jałcie Polski katyński morderca...
Po dziesięcioleciach kłamstwa, dopiero 13 IV 1990 r. agencja TASS opublikowała krótkie oświadczenie, przyznające, iż zbrodni na polskich oficerach dokonali funkcjonariusze NKWD. Po upadku ZSRR w lasach pod Charkowem i Twerem zostały odnalezione groby jeńców ze Starobielska i Ostaszkowa. We wrześniu 1990 r., po polskim wezwaniu, rozpoczęte zostało także oficjalne śledztwo rosyjskie w sprawie zbrodni katyńskiej. W 1992 r. prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał władzom polskim teczkę z dokumentami dotyczącymi mordu katyńskiego, pośród których znajdowała się ściśle tajna notatka szefa KGB – A. Szelepina, skierowana w marcu 1959 r. do Chruszczowa, podająca dokładne liczby rozstrzelanych przez NKWD jeńców Kozielska, Starobielska, Ostaszkowa oraz jeńców i więźniów z zachodniej Ukrainy i Białorusi. W 1993 r. – 17 września – symbolicznie – w rocznicę bolszewickiej agresji sprzed 54 lat – polskie terytorium (to w granicach PRL oczywiście) opuszczają ostatni żołnierze okupacyjnych wojsk sowieckich. W 1999 r. – w 60. rocznicę agresji sowieckiej na Polskę w 1939 r. – Jacek Trznadel, tak pisał o śledztwie rosyjskim w sprawie zbrodni katyńskiej, wszczętym w 1990 r.: „Niestety Polska podjęła się tylko śledztwa posiłkowego w ramach działań rosyjskiej prokuratury wojskowej, nie podjęła natomiast – w ramach nowej państwowości III RP – własnego suwerennego śledztwa. Kolejne rządy polskie nie wykazały w tej sprawie dostatecznej woli politycznej w stosunkach z ZSRR, a potem Federacją Rosyjską. Brak też pewności, że w ramach tego posiłkowego śledztwa wykorzystano wszystkie istniejące możliwości działania. Prokuratura wojskowa rosyjska przesłuchała wiele osób, także z dawnego aparatu NKWD w charakterze świadków, choć niektórzy przesłuchiwani powinni byli odpowiadać jako oskarżeni najwyższego szczebla o ludobójstwo. Tyczy się to byłego szefa wydziału centrali NKWD do spraw jeńców Piotra K. Skorupienki i naczelnika NKWD w Kalininie Dymitra S. Tokariewa”. Dziś większość oprawców już nie żyje, sprawa śledztwa wygląda podobnie, archiwa rosyjskie uchylają swych drzwi bardzo powoli i wybiórczo, a rosyjski wymiar „sprawiedliwości” i tamtejsi przywódcy odrzucają oskarżenia o zbrodnię ludobójstwa, przyznając się, co najwyżej, do zbrodni wojennej, Władze III RP także działały w tej sprawie dość opieszale, czasem nawet powtarzając usłużnie moskiewską wersję wydarzeń i ich ocenę (zresztą nie tylko w tej sprawie…).
Góry Świętokrzyskie... "Krzyż staje się Bramą"... Przełęcz Hucka 495 m n.p.m. - droga wiedzie ku Łysicy... Wiedzie od Pomnika Katyńskiego Trzech Krzyży... Wiedzie w głąb Puszczy Jodłowej... Wiedzie w toń leśną, niewyjaśnioną... niezgłębioną... w głąb tajemnicy... Ileż tam mogił jeszcze nie odkrytych... "Szkieletczyzna"...
W wyjaśnianie zbrodni katyńskiej zaangażowany był mocno prezydent RP – Lech Kaczyński, który zainicjował sadzenie w całej Polsce tzw. dębów katyńskich, opatrzonych tabliczkami z nazwiskami pomordowanych, a także w 2007 r. awansował wszystkie ofiary zbrodni o jeden stopień wojskowy wyżej. Lech Kaczyński zabierał też głos – chyba najbardziej zdecydowanie w milczącej wstydliwie Europie – w sprawie zbrodni rosyjskich popełnianych od lat 90. XX w. na narodzie czeczeńskim, a także – podczas wojny rosyjsko – gruzińskiej w 2008 r. – wobec kolejnego wstydliwego milczenia świata w obliczu rosyjskiej agresji i zbrodni – ląduje 12. sierpnia wraz z prezydentami państw bałtyckich i Ukrainy w Tbilisi – gruzińskiej stolicy, bezpośrednio już zagrożonej zajęciem przez Rosjan. Większość Zachodnich ekspertów uznała to posunięcie za skuteczną obronę gruzińskiej niepodległości.
Niespełna dwa lata później – 10 IV 2010 r. – prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie – Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu RP, inni przedstawiciele parlamentu RP, generałowie – dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy kancelarii prezydenta RP, duchowni – na czele z ordynariuszami polowymi WP, przedstawiciele ministerstw rządu RP, instytucji państwowych, organizacji kombatanckich – w tym przedstawiciele Rodzin Katyńskich, a także osoby towarzyszące, funkcjonariusze BOR i załoga – między godziną 8.00 a 9.00 rano czasu środkowoeuropejskiego (10.00 a 11.00 czasu moskiewskiego) – giną – pośród upiornej mgły – w makabrycznej katastrofie polskiego samolotu Tu – 154 M pod Smoleńskiem…
Tragedia ta ma niesłychanie przygniatający wymiar symboliczny, bowiem ludzie ci lecieli do Smoleńska, by oddać hołd pomordowanym w lesie katyńskim polskim oficerom – w 70. rocznicę tej zbrodni ludobójstwa… Historia dramatycznie zatoczyła swe koło… Samolot został rozerwany na strzępy, podobnie jak większość z 96 ciał poległych uczestników tragicznego lotu… Szczątki ludzi i maszyny odnajdywano w odległości nawet kilku kilometrów od głównych fragmentów wraku… Tam też był niewielki las… Tragedia smoleńska, jak i ta katyńska, znów zabrała wybitnych synów ziemi kieleckiej, jak m.in.: gen. Tadeusz Buk (Dowódca Wojsk Lądowych RP), Tomasz Adam Merta (podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Generalny Konserwator Zabytków), Przemysław Edgar Gosiewski (minister i wicepremier rządu RP w latach 2005 – 2007), Piotr Jan Nurowski (prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego), Janusz Stanisław Zakrzeński (znany aktor – wielokrotny odtwórca roli Marszałka Piłsudskiego, wieloletni członek Związku Piłsudczyków, pedagog).
Prezydent Kaczyński miał 10 IV 2010 r. wygłosić w Katyniu przemówienie, a oto jego niewielki, końcowy fragment: „Zbrodnia katyńska już na zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę”. Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej i dowody znów przejęli Rosjanie…
Zakończmy rzecz całą słowami napisanymi przeze mnie – na gorąco – kilka godzin po katastrofie (nie wstydzę się tych słów do dziś):
Był krótki błysk płomienia – jak zapałki – w czas sztormu zgasły…
Korpus stalowy na ziemi – rozerwany, nieludzko wygięty, krwią zaszły…
Znaczący tyle, co narodu dziejowa klęska…
To znów przeszła śmierć między drzewami, pod murami Smoleńska…
Postrzępiona elita kraju nad Wisłą, postrzępiona nad Dniepru wodami…
W polskie obszary mózgu cisną się słowa takiej oto przypowieści:
Smoleńsk 2010 – Katyń 1940…
Panie Prezydencie,
Ty – Wódz swego Narodu – idziesz w niebiosa na czele innych Wodzów…
Wodzowie zaś z dołów Katynia ręce z mokrej, leśnej ziemi wyciągają ku Wam,
już na Was czekają,
chylą przestrzelone głowy,
jako i Wy przed Nimi nie raz chyliliście głowy swoje…
Suną cicho do wraku pomiędzy drzewami
– strzec go będą na wieki pod Smoleńska murami…
Szept płynie z wolna po leśnej pajęczej osnowie:
"Śpij Kolego w ciemnym grobie,/ niech się Polska przyśni Tobie…"...
… Ppor. Zbigniew Bolesław Przystasz (1912 – 1940): „…Smoleńsk jesteśmy (…) O g. 8 rano…”.
Okładka "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" z dnia 6. VIII 1939 r. (Golgota Wschodu, MEN, Warszawa 1999 r.)...
Gdy 10 IV 2010 r. pod Smoleńskiem zginęła znacząca część polskich elit, ks. prałat Zdzisław Peszkowski – inicjator budowy Pomnika Katyńskiego „Trzech Krzyży” w Hucie Szklanej (który do Polski na stałe wrócił z Anglii w 1989 r.) – już nie żył – zmarł 8 X 2007 r. w Warszawie. Przez całe swoje dorosłe życie dążył do upamiętnienia ofiary swoich kolegów, pomordowanych z rozkazu Stalina w Katyniu, Charkowie, Twerze i innych miejscach na „nieludzkiej ziemi”. Zapytany przez dziennikarza we wrześniu 1999 r., jak odnalazł swoje powołanie, odpowiedział: „Kiedy znalazłem się w Oxfordzie miałem dużo czasu na przemyślenia. Odczułem potrzebę pomagania wszystkim, zwłaszcza moim harcerzom, których byłem kapelanem. Poczułem wtedy powołanie bycia kapłanem. A kiedy przyjąłem święcenia w wieku 33 lat pomyślałem, że skoro spośród wszystkich uratowanych, ja jeden wybrałem tę drogę, to muszę zostać kapelanem ofiar Katynia i wszystkich pomordowanych na Wschodzie. Oni to powołanie wyprosili u Boga”. Natomiast zagadnięty wówczas, jakie ma marzenia, ks. Peszkowski odparł, że pragnie bardzo, by powstał „cmentarz polskich żołnierzy zamordowanych na Wschodzie” i żeby „był to polski cmentarz wojskowy”, a także dodał: „proszę, żeby moje kości leżały właśnie na takim cmentarzu”. Wyjawił też – ubolewając: „Polska o nas nie pamięta” – kolejne swoje marzenia: „By Polacy porzucili strach i lęk. By stali się w pełni wolni. (…) Mam jeszcze wiele pragnień i tęsknot. Pragnę, by ci, którzy doświadczyli w jakikolwiek sposób tej przeklętej bolszewii, by do ostatniego tchu swego życia byli świadkami, mówili i ubogacali tych, którzy wokół nich są. A młodzi, aby po prostu przestali się bać. By poznawszy przeszłość stali się prawdziwymi, mądrymi i odważnymi. Są przecież z takiej samej krwi, z tego samego narodu”.
Wola ks. Z. Peszkowskiego, by jego doczesne szczątki spoczęły na polskim cmentarzu wojskowym na Wschodzie, nie spełniła się – 16 X 2007 r., zgodnie z wolą metropolity warszawskiego – abp K. Nycza – pochowano go w krypcie – w Panteonie Wielkich Polaków – w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Ksiądz Peszkowski odznaczony był m.in. Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2007) i Złotym Medalem za Zasługi dla Policji (pośmiertnie), a w styczniu 2006 r. Sejm RP przez aklamację poparł jego kandydaturę do pokojowej Nagrody Nobla. Nagrody tej nie otrzymał…
Ks. rtm. Zdzisław Peszkowski - 2005 r. (fot. Mariusz Kubik)... Ocalony z bolszewickiej rzeźni, niezłomny i uparty w dążeniu do upamiętnienia Tych, którzy zasnęli w ciemnym grobie... Tam, hen - na "Nieludzkiej Ziemi"... Zamyślony, ale i pogodny... Pasterz prawdziwy...
Jeżeli zaś chodzi o marzenia Księdza Kapelana o powstaniu cmentarzy polskich żołnierzy pomordowanych na Wschodzie, to – gdy powyżej cytowane słowa ukazywały się we wrześniu 1999 r. na łamach jednej z kieleckich gazet – trwała już budowa takich cmentarzy w Katyniu, Miednoje i Charkowie, „choć niezgodnie z przepisami konwencji genewskiej o jeńcach wojennych i odpowiedzialnością państwa rosyjskiego za ten mord – cmentarze te budowane są na polski koszt. Dodajmy, że wbrew cywilizowanym ustaleniom, państwo rosyjskie nigdy nie płaciło i do tej chwili nie wypłaca odszkodowań rodzinom ofiar ludobójstwa na Wschodzie i byłym deportowanym do pracy przymusowej” – pisał, także w 1999 r., Jacek Trznadel. Sytuacja ta nie zmieniła się do dziś…
Kamienie węgielne pod budowę rzeczonych cmentarzy – do której walnie przyczynił się ks. prałat Zdzisław Peszkowski – położono w 1995 r., jednak sama ich budowa ruszyła dopiero w 1999 r., a uroczyście otwarto je w roku 2000 – w 60. rocznicę zbrodni katyńskiej. W efekcie przekształceń państwowych dawnego ZSRR, cmentarz w Charkowie – na Piatichatkach – znajduje się obecnie na terytorium państwa ukraińskiego. Natomiast pierwszą tablicę upamiętniającą pomordowanych, położoną w Katyniu, wykonał kielczanin – Michał Szrek, który w lesie katyńskim stracił stryja – ww. ppłk Wincentego Witolda Cedro. Szrek, dla jednej z kieleckich gazet, powiedział m.in.: „Musieliśmy zrobić trzy tablice, bo Rosjanie nie akceptowali tego, co na nich było napisane, ale ostatecznie w 1988 roku tablica została położona…”. Rosjanie – jak mamy to świeżo w pamięci – nie zaakceptowali też treści zawierającej informację o zbrodni ludobójstwa w Katyniu, wykutej na tablicy przytwierdzonej do pamiątkowego obelisku, ustawionego w miejscu katastrofy smoleńskiej z kwietnia 2010 roku. W 2011 r., skrycie, pod osłoną nocy, usunęli tablicę, zastępując ją swoją – zawierającą napisy im odpowiadające; zdjęta tablica została odesłana do Polski… Warto jeszcze dodać, iż polska wystawa poświęcona tragedii smoleńskiej została „ocenzurowana” w parlamencie europejskim, a i w kraju były problemy z jej eksponowaniem…
Ale wróćmy lepiej do szlachetnej postaci ks. Peszkowskiego, który walczył też do śmierci o budowę cmentarzy pomordowanych w Bykowni (Ukraina) i Kuropatach (Białoruś). Jednak zanim otwarto cmentarze w Katyniu, Charkowie i Miednoje, powstał Pomnik Katyński Trzech Krzyży w Hucie Szklanej – upamiętniający „Golgotę Wschodu” – ustawiony opodal szczytu Świętego Krzyża – „Świętokrzyskiej Golgoty”. W marcu 1998 r. do Kielc – na zaproszenie Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Katynia – przyjechał ks. prałat Zdzisław J. Peszkowski, który w wygłoszonej przez siebie homilii sformułował ideę upamiętnienia ofiar sowieckiej zbrodni na Wschodzie, poprzez budowę pomnika na zboczu Łysej Góry. Propozycja ta znalazła wielu zwolenników w kieleckim i opolskim środowisku Rodzin Katyńskich i ich wspólnym wysiłkiem została urzeczywistniona. Można dodać, iż Władysław Dusiewicz – ojciec ówczesnego prezesa Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Katynia – pracował (jak podają źródła) przed wybuchem II wojny światowej w Więzieniu Ciężkim na Świętym Krzyżu i został później zamordowany przez NKWD.
Góry Świętokrzyskie - Puszcza Jodłowa - porastająca zbocza "Świętokrzyskiej Golgoty"... Ksiądz Prałat sam był jak ten głaz na ciężkim, kamienistym szlaku, którego nie można ominąć... Na Takich Ludziach Chrystus chce budować swój Kościół - na Takiej Opoce...
Już jesienią 1998 r. na skraju Puszczy Jodłowej wzniosły się ku niebu trzy potężne – o wadze 1,5 tony i wysokości 10m każdy – stalowe krzyże, ustawione w żelbetowych kręgach, a wykonane na zlecenie ks. Peszkowskiego. Dnia 12 II 1999 r. Pomnik Katyński Trzech Krzyży – który zaprojektowali opolanie: Ewa Bertold – Majewska, Krzysztof i Tadeusz Podkówka oraz Stanisław Staniszewski – przekazano aktem darowizny Świętokrzyskiemu Parkowi Narodowemu, a 13 IV 1999 r. – w 59. rocznicę odkrycia zbrodni katyńskiej i w przeddzień 60. rocznicy agresji ZSRR na Polskę – odbyła się uroczystość odsłonięcia Pomnika, na którą przybyło kilkaset osób, w tym m.in. członkowie kół Rodzin Katyńskich z całego kraju, przedstawiciele organizacji kombatanckich, harcerze i młodzież ze Związku Strzeleckiego, a także marszałek Senatu – Alicja Grześkowiak i wojewoda świętokrzyski – Wojciech Lubawski. Uroczystego odsłonięcia Pomnika Katyńskiego i jego poświęcenia dokonał ks. Zdzisław Peszkowski, a mszę świętą w intencji pomordowanych przez Sowietów odprawił ordynariusz diecezji sandomierskiej – ks. bp. Wacław Świeżawski.
Obok Pomnika, do którego prowadzi od szosy świętokrzyskiej szeroki plac podjazdowy, ustawiono tablicę informacyjną ze słowami ks. prałata Peszkowskiego, na której przeczytać możemy m.in.: „Z samego Regionu Świętokrzyskiego podczas wojny 1939 – 1945 zginęło według wstępnych szacunków: 1 316 wojskowych – wśród nich 1 generał, 9 pułkowników, 43 majorów, 140 kapitanów, 1016 poruczników i podporuczników, 291 nauczycieli i profesorów, 26 doktorów, 73 magistrów, 123 inżynierów i techników, 81 lekarzy, 43 pracowników, 657 urzędników, 647 policjantów, 36 leśników [z późniejszym dopiskiem: „Liczba ofiar z Regionu Świętokrzyskiego jest większa. Trwają dalsze prace weryfikacyjne”.] (…) Myślimy o nich. Nie wolno nam zapomnieć ich poświęcenia i cierpienia ich Najbliższych. Trwamy w serdecznej łączności z Nimi w Tajemnicy Świętych Obcowania i czuwamy, abyśmy godni byli ich ofiary, abyśmy nie zaprzepaścili wolności, której Oni nadali kształt. Tak nam dopomóż Bóg”. Czytamy na tejże tablicy również: „W sercu Gór Świętokrzyskich, u podnóża Świętego Krzyża, w kolebce staropolskiego hutnictwa, stanęły trzy stalowe Krzyże naznaczone nazwami miejscowości będących dla Polaków symbolem Golgoty Wschodu: Katyń, Charków, Miednoje. Utrwalają one pamięć o tych, którzy oddali życie za ojczyznę”.
Święty Krzyż - "Golgota Świętokrzyska" - "Góra Czaszki" - "Krzyż staje się Bramą"...
Owe trzy stalowe Krzyże zwrócone (zgodnie z założeniem projektantów pomnika) frontem – znaczonym ww. napisami na ramionach: KATYŃ, CHARKÓW, MIEDNOJE – ku płn. – ku stolicy Polski – osadzone są na obszernej, dość wysokiej, betonowej, okrągłej podstawie, obłożonej okładziną z czerwonego piaskowca.
K.K. Baczyński, w wierszu „Krzyż” z 1941 r., pisał:
„Za tych – co batem ścięte liście,
za tych – co ptaki z wosku lane,
tych – co im krew znużeniem tryśnie,
i tych – co wbici cieniem w ścianę –
i za zwierzęta konające,
którym powoli oczy bledną –
– chciałbyś odrzucić Bogu – życie,
umrzeć raz drugi jak Zbawiciel;
ale zawarty w tobie upływ
krwi; i związane ręce w supły,
bo ty nie twórczym niepokojem,
ale tylko – że się patrzeć boisz”.
Pomiędzy krzyżami umieszczono misę ofiarnego znicza. Natomiast „u stóp Krzyża” – na froncie okrągłego cokołu Pomnika – znajduje się żeliwna tablica z płaskorzeźbionym wizerunkiem Matki Boskiej Katyńskiej „tulącej do piersi przestrzeloną głowę żołnierza”. Jest to najbardziej znany wizerunek Matki Bożej Katyńskiej, którego autorką jest Anna Danuta Staszewska – artystka, grafik, projektująca m.in. okładki książek dla dzieci. Wizerunek ten powstał w 1968 r. jako obraz, nazwany przez autorkę „Katyńską Pietą”. Po kilku latach powstał czarno – biały linoryt, który artystka wiosną 1980 r., podczas pielgrzymki warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej do Rzymu, podarowała Papieżowi – Janowi Pawłowi II. W czasie strajków 1980 r. wizerunek ten był szeroko rozpowszechniany i stał się bardzo popularny. Dziś najbardziej znaną jego wersją – zdobiącą również tablicę na froncie pomnika, przy którym stoimy – jest drzeworyt ludowego artysty rzeźbiarza Stanisława Białosa, zamówiony przez ks. Z. Peszkowskiego. Drzeworyt ten ustawiono 16 X 2007 r. przy trumnie niestrudzonego Kapelana Rodzin Katyńskich – w czasie jego pogrzebu w Świątyni Opatrzności Bożej. Już po śmierci A. D. Staszewskiej, która zmarła 21 V 1995 r., wzorowany na jej linorycie drzeworyt S. Białosa ofiarowany został Janowi Pawłowi II przez pielgrzymkę Rodzin Katyńskich, przebywającą w Rzymie. Papież uroczyście pobłogosławił go tam 16 X 2002 roku. Wizerunek ten pielgrzymował wśród Polaków w wielu miastach Europy i zdobi wiele kaplic katyńskich w kościołach całej Polski.
Matka Boża Katyńska - wg. drzeworytu Stanisława Białosa... "Czy to była kula synku?..."
Wizerunki Matki Bożej, nazwane później Kozielskimi i Katyńskimi, powstawały już na przełomie 1939 i 1940 r. wśród jeńców obozu w Kozielsku. Pierwszy szkic wykonał tam – jak podają źródła – ppor. Mikołaj Arciszewski – rysownik i dziennikarz. Na podstawie jego szkicu powstały – na rozciętej na pół lipowej desce ze starego ikonostasu – dwa dzieła: por. Tadeusz Zieliński wykonał w jednym kawałku deski płaskorzeźbę Maryi z Dzieciątkiem na ręku, zaś na drugim – por. Michał Siemiradzki stworzył olejną wersję płaskorzeźby.
Płaskorzeźba wykonana przez por. T. Zielińskiego znalazła się wśród ocalonych od mordu katyńskiego jeńców polskich w obozie w Griazowcu, przywieziona z Kozielska w podwójnym dnie walizki płk Adama Kosiby. W Griazowcu pokryto ją farbą i tamże – 24 VIII 1941 r. – odbyło się przed nią pierwsze nabożeństwo. Później polichromowaną płaskorzeźbę przejęło Duszpasterstwo Polskich Sił Zbrojnych, a po opuszczeniu Rosji przez armię gen. Andersa – umieszczona w ołtarzu polowym – przebyła wraz z II. Korpusem WP cały jego chwalebny szlak bojowy – towarzysząc żołnierzom polskim w drodze przez Persję, Irak, Palestynę, Egipt, Libię i Włochy. Obecnie płaskorzeźba ta znajduje się w Londynie – w polskim kościele p.w. Św. Andrzeja Boboli – w otoczeniu zacnych wot, m.in. najważniejszych polskich i zagranicznych odznaczeń wojskowych, a także pamiątek wydobytych z dołów katyńskich.
Również olejna wersja płaskorzeźby – autorstwa por. M. Siemiradzkiego – ocalała – wywieziona z Kozielska przez grupę podchorążych, trafiła do łagru, a następnie znalazła się w kaplicy polowej 5. Dywizji Kresowej formującej się nad Wołgą. Matka Boża Kozielska była najważniejszą patronką dla żołnierzy gen. Andersa – zarówno na szlaku bojowym, jak i po demobilizacji. Inny wizerunek Matki Bożej Kozielskiej (Katyńskiej) został w obozie kozielskim wydłubany w niewielkim kawałeczku sosnowej deski (o wym.: 13,5cm x 8,5cm) 28 II 1940 r. przez por. Henryka Gorzechowskiego, a jest to uproszczona, płaskorzeźbiona wersja obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Tę ikonkę podarował autor w Kozielsku, z okazji urodzin, swemu synowi – także Henrykowi – młodemu ułanowi, który ocalał z rzezi NKWD i trafił do obozu w Griazowcu, zabierając ze sobą rzeczoną deseczkę z wizerunkiem MB Ostrobramskiej – prezent od ojca, który zginął w Katyniu. Wizerunek ten – wystrugany ręką zamordowanego ojca – towarzyszył por. H. Gorzechowskiemu w Armii Polskiej gen. Andersa w ZSRR i na Bliskim Wschodzie, a potem podczas służby w Marynarce Wojennej (pływał m.in. na krążowniku „Trynidad” w ochronie konwojów morskich, zdążających do Murmańska), później zaś w czasie służby 1. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w 1. Dywizji Pancernej gen. S. Maczka, z którą przeszedł szlak bojowy, zakończony na terytorium Niemiec. Po II wojnie światowej por. Henryk Gorzechowski wrócił do Gdyni, gdzie zmarł w październiku 1989 roku. Ikonę z Kozielska jego wnuk przekazał w 2002 r. katedrze polowej WP w Warszawie, gdzie umieszczono przy niej tabliczki z nazwiskami pomordowanych.
„Jest taka Matka Boska/ co nie ma kaplicy
na jednym miejscu pozostać nie umie
przeszła przez Katyń/ chodzi po rozpaczy
spotyka niewierzących/ nie płacze
rozumie” – pisał, w wierszu „Bez kaplicy” (1988), ks. Jan Twardowski, zaś Kazimiera Iłłakowiczówna, w wierszu „Matka Boska Katyńska”, pisała tak:
„Nad katyńskim lasem – miesiąc,nad katyńskim piaskiem szelest,
zeszła tam Pani Niebios, ściele
się ku niej ziele,
piołuny gną liście srebrne całe,
żeby po nich stąpała.
Przystanęła cała w świetle,
rozpostarła płaszcza połę,
nabiera do niej piasku
z katyńskiego krwawego dołu,
nabiera go płynnego jak srebro,
żeby go zabrać do Nieba.
Pyta się Jej księżyc biały, na co Jej
ten piasek krwawy?
Mówi mu Pani Niebios:
»Uleczę nim świat cały
Miłość poległa w bitwach:
Potrzebna wielka Relikwia«”.
Na licu muru okrągłego cokołu Pomnika Katyńskiego Trzech Krzyży umieszczono razem sześć żeliwnych tablic, które „świadczą dobitnie o dramatycznej śmierci ofiar wojny”. Oprócz opisanej wyżej tablicy z wizerunkiem MB Katyńskiej, w okół cokołu wmurowano pięć tablic, na których umieszczono napisy w pięciu językach – polskim, rosyjskim, angielskim, niemieckim i francuskim – o treści: „Pamięci Polaków z obozów Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk, zamordowanych z rozkazu Stalina w roku 1940 w Katyniu, Twerze, Charkowie i innych miejscach Golgoty Wschodu. Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie”. Dodatkowo każdą z pięciu tablic zdobi płaskorzeźbiony znak Krzyża Virtuti Militari.
Stojąc przy Pomniku, możemy podziwiać piękną, rozległą panoramę Gór Świętokrzyskich…Ale obecnie w prześwitach - poprzez roślinność narastającą na potęgę... Życie wkracza wszędzie...
Widok na obrzeże Gór Świętokrzyskich - widok z platformy widokowej na Gołoborzu Romana Kobendzy... Zdjęcie tu wykonane, właśnie ze względu na to życie zawsze wkraczające na miejsce zmartwiałe... I tylko pozostaje pytanie: ilu turystów - przeniesionych tu w niedziele (niehandlowe) siłą nakazu prawa, schodzących poniżej - do budek z pamiątkami - podejdzie pod Pomnik Trzech Krzyży... Ilu przeczyta... Ilu zrozumie, gdzie jest?...
Góry Świętokrzyskie… Góry Świętego Krzyża… „Krzyż staje się Bramą”… Tak, tak, to znowu C. K. Norwid… Nie może być inaczej, bo jest to w prostej linii – naturalna – kontynuacja mojej opowieści o Śmierci i Zmartwychwstaniu… Tak, jak z dołów Golgoty ręką Św. Heleny Cesarzowej został podniesiony Krzyż, tak z dołów Katynia, to my musimy podnieść Krzyż…
Ilekroć stąd odchodzę, czuję smutek, żal, wściekłość nawet, przygnębienie, ale też wielką dumę i jakiś wewnętrzny nakaz kontynuacji… Kontynuacji Wielkiej Sprawy, której na imię Polska… Kontynuacji Pierwotnej Myśli Polskiego Krajoznawstwa, które musi być oparte o Historię Niepodległej… Wybaczcie Moi Drodzy pokrętność myśli na koniec, prowadzącą do prostego celu, no i patetyzm, prowadzący dokładnie do tego samego… Ale w tym miejscu inaczej – myślę – się nie dało… Przynajmniej ja nie umiem… Odchodzę w dół, i nie wiem nawet, czy idę na przystanek czy na parking idę – wszystkie pobyty w tym miejscu zlewają się w czasie… „Krzyż staje się Bramą”…
Krzyż przydrożny w Podlesiu na szlaku czerwonym - Szlaku Głównym Gór Świętokrzyskich - "Krzyż Staje się Bramą"...
Jak tu pięknie... Tak cicho... No chyba, że ciszę przerwie warkot silnika popularnego auta niemieckiej marki na literę B lub W... a powietrze zaczerni ropny dym z rury wydechowej... Ale i to nie ważne... Przecież wszędzie "Krzyż staje się Bramą"... Bez względu na okoliczności technologii czy przyrody... Szlak się nie kończy... Idzie kamienistą drogą w górę... Nie musimy nim iść, ważne jeśli chcemy...